W TEJ ZAKŁADCE PREZENTOWANE SĄ ARTYKUŁY AUTORSTWA FUNDACJI PRAWO DO ŻYCIA.
ZACHĘCAM DO ZAGŁĘBIANIA SIĘ W MATERIAŁY ŹRÓDŁOWE TEJ FUNDACJI ORAZ INNYCH JEJ POKREWNYCH.
Szanowni Państwo! Ministerstwo Edukacji ujawniło właśnie szczegóły dotyczące podstawy programowej do przymusowej „edukacji seksualnej”, która od przyszłego roku wchodzi do wszystkich szkół. Polskie dzieci będą ćwiczyć zakładanie prezerwatyw, przygotowywać się do inicjacji seksualnej oraz oswajać się z „różnymi rodzajami związków” oraz z homoseksualizmem i „transpłciowością”. Dzieje się dokładnie to, przed czym nasza Fundacja od dawna alarmuje – siłowo w Polsce wdrażana jest systemowa deprawacja dzieci wedle wytycznych stworzonych w Niemczech i gabinetach ponadnarodowych instytucji. Trzeba natychmiast stawić temu powszechny opór! Przede wszystkim do walki muszą stanąć rodzice oraz osoby mające wpływ i oddziaływanie na innych. „Koniec tabu. Ministra Nowacka szykuje rewolucję w edukacji seksualnej” – takie nagłówki od wczoraj możemy przeczytać w mediach po tym, jak MEN ujawniło pierwsze szczegóły dotyczące podstawy programowej do przymusowej „edukacji seksualnej” w szkołach od 1 września 2025 r. „To jest przełom. Tego się nie udawało przewalczyć od trzydziestu lat” – mówi seksuolog Zbigniew Izdebski, odpowiedzialny z ramienia rządu Tuska za powstanie podstawy programowej. Czego będą obowiązkowo uczyć się polskie dzieci na „edukacji seksualnej” w szkołach? Do założeń podstawy programowej dotarł Newsweek. „O seksie i prezerwatywach. I to już w podstawówce. Mamy szczegóły projektu Nowackiej” – pisze na swoim portalu. Wedle opublikowanych informacji, podstawa programowa zakłada m.in., że uczniowie będą ćwiczyć używanie i zakładanie prezerwatyw, przygotowywać się do inicjacji seksualnej, poznawać „różne rodzaje związków”, oswajać się z homoseksualizmem oraz wyjątkowo niebezpieczną „transpłciowością”, polegającą m.in. na przyjmowaniu blokerów hormonalnych hamujących proces dojrzewania oraz amputacjach części ciała takich jak piersi czy organy rozrodcze. W trakcie obowiązkowych lekcji: „będzie miejsce na rozmowy o różnych rodzajach związków, nie tylko o rodzinie, którą tworzą kobieta i mężczyzna” – pisze Newsweek. Cała podstawa programowa ma zostać opublikowana w listopadzie. Ujawnione właśnie pierwsze szczegóły podstawy programowej przymusowej „edukacji seksualnej” w polskich szkołach to nic innego, jak wytyczne płynące z niemieckich Standardów Edukacji Seksualnej w Europie, przed którymi nasza Fundacja ostrzega już od ponad 10 lat w ramach naszej kampanii „Stop pedofilii”. „Edukacja seksualna”, ukrywająca się dla zmylenia rodziców pod nazwą „edukacji zdrowotnej”, to totalitarna, systemowa przemoc seksualna wobec dzieci i młodzieży. Wprowadzenie nowego przedmiotu do szkół od 1 września 2025 r. to jeden z elementów systemu totalnej deprawacji, który ma objąć wszystkie dzieci i wszystkie rodziny w Polsce na wzór tego, co już zrobiono na Zachodzie, a szczególnie w Niemczech. Trzeba w tym miejscu po raz kolejny przypomnieć, że w świetle założeń Standardów Edukacji Seksualnej w Europie, oraz zgodnie z orzeczeniem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, udział w „edukacji seksualnej” ma być obowiązkowy dla każdego dziecka, a rodzicom nie wolno zwalniać z niego dzieci, zasłaniając się np. „klauzulą sumienia”, wyznaniem religijnym czy światopoglądem. Tak samo ma być w Polsce. Obowiązkowy przedmiot będzie już od 1 września przyszłego roku. Kolejny etap to prawne i systemowe zmuszenie wszystkich polskich rodzin do posyłania dzieci na lekcje deprawacji. Przypomnijmy – w Niemczech, gdzie taka „edukacja seksualna” jest obowiązkowa od dziesięcioleci, rodzice są prześladowani za sprzeciw wobec deprawacji własnych dzieci. Pisaliśmy już np. o wstrząsającej historii rodziny państwa Romeike, która uciekła z Niemiec do USA, gdyż niemiecki rząd zmuszał ich dzieci m.in. do udziału w „edukacji seksualnej”. Pewnego dnia do domu państwa Romeike zapukała policja. Ich dzieci akurat uczyły się odrabiając lekcje przy stole. Funkcjonariusze zagrozili, że wyważą drzwi jeśli im nie otworzą. Policjanci stwierdzili, że dzieci (Daniel lat 9, Lydia lat 8 i Joshua lat 6) muszą iść do szkoły. Policjanci siłą wsadzili dzieci do radiowozu (!) i odwieźli do szkoły. „Dzieci płakały, policjanci krzyczeli. Czułem się bezradny” – wspomina Uwe Romeike, ojciec rodziny. W ciągu kilku następnych lat państwo Romeike zapłacili tysiące euro grzywien za odmowę wysyłania dzieci do szkoły i samodzielną edukację ich w domu. Każdego dnia bali się, że znów przyjedzie policja i siłą zabierze dzieci. W końcu zdecydowali się uciec do USA, gdzie otrzymali azyl polityczny. Informowaliśmy już także o licznych wyrokach sądowych, które zapadały na niemieckich rodziców za uchylanie się od „obowiązku” deprawacji. Głośnym echem odbił się sprawa rodziców z Nadrenii Północnej-Westfalii. Odmówili oni udziału swoich dzieci w lekcjach „edukacji seksualnej”. Sprawa trafiła do sądów, a rodzice, którzy nie chcieli płacić grzywien, zostali skazani na karę więzienia. Sprawa miała swój finał przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, który orzekł, że rodzice nie mogą z powodu swoich przekonań zwalniać dzieci z lekcji „edukacji seksualnej”. To samo ma się dziać w Polsce, gdyż w naszym kraju rząd Tuska realizuje dokładnie ten sam scenariusz – najpierw wprowadzić przymusowe lekcje „edukacji seksualnej” według stworzonych w Niemczech Standardów Edukacji Seksualnej w Europie, a następnym krokiem będzie zmuszenie rodziców do posyłania dzieci na lekcje deprawacji. Polacy muszą się obudzić z letargu i stanąć do walki. W sposób szczególny opór muszą postawić rodzice w swoim miejscu zamieszkania oraz wszystkie osoby, które mają autorytet w społeczeństwie i wpływ na innych. Opór wobec wprowadzania tej totalitarnej deprawacji jest obecnie sprawą kluczową dla istnienia dalszych fundamentów naszego narodu. Jeżeli będziemy bierni, jeśli nie podejmiemy osobistych działań w naszych rodzinach, naszych szkołach, naszych parafiach i naszych środowiskach lokalnych, to czeka nas ten sam los co niemieckie rodziny. Nie pozwólmy na to, aby do drzwi polskich domów zapukały służby, które siłą zabiorą nasze dzieci na lekcje deprawacji. Stańmy do walki, teraz, dzisiaj! Co każdy z nas może zrobić? – Zamówić egzemplarze naszej broszury ostrzegającej przed „edukacją seksualną” w szkołach i rozdać je w swoim miejscu zamieszkania, szczególnie wśród innych rodziców w szkole, wśród dyrektorów szkół i nauczycieli, na parafii, we wspólnocie, w miejscu pracy itp. Broszury można zamówić za darmo za pośrednictwem formularza na naszej stronie. Rozdając broszury należy budzić świadomość innych osób, w szczególności rodziców i nauczycieli oraz mobilizować do oporu wobec przymusowej „edukacji seksualnej”. – Zorganizować przy pomocy koordynatorów naszej Fundacji publiczną modlitwę różańcową w swoim mieście. W trakcie takiej publicznej akcji można rozdawać broszury ostrzegające przed „edukacją seksualną”, docierać do przechodniów i rozmawiać z mieszkańcami. Najważniejsza jest jednak publiczna modlitwa w intencji powstrzymania deprawacji i odnowy moralnej Polski. W związku z aktualną sytuacją nasza Fundacja zachęca również wszystkie rodziny do tego, aby przenieść swoje dzieci do szkół, w których rodzice mają realny wpływ na życie i funkcjonowanie szkoły, w których dyrekcja jest świadoma zagrożeń, oraz (co najważniejsze) w których inne rodziny tworzące społeczność szkolną wyznają te same zasady i w podobny sposób próbują wychowywać swoje dzieci. Zachęcamy także do rozważenia przejścia na edukację domową swoich dzieci (nie mylić z tzw. „zdalnym nauczaniem”), która szybko zyskuje w Polsce na popularności z uwagi na postępującą deprawację i niszczenie systemu oświaty. W obu tych kwestiach – wyborze szkoły i przejścia na edukację domową – poradami służą nasi wolontariusze, prosimy o kontakt e-mailowy lub telefoniczny, gdyby z uwagi na filtry anty-spamowe nie dotarła nasza odpowiedź. Walka z deprawacją polskich dzieci to przede wszystkim walka o świadomość i sumienia Polaków. Nasza Fundacja chce dalej tę walkę prowadzić – organizować kolejne, niezależne kampanie informacyjne, wydrukować tysiące kolejnych broszur ostrzegawczych, przeprowadzić publiczne różańce w kolejnych miastach, pomóc nowym osobom zgłaszającym się do działania, wesprzeć rodziny pytające o wsparcie i rady. Wszystkie te działania mogą być prowadzone tylko dzięki zaangażowaniu naszych wolontariuszy oraz stałej i regularnej pomocy Darczyńców. W najbliższym czasie potrzebujemy na nie ok. 19 000 zł. Dlatego proszę o przekazanie dowolnej kwoty, aby umożliwić nam dalszą walkę z planami systemowej deprawacji polskich dzieci, docieranie do kolejnych rodzin i mobilizowanie społeczeństwa do działania. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW Z wyrazami szacunku Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Szanowni Państwo! W jednej ze szkół w Kalifornii rodzice odkryli sekretny „klub LGBT” stworzony dla 8-letnich dzieci przez nauczycieli. Celem klubu było „dyskutowanie o seksualności” bez informowania o tym rodziców. Sprawa wyszła na jaw, gdy jedno z dzieci wróciło do domu z zaburzeniami tożsamości płciowej. Z kolei w Michigan rodzice dowiedzieli się, że przez wiele miesięcy szkoła dokonywała „tranzycji” ich córki, bez ich wiedzy i zgody traktując dziewczynkę jak chłopca. Piszemy o tym, aby po raz kolejny ostrzec, że już od 1 września 2025 r. do polskich szkół wchodzi „edukacja seksualna”, mająca ukrywać się pod nazwą nowego przedmiotu „edukacja zdrowotna”. Przedmiot ten będzie obowiązkowy dla wszystkich dzieci, a „edukatorka seksualna” odpowiedzialna za powstanie do niego podstawy programowej sugerowała publicznie, że prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami powinno podlegać ograniczeniom ze strony państwa oraz instytucji międzynarodowych. Innymi słowy, rząd Tuska szykuje polskim rodzinom to samo, co już stało się na Zachodzie – przymusową, systemową sodomizację i deprawację seksualną naszych dzieci. Konieczny jest stanowczy opór poprzez mobilizację społeczeństwa do walki, w szczególności rodziców. Rodzice z miasta Elk Grove w Kalifornii z przerażeniem odkryli, że nauczyciele stworzyli na terenie ich szkoły sekretny „klub LGBT” dla dzieci od 8 roku życia. Istnienie tego miejsca było utrzymywane w sekrecie wyłącznie przed rodzicami, gdyż nauczyciele zapraszali do niego dzieci z różnych klas i grup wiekowych. Sprawa wyszła na jaw, gdy jeden z chłopców z 4 klasy wrócił do domu z zaburzeniami tożsamości płciowej po tym, jak nauczycielka wygłosiła dzieciom pogadankę na temat homoseksualizmu i popędu seksualnego skierowanego do osób tej samej płci. Rodzice natychmiast skontaktowali się z nauczycielką domagając się wyjaśnień, dlaczego w ogóle nie słyszeli o tajnym „klubie LGBT” dla dzieci. Nauczycielka odpowiedziała, że istnienie „klubu” było utrzymywane w sekrecie, gdyż: „Jest to bezpieczne miejsce, w którym uczniowie mogą porozmawiać o swojej seksualności bez konieczności udawania się z tymi sprawami do rodziców.” Proszę zwrócić uwagę na perfidię tej argumentacji. Klub homoseksualnej indoktrynacji zostaje nazwany „bezpiecznym miejscem” rozmów o seksualności. Sugeruje to dzieciom, że inne miejsca, w szczególności dom rodzinny, mogą być „niebezpiecznymi” miejscami do prowadzenia takich rozmów. W ten sposób obraca się dzieci przeciwko rodzicom, podważa się zaufanie do rodziców i rozrywa się więzi rodzinne. Zwróciła na to uwagę mama skrzywdzonego przez szkołę chłopca: „Wieczorem powiedziałam o tym moim dzieciom, mojemu synowi i jego bratu, który chodzi do 2 klasy: my jesteśmy waszym bezpiecznym miejscem. My jesteśmy waszymi rodzicami.” Kobieta skontaktowała się następnie z dyrekcją placówki pytając, dlaczego nie zapytano rodziców o zgodę na powstanie „klubu LGBT” na terenie szkoły. Zwróciła przy tym uwagę, że w szkole istnieje wiele dodatkowych aktywności, takich jak np. kółko ogrodnicze dla dzieci, i aby w nich uczestniczyć potrzebna jest zgoda rodziców na piśmie. W przypadku „klubu LGBT” o taką zgodę nikt nie prosił, gdyż nikt nawet nie poinformował rodziców o jego istnieniu. Dyrektor szkoły odpowiedziała, że nie proszono rodziców o zgodę, gdyż obawiano się, że „powiedzą nie”. Zaznaczyła przy tym, że tego typu „kluby LGBT” powstały już w co najmniej kilku innych szkołach w rejonie. Amerykański stan Kalifornia przoduje w totalitarnej, systemowej przemocy seksualnej wobec dzieci. Obok Niemiec, gdzie „edukacja seksualna” od kilku pokoleń jest przymusowa dla wszystkich uczniów, jest modelowym rozwiązaniem dla „edukatorów seksualnych”. W ubiegłym roku władze Kaliforni formalnie odebrały rodzicom możliwość wychowywania własnych dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami. Wedle uchwalonego we wrześniu 2023 roku „prawa”, rodzicom, którzy nie uznają i nie wspierają chęci „zmiany płci” przez swoje dziecko (wywołanej propagandą LGBT w szkołach i w mediach), grozi utrata praw rodzicielskich. Na mocy „Ustawy o wzmacnianiu pozycji młodzieży transpłciowej, zróżnicowanej pod względem płci i interseksualnej” tzw. „afirmacja płci” stanowi czynnik uwzględniany w prawie do opieki nad dzieckiem. Jeżeli rodzice nie afirmują „nowej płci” wybranej sobie przez dziecko pod wpływem indoktrynacji LGBT, stracą prawa rodzicielskie. To jednak nie wszystko. W lipcu 2024 roku władze Kalifornii poszły jeszcze dalej. Rodzice w Kalifornii stracili prawo do informacji na temat własnych dzieci, gdyż kalifornijskie szkoły mogą od teraz zatajać przed rodzicami zaburzenia tożsamości płciowej uczniów. Jeżeli dziecko chce „zmienić płeć”, to rodzice o tym fakcie nie usłyszą, gdyż szkoły otrzymały zakaz informowania rodziców o tym fakcie. Inspirowane kalifornijskim totalitaryzmem rzeczy dzieją się już także w innych stanach USA. W mediach głośno było o rodzicach z Michigan, którzy odkryli, że szkoła przez wiele miesięcy prowadziła „tranzycję” ich córki traktując dziewczynkę jako chłopca, bez informowania ich o tym. Jak dowiedzieli się po fakcie od dyrekcji: „Polityka szkoły zabrania nauczycielom dzielenia się informacjami z rodzicami”. Dokładnie to samo rząd Tuska i lewicy chce urządzić rodzinom w Polsce. Politycy koalicji szykują przymusową sodomizację, indoktrynację i deprawację polskich dzieci wbrew woli i świadomości rodziców. Od 1 września 2025 r. do wszystkich szkół w Polsce wchodzi obowiązkowa „edukacja seksualna”, która będzie się ukrywać pod nazwą nowego przedmiotu „edukacja zdrowotna”. Ostrzegaliśmy już, że „edukatorka seksualna” Antonina Kopyt, która weszła w skład rządowego zespołu mającego opracować podstawę programową do nowego przedmiotu, mówiła wprost w mediach społecznościowych, że: „Edukacja seksualna musi być obowiązkowa. Jeśli chcemy, żeby poziom świadomości i wiedzy wzrósł, to to musi być obowiązkowy przedmiot. Dopóki nie będzie, ludzie będą się z niego zwalniać, a te zajęcia będą na samym dole szkolnej hierarchii.” Antonina Kopyt publicznie sugerowała także, że prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami powinno podlegać ograniczeniom ze strony państwa oraz instytucji międzynarodowych. Taka jest również wykładnia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka na temat przymusowej „edukacji seksualnej” w szkołach, wedle której rodzice mają swobodę nauczania dzieci co najwyżej po zajęciach w szkole i podczas weekendów oraz mogą wychowywać swoje dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami wtedy, gdy oni mają swój czas z dzieckiem. Gdy czas z dzieckiem ma szkoła, to może deprawować dziecko wbrew woli rodziców. Orzeczenie ETPCz w tej sprawie na własnej skórze odczuli rodzice chrześcijańskiej rodziny z Niemiec, którzy odmówili udziału swoich dzieci w zajęciach „edukacji seksualnej”. Zapadł na nich wyrok sądu, zgodnie z którym musieli zapłacić grzywnę i trafili do więzienia. To samo ma dziać się w Polsce – urzędnicy państwowi, razem z aktywistami ponadnarodowych organizacji, mają pod przymusem „edukować seksualnie” polskie dzieci w szkołach. Większość rodziców nie ma pojęcia o zagrożeniu, które już 1 września przyszłego roku spadnie na ich rodziny. Wielu rodziców dowie się dopiero wtedy, gdy ich dzieci wrócą ze szkoły i zaczną mówić o rzekomych dobrodziejstwach związanych z oglądaniem pornografii, regularną masturbacją, oddawaniem się homoseksualnemu stylowi życia czy aborcją, bo tego będzie dotyczyć obowiązkowa „edukacja seksualna”. Właśnie w ten sposób rodzie z Elk Grove dowiedzieli się o sekretnym „klubie LGBT” dla dzieci – gdy ich syn wrócił do domu z zaburzeniami wywołanymi propagandowymi zajęciami w szkole. To samo czeka polskie rodziny, jeśli jako społeczeństwo natychmiast nie staniemy do walki. Zagrożone są nie tylko rodziny, które nie są świadome sytuacji, ale WSZYSTKIE rodziny w Polsce. Wielu rodziców zdaje sobie sprawę z zagrożenia, ale nie podejmuje w związku z tym żadnych osobistych działań licząc na to, że deprawacja w jakiś cudowny sposób ominie akurat ich dzieci. Wielu rodziców myśli również, że za pomocą rozmów prowadzonych w domu uda się zniwelować i złagodzić skutki systemowej deprawacji seksualnej. Takim rodzicom warto przypomnieć świadectwo Teodora, ofiary niemieckiego systemu przymusowej „edukacji seksualnej”, który mimo troski i starań jego katolickich rodziców, upadł pod naporem środowiska szkolnego, nauczycieli i „edukatorów seksualnych”, wpadając w nałóg oglądania pornografii i masturbacji. Udało mu się wyjść z koszmaru dopiero po wielu latach walki, modlitwy i pracy nad sobą. Jeśli nic nie zrobimy, to do takiej samej walki zostaną zmuszone nasze dzieci. Do zwycięstwa zła potrzeba tylko tego, aby ludzie dobrzy nic nie robili. Trzeba mobilizować Polaków do działania, przede wszystkim rodziców oraz osoby cieszące się autorytetem w społeczeństwie i mające wpływ na innych. W szczególności dotyczy to osób duchownych. Walka w obronie dzieci to nie jest sprawa tylko organizacji pro-life. To kwestia istnienia narodu i każdy, kto uważa się za Polaka, jest za nią odpowiedzialny. Nasza Fundacja w najbliższym czasie przeprowadzi na terenie całej Polski kolejne publiczne akcje informacyjne oraz modlitwy różańcowe, w które każdy może się włączyć. Wkrótce ruszy także dystrybucja naszego poradnika ostrzegającego przed „edukacją seksualną” wkraczającą do szkół, który można za darmo zamawiać przy pomocy naszej strony. Już teraz mamy na niego tysiące zamówień, które trafią do rodzin w całej Polsce. Aby dalej prowadzić walkę i mobilizować Polaków do oporu niezbędne jest stałe i regularne wsparcie Darczyńców. Na najbliższe działania ratunkowe przeciwko deprawacji potrzeba ok. 17 000 zł. Dlatego proszę o przekazanie dowolnej innej kwoty, aby umożliwić nam dotarcie do kolejnych rodzin z ostrzeżeniem przed przymusową deprawacją seksualną ich dzieci, która już od 1 września 2025 wchodzi do szkół. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW Z wyrazami szacunku Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Szanowni Państwo! W miejscowości Brzeziny 18-letnia kobieta urodziła dziecko, a następnie włożyła żywego noworodka do reklamówki i wyrzuciła go do kosza na śmieci. Kobieta dostała krwotoku i została przewieziona do szpitala, gdzie powiedziała, co zrobiła. Na miejsce została wysłana policja, która znalazła w śmietniku martwe dziecko. Według ustaleń prokuratury, noworodek najprawdopodobniej zmarł z powodu uduszenia się w reklamówce i wyziębienia. 18-latka postąpiła dokładnie według promowanego w internecie instruktażu aborcyjnych grup przestępczych, które sprzedają kobietom nielegalne pigułki poronne, a po wywołanym porodzie polecają włożyć dziecko do worka i wyrzucić je do śmietnika. „Każdy powód do aborcji jest OK” – mówią te aborcyjne grupy, które publicznie reklamowała Minister ds. Równości w rządzie Tuska Katarzyna Kotula i z którymi spotykała się Minister Zdrowia Izabela Leszczyna. Trzeba walczyć, aby powstrzymać ten koszmar oraz obudzić sumienia Polaków, wyrwać nasz naród z bierności i zmotywować do działania. Tragedia, która wydarzyła się w Brzezinach, to postępowanie wyjęte prosto z aborcyjnego poradnika, który od wielu lat intensywnie promowany jest wśród Polek w mediach społecznościowych, razem z zachętami do kupowania pigułek poronnych i mordowania własnych dzieci za ich pomocą. Zorganizowane grupy przestępcze dostarczają kobietom tabletki śmierci z dostawą pocztą do domu razem z instrukcjami ich dawkowania oraz poradami, co zrobić ze zwłokami dziecka po aborcji. W ich poradniku możemy przeczytać m.in.: „Może zdarzyć się tak, że płodu nie da się spuścić w toalecie. Każda osoba, w zależności od wysokości własnej ciąży, może starać się ocenić, czy to się da zrobić, czy nie (…) Wyrzucenie szczątków do śmietnika także jest możliwe. Warto jednak zadbać o to, aby były szczelnie opakowane tak, aby przy wywozie śmieci nic nie wzbudziło podejrzeń osób je wywożących. Szczelne zapakowanie ogranicza także ryzyko rozkopania przez zwierzęta w przypadku decyzji o zakopaniu płodu. (…) Jeśli decydujemy się wyrzucić płód do śmietnika warto zadbać o to, aby w worku nie było dużo krwi.„ Nasza Fundacja wielokrotnie zwracała już uwagę na coraz częstsze doniesienia medialne o zwłokach dzieci znajdowanych w oczyszczalniach ścieków – to również ofiary pigułkowych aborcji. Nie wiadomo, czy dziecko zamordowane w Brzezinach było donoszone, czy też był to wcześniak. Nie ma to większego znaczenia, gdyż aborcyjni bandyci promują zabijanie aż do ostatniego dnia ciąży w 9 miesiącu. 18-latka z Brzezin zrobiła dokładnie to, do czego zachęcają aborcyjne grupy przestępcze. Wedle szacunków każdego roku w Polsce dokonuje się kilkudziesięciu tysięcy pigułkowych aborcji. W sprawie aborcyjnych grup przestępczych, które handlują tabletkami poronnymi na ogromną skalę, od wielu lat panuje zgoda wśród elit rządzących i podlegających im służb – mają mieć swobodę działania. Aborcyjni zbrodniarze, którzy zachęcają do mordowania dzieci i wkładania ich zwłok do śmietników, przemawiali z sejmowej mównicy w trakcie poprzedniej kadencji parlamentu i byli zapraszani do Sejmu w charakterze gości i ekspertów. Jednak rządząca obecnie aborcyjna koalicja Tuska nie tylko toleruje ich morderczą działalność, ale także aktywnie ją wspiera. Instruktaż dotyczący kupowania i zażywania pigułek poronnych, wraz z numerem telefonu do grupy przestępczej, która opublikowała poradnik na temat wyrzucania zwłok dzieci do śmietników, jakiś czas temu opublikowała w mediach społecznościowych minister ds. równości Katarzyna Kotula. Z członkami grup aborcyjnych, które namawiają Polki do aborcji pigułkowej i zawijania ciał dzieci do worków, spotykała się Minister Zdrowia Izabela Leszczyna, która zapraszała aborcjonistów do MZ w charakterze „ekspertów”! O morderstwie dziecka w Brzezinach mówiły niemal wszystkie media. Nagłówki prasowe pisały: „tragedia”, „makabra”, „przerażające odkrycie”. Równolegle, często te same redakcje intensywnie promują grupy aborcyjne, które namawiają Polki do mordowania dzieci do końca ciąży i do pozbywania się zwłok dzieci poprzez wyrzucenie ich do śmietnika. Aby omamić Polaków i oswoić nasze społeczeństwo z aborcją celowo nie łączy się tych faktów – dzieciobójstwa noworodków i aborcji wykonywanej na dzieciach nawet w 9 miesiącu ciąży. Zamordowanie noworodka w 1 dzień po porodzie – zbrodnia. Aborcja dziecka w łonie matki na 1 dzień przed porodem w 9 miesiącu ciąży – „prawo człowieka”, „prawo kobiety”, „zabieg”. (Warto w tym momencie przypomnieć, że o wiele mniejsze dzieci mogą się urodzić i przeżyć poza organizmem mamy. Najmłodszy wcześniak, chłopczyk o imieniu Curtis, urodził się w 2020 r. w 21 tygodniu ciąży i ważył 420 gramów. Dzisiaj Curtis ma 4 latka.) Właśnie w ten sposób stopniowo, krok po kroku, usuwa się prawdę ze świadomości społecznej. Prowadzi to do katastrofalnych skutków. Proszę spojrzeć na przykład z Kanady. W Kanadzie kobieta o imieniu Katrina Effert urodziła chłopczyka. O porodzie, który odbył się w domu jej rodziców, nikt nie wiedział. Tuż po urodzeniu kobieta udusiła dziecko i wyrzuciła jego ciało do ogrodu sąsiadów. Postawiono jej zarzut morderstwa, za co groziło dożywocie. Jednak w trakcie procesu jej sytuacja całkowicie się zmieniła. Zmieniono jej zarzut z morderstwa na dzieciobójstwo, za które groziło co najwyżej 5 lat więzienia. Ostatecznie, za uduszenie własnego dziecka dostała jedynie 3 lata w zawieszeniu i w ogóle nie trafiła do więzienia. Prowadzący sprawę sędzia jako okoliczność łagodzącą wymienił fakt powszechnego przyzwolenia na aborcję w Kanadzie, która jest w tym kraju legalna bez żadnych ograniczeń, powszechnie dostępna i darmowa w ramach ubezpieczenia zdrowotnego. Wyciągnięto logiczne wnioski – skoro można zabić dziecko na minutę przed urodzeniem w 9. miesiącu ciąży, to dlaczego nie można by zabić tego samego dziecka w minutę po urodzeniu? Można powiedzieć, że Katrina Effert dokonała po prostu bardzo później aborcji. Zabijanie wszystkich niechcianych i niepotrzebnych ludzi to oczywista i nieuchronna konsekwencja aborcji. Właśnie do tego to wszystko zmierza również w Polsce, gdzie aborcyjna koalicja Tuska forsuje zmiany na wzór krajów Zachodu, w których każdego roku ma miejsce ludobójstwo milionów dzieci w łonach matek. To samo ma dziać się w naszym kraju i doprowadzić do przyspieszenia zagłady demograficznej i cywilizacyjnej Narodu Polskiego. Rząd Tuska planuje m.in. dekryminalizację aborcji i pomocnictwa w aborcji, przez co aborcja z użyciem pigułek poronnych ma stać się powszechnym procederem, a wyrzucanie zamordowanych poprzez aborcje dzieci do śmietników ma stać się standardem postępowania po „zabiegu aborcji”.Nasza Fundacja mówi o tym wszystkim głośno w przestrzeni publicznej, kształtując świadomość i sumienia Polaków. Walka o życie musi trwać, aby ratować kolejne dzieci przed okrutnymi morderstwami aborcyjnymi. Trzeba głosić prawdę w przestrzeni publicznej i mobilizować innych do działania, w szczególności osoby cieszące się autorytetem w społeczeństwie i mające wpływ na innych. Do zwycięstwa zła potrzeba tylko tego, aby ludzie dobrzy nic nie robili. W sytuacji, gdy aborcjoniści docierają do milionów Polaków z przekazem oswajającym z dzieciobójstwem i wyrzucaniem dzieci do śmietników, kluczowa jest reakcja wszystkich ludzi sumienia. Dlatego proszę o wsparcie naszych akcji – ulicznych kampanii informacyjnych, publicznych modlitw różańcowych, wystaw, akcji furgonetkowych, działalności w internecie oraz pracy naszych koordynatorów, którzy pomagają kolejnym osobom zgłaszającym się do naszej Fundacji i chcącym działać w swoim miejscu zamieszkania jako Kapitanowie Różańcowi. Kilka dni temu po raz kolejny odbył się publiczny różaniec w intencji powstrzymania aborcji w Bytomiu, zorganizowany dzięki zaangażowaniu pana Grzegorza, który odpowiedział na nasz apel i został Kapitanem Różańcowym. Z jego inicjatywy na Placu Sobieskiego w Bytomiu zgromadziło się kilkadziesiąt osób, a nasze transparenty i nagrania z megafonów były widziane i słyszane z daleka. Podobne akcje zorganizowane przez Kapitanów Różańcowych, z pomocą koordynatorów naszej Fundacji, w ostatnim czasie odbyły się także m.in. w Dębicy, Zabrzu i Mielcu. Były możliwe, gdyż zgłosili się do nas pani Ania oraz pan Bogusław i pan Zbigniew, których inicjatywa pozwoliła na przeprowadzanie działań w tych miastach. Konieczne są kolejne tego typu akcje w całej Polsce. Proszę o przekazanie dowolnej innej kwoty, aby umożliwić nam te działania i ratowanie kolejnych dzieci zagrożonych aborcją poprzez budzenie sumień Polaków i mobilizację naszego społeczeństwa do walki o życie. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW Z wyrazami szacunku Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Szanowni Państwo! Policja w Otwocku rozbiła nasze legalne zgromadzenie, w trakcie którego modliliśmy się i pokazywaliśmy prawdę o aborcji. Funkcjonariusze zakłócili nasz publiczny różaniec, zabrali nasze transparenty oraz usiłowali siłą wepchnąć jedną z wolontariuszek do radiowozu. Co więcej, po całym zajściu otwocka policja opublikowała w internecie ogłoszenie, w którym zachęca mieszkańców miasta, aby składali na nas donosy! Prześladowania trwają, ale nie możemy się ugiąć, gdyż prawdziwymi ofiarami aborcyjnego terroru są dzieci mordowane poprzez aborcję. „Otwock, miasto z dobrym klimatem” – takim sloganem reklamowym władze Otwocka promują miasto w mediach i przestrzeni publicznej. Ten „dobry klimat” nie dotyczy jednak dzieci w łonach matek oraz osób, które stają w ich obronie. Od jakiegoś czasu władze Otwocka prześladują naszych wolontariuszy, którzy na ulicach miasta głoszą prawdę o aborcji i modlą się o powstrzymanie tego procederu. Kilka dni temu policja po raz kolejny zjawiła się na naszej publicznej modlitwie różańcowej połączonej z akcją informacyjną, którą prowadziliśmy w pobliżu Urzędu Miasta Otwock. Zaczęło się od tego, że funkcjonariusze wmawiali naszym wolontariuszom, że rzekomo blokują możliwość przejścia pieszych na chodniku. W miejscu, gdzie odbywała się nasza akcja, przestrzeni na chodniku było pod dostatkiem, natomiast nieopodal stało kilka źle zaparkowanych samochodów, ale nimi policjanci się nie interesowali. Wedle obserwacji naszych wolontariuszy, najprawdopodobniej to właśnie urzędnicy postarali się o to, żeby chodnik przed ich budynkiem był gęsto zaparkowany, aby uniemożliwić nam rozpoczęcie akcji, a nieopodal przez cały czas trwania zgromadzenia była bardzo głośno odtwarzana muzyka. Muzyka ucichła dopiero wtedy, gdy odchodziliśmy z miejsca zgromadzenia. Gdy funkcjonariusze zobaczyli, że nasi wolontariusze nie dadzą się zmanipulować, przeszli do ataku. Z naruszeniem prawa, bez jakiegokolwiek wyroku sądu czy decyzji prokuratury, siłą zabrali naszym wolontariuszom transparenty przedstawiające prawdę o aborcji. Jak relacjonuje dalszą część akcji nasz wolontariusz Maciej: „Na koniec doszło do bezprawnego legitymowania każdego z uczestników. Standardowy wręcz element nacisku i zastraszania ze strony funkcjonariuszy. Spisywali oni również starsze panie, które przyszły się razem z nami pomodlić. Gdy jedna z wolontariuszek nie chciała dać się wylegitymować, to policja po długich dyskusjach ostatecznie naruszyła jej nietykalność osobistą, ażeby zaprowadzić ją do radiowozu. Pani zdecydowała się ustąpić i podać dane. Policjanci opuścili nasze zgromadzenie i mogliśmy w spokoju pomodlić się i wzywać imienia Niepokalanej.” Jak się później okazało, nie był to jednak koniec prześladowań. Już po całym zajściu otwocka policja opublikowała w mediach ogłoszenie, w którym zachęca mieszkańców miasta do składania na nas donosów, aby uzyskać w ten sposób podstawę prawną do postawienia naszych działaczy przed sądem! Jak głosi policyjny komunikat: „Policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Otwocku prowadzą czynności w sprawie o wykroczenie, w związku ze zgromadzeniem, które miało miejsce w dniu 09.09.2024 o godz. 17:00 przy Urzędzie Miasta w Otwocku. Organizator zgromadzenia prezentował treści, mogące wywołać zgorszenie w miejscu publicznym [chodzi o nasze transparenty ukazujące prawdę o aborcji]. Świadkowie zdarzenia, którzy poczuli się zgorszeni zdjęciami umieszczonymi na banerach, proszeni są o kontakt osobisty w Komendzie Powiatowej Policji w Otwocku (…)” W czasach stalinowskich powstało powiedzenie: „dajcie mi człowieka, a paragraf na niego się znajdzie”. W ten sposób wynajdywano powód, aby skazać dowolną osobę. W podobnym duchu wypowiadał się niedawno Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny Adam Bodnar, który najpierw podjął interwencję, a potem szukał do niej podstawy prawnej. Właśnie z czymś takim mamy do czynienia w Otwocku – w trakcie akcji nikt nie poczuł się zgorszony obecnością naszych wolontariuszy, ale jeśli ogłoszenie policji powisi dostatecznie długo i będzie promowane w mediach, to znajdzie się „życzliwy człowiek” [czyt. aktywista aborcyjny], który złoży donos, na podstawie którego policja złoży później wniosek o ukaranie naszych działaczy. Sytuacja w Otwocku bardzo przypomina niedawne wydarzenia z Oleśnicy, gdzie policja siłą spacyfikowała naszą akcję pod tamtejszym szpitalem (największym ośrodkiem aborcyjnym w Polsce), a prokuratura zarekwirowała nasze bannery twierdząc, że posiadanie tego typu przedmiotów jest rzekomo nielegalne (!). Równolegle, zdarzają się kolejne wyroki sądowe uniewinniające agresywnych napastników, którzy dopuszczają się ataków na naszych wolontariuszy. Sędzia w Warszawie stwierdziła nawet, że fizyczna napaść na naszego działacza była po prostu wyrazem dezaprobaty (!) wobec działań naszej Fundacji. To wszystko elementy prześladowań i represji wymierzonych w naszych wolontariuszy, których celem jest zmuszenie nas do wycofania się z przestrzeni publicznej i zaprzestania działalności. Nie możemy ugiąć się przed tym terrorem, gdyż zagrożone są przede wszystkim dzieci w łonach matek, które aborcyjna koalicja Tuska chce eksterminować na masową skalę. W kolejnych polskich szpitalach szybko rośnie liczba aborcji, a docelowo wszystkie szpitale mają stać się ośrodkami aborcyjnymi. Za odmowę zamordowania dziecka grożą surowe kary od Ministerstwa Zdrowia i NFZ. Każdy szpital ma też obowiązek zatrudnić lekarza-mordercę, który de facto na żądanie zamorduje dziecko kobiecie, która zgłosi się do placówki. Powstrzymanie aborcji jest możliwe, jeśli będziemy kontynuować walkę, głosić prawdę o aborcji oraz modlić się o powstrzymanie tego procederu i nawrócenie wszystkich osób uwikłanych w mordowanie dzieci. Nasi wolontariusze organizują akcje w kolejnych miastach. W Zabrzu podszedł do nas mężczyzna, który wyznał, że jego starsze rodzeństwo padło ofiarą aborcji. On sam miał przez to problemy zdrowotne. Kiedy usłyszał, że smutno nam, że jego rodzeństwo nie żyje, rozpłakał się. Potrzebował wysłuchania i wsparcia. W Katowicach nasze wolontariuszki rozmawiały z dwójką nastolatków i opowiedziały im o naszej inicjatywie Ocalone.org. Nie spodziewaliśmy się, że będą oni chętni do rozmowy, ale byli bardzo uśmiechnięci, chętnie słuchali i wzięli ulotki. “Ocalone” to inicjatywa naszej Fundacji, która zapewnia prawdziwe wsparcie kobietom w trudnej sytuacji, podczas gdy “pomoc” oferowana kobietom przez aborcjonistów obejmuje jedynie pomocnictwo w zabiciu dziecka. Z kolei w Krakowie dwie młode dziewczyny powiedziały naszym wolontariuszom wprost, bez żadnych emocji, że dokonały „zabiegu aborcji” – jedna raz, druga dwa razy. Powiedzieliśmy, że ten “zabieg” to zabicie człowieka, a dziewczyny nie przestały być matkami, tylko ich dzieci nie żyją. Jedna z dziewczyn nie mogła nawet spojrzeć na Jasia (figurkę 10-tygodniowego dzieciątka), którego pokazał jej wolontariusz. Każdego dnia widzimy, jak wiele jest osób, do których trzeba dotrzeć z prawdą o aborcji, ukształtować ich świadomość i obudzić sumienia. Dlatego nasza walka musi trwać dalej, pomimo represji, szykan i prześladowań ze strony aborcjonistów, polityków i służb. Proszę o wsparcie naszych działań i przekazanie dowolnej innej kwoty, aby umożliwić nam organizację kolejnych niezależnych kampanii informacyjnych i publicznych modlitw różańcowych. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPWZ wyrazami szacunku Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Szanowni Państwo! Właśnie rozpoczął się nowy rok szkolny. Trzeba z tej okazji bić na alarm, gdyż decyzją rządu Tuska od 1 września 2025 wszystkie dzieci w Polsce zostaną zmuszone do udziału w zajęciach tzw. „edukacji seksualnej” prowadzonych wedle niemieckich standardów. MEN ogłosiło niedawno, że „edukacja seksualna” ma być obowiązkowa dla polskich uczniów. „Edukacja seksualna” będzie ukrywać się pod nazwą nowego, obowiązkowego przedmiotu „edukacja zdrowotna”. Celem tego przedmiotu nie będzie jednak uczenie polskich dzieci o zdrowiu. W trakcie deprawacyjnych lekcji prowadzonych przez „edukatorów seksualnych” uczniowie są zachęcani do rozwiązłości seksualnej, masturbacji, oglądania pornografii, oddawania się praktykom homoseksualnym oraz aborcji. To wszystko już za rok zostanie odgórnie narzucone wszystkim uczniom w Polsce przez MEN. Trzeba stanąć do walki. Nasza Fundacja opublikowała krótką broszurę, której celem jest otworzenie oczu odbiorców na zagrożenie oraz mobilizacja Polaków do obrony swoich dzieci. Broszura powinna jak najszybciej dotrzeć do jak największej liczby osób, w szczególności do rodziców.Nasza Fundacja od 11 lat prowadzi w całej Polsce oraz w internecie kampanię społeczną „Stop pedofilii”, której celem jest mobilizacja społeczeństwa do obrony dzieci przed aktywistami LGBT i tzw. „edukatorami seksualnymi”, którzy w kolejnych miastach wchodzą do szkół i organizują lekcje deprawacji dla uczniów. W trakcie takich zajęć uczniowie są zachęcani do rozwiązłości seksualnej, masturbacji, oglądania pornografii, oddawania się praktykom homoseksualnym oraz aborcji. Na tego typu lekcjach podważa się także tożsamość płciową uczniów, co prowadzi do destabilizacji psychicznej dzieci i młodzieży. Deprawatorzy korzystają z braku świadomości rodziców i nauczycieli oraz przychylności lokalnych polityków, którzy zezwalalją na gorszenie uczniów i wchodzenie do szkół. Teraz lekcje deprawacji będą odgórnie narzucone wszystkim uczniom w Polsce przez MEN. Decyzją rządu Tuska od 1 września 2025 roku do polskich szkół wchodzi obowiązkowa „edukacja seksualna”. Dla uśpienia czujności i zmylenia rodziców lekcje deprawacji ukrywać się będą pod nazwą nowego przedmiotu „edukacja zdrowotna”. Jak już wielokrotnie ostrzegaliśmy, koordynatorem powstania obowiązkowej „edukacji seksualnej” w Polsce został seksuolog Zbigniew Izdebski – współpracownik Światowej Organizacji Zdrowia WHO i niemieckich instytucji zajmujących się „edukacją seksualną”, gdyż to właśnie według wytycznych rządu Niemiec oraz ponadnarodowych instytucji mają być „edukowane seksualnie” polskie dzieci, a Izdebski ma być gwarantem wdrożenia tych standardów do polskiego systemu edukacji. Wytyczne do deprawacji seksualnej polskich dzieci zostały opracowane przez rząd Niemiec wspólnie ze Światową Organizacją Zdrowia (WHO) i opublikowane pod nazwą „Standardy Edukacji Seksualnej w Europie”. Wedle tych samych standardów, opracowanych przez WHO i Niemców, mają być teraz „edukowane seksualnie” dzieci w Polsce. Standardy te zakładają m.in. przekazywanie dzieciom wiedzy na temat masturbacji, wyrażania zgody na seks i pierwszych doświadczeń seksualnych. To wszystko ma prowadzić do tego, że dzieci mają posiąść „umiejętności negocjowania i komunikowania się w celu uprawiania bezpiecznego i przyjemnego seksu.” W domyśle również z dorosłymi. Trzeba w tym momencie przypomnieć, że koordynator polskiej „edukacji seksualnej” Zbigniew Izdebski to także współpracownik amerykańskiego instytutu Kinseya, którego twórca przeprowadzał pedofilskie eksperymenty na dzieciach oraz uczeń seksuologa Andrzeja Jaczewskiego, który popierał legalizację seksu dorosłych z dziećmi. To właśnie takie środowisko stoi za nowym, obowiązkowym przedmiotem, który decyzją rządu Tuska już od września przyszłego roku ma zostać wprowadzony do polskich szkół. Większość rodziców nie ma o tym pojęcia i jest nieświadoma ogromnego zagrożenia. Tacy rodzice mogą obudzić się dopiero wtedy, kiedy ich dziecko przyjdzie ze szkoły i opowie im o rzekomych korzyściach płynących z regularnej masturbacji lub o rzekomych zaletach oglądania pornografii. Wtedy może być już za późno na jakąkolwiek reakcję. Jednak „edukacja seksualna” stanowi zagrożenie dla WSZYSTKICH dzieci, nawet jeśli ich rodzice są świadomi sytuacji i próbują uchronić przed nią swoje dziecko. Nawet jeśli rodzic będzie próbował uodpornić swoje dziecko na przekaz płynący z „edukacji seksualnej”, to wielu innych rodziców tego nie zrobi i zdeprawowane zostanie całe otoczenie rówieśnicze naszego dziecka. Większość rówieśników pójdzie na deprawacyjne lekcje, a potem po szkole opowie naszemu dziecku o rzekomych zaletach związanych z oglądaniem pornografii, masturbacją czy homoseksualnym stylem życia. W ten sposób deprawacja prędzej czy później sięgnie również naszego dziecka. Ku przestrodze rodziców publikowaliśmy już świadectwa ofiar niemieckiej „edukacji seksualnej” – nastolatków z dobrych, katolickich rodzin, którzy przytłoczeni presją rówieśniczą, szkolną i medialną popadli m.in. w nieczystość i uzależnienia od oglądania pornografii. To jednak nie wszystko. Niemieckie standardy „edukacji seksualnej” przewidują, że deprawacja jest przymusowa i obowiązkowa dla wszystkich uczniów. Oznacza to, że rodzicom nie wolno zwalniać dzieci z lekcji deprawacji. Wielokrotnie pisaliśmy już o chrześcijańskich rodzinach w Niemczech, które były prześladowane za sprzeciw wobec „edukacji seksualnej”. Jak pisały niemieckie media, głośnym echem odbił się m.in. protest rodziców z Salzkotten w Nadrenii Północnej-Westfalii. Odmówili oni udziału swoich dzieci w lekcjach „edukacji seksualnej”, bo uznali podręcznik za zbyt „pornograficzny” i „niechrześcijański”. Sprawa trafiła do niemieckiego sądu, który skazał rodziców na 43 dni więzienia. Potem sprawa znalazła swój finał przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, który orzekł, że rodzice nie mogą z powodu swoich przekonań zwalniać dzieci z lekcji „edukacji seksualnej”. Podobnie ma być w Polsce. Minister Edukacji zapowiedziała kilka dni temu, że lekcje „edukacji seksualnej” będą obowiązkowe. Oznacza to prześladowania rodziców, którzy odmówią uczestnictwa swoich dzieci w lekcjach zgorszenia. Trzeba stanąć do walki i stanowczo przeciwstawić się planom rządu Tuska, który wdraża w Polsce międzynarodowe wytyczne deprawacji dzieci i represji rodzin. Kluczową kwestią jest to, aby rodzice przejęli odpowiedzialność za wychowanie własnych dzieci i aktywnie sprzeciwili się planom Tuska i deprawatorów seksualnych. Do zwycięstwa zła potrzeba tylko tego, aby ludzie dobrzy nic nie robili. „Edukatorzy seksualni”, aktywiści LGBT i powiązani z nimi politycy liczą na to, że polscy rodzice będą biernie przyglądać się zmianom w oświacie i podporządkują się narzucanej odgórnie przez MEN deprawacji. Najważniejsza jest więc aktywacja rodziców do działania. Dlatego nasza Fundacja opublikowała właśnie krótką broszurę, której celem jest uświadomienie polskim rodzicom jak wielkie zagrożenie czeka na ich dzieci poprzez przymusowe lekcje deprawacji, mające już od 1 września 2025 r. ukrywać się pod mylącą nazwą „edukacji zdrowotnej”. Broszura wyjaśnia czym jest „edukacja seksualna” oraz na czym polegają jej pedofilskie standardy stworzone dla polskich dzieci w Niemczech. Broszurę można za darmo pobrać z naszej strony w wersji elektronicznej w formie pliku PDF. Już teraz można również zamówić broszurę w tradycyjnej formie papierowej. Możemy wysłać Panu pocztą tyle egzemplarzy, ile zdoła Pan skutecznie rozprowadzić w swoim środowisku (np. w swojej parafii, w duszpasterstwie, w pracy, w szkole, wśród rodziny, znajomych i przyjaciół). Prosimy o wypełnienie formularza na naszej stronie. Chcemy, aby ta publikacja szybko trafiła do jak największej liczby rodziców w Polsce i zmobilizowała jak najwięcej osób do działania. Aby było to możliwe, potrzebujemy ok. 30 000 zł na druk oraz dystrybucję pierwszej partii broszur. Proszę o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić nam dotarcie z broszurą do rodziców i ostrzeżenie Polaków przed ogromnym zagrożeniem, jakim jest przymusowa deprawacja ich dzieci, którą rząd Tuska chce wprowadzić już od 1 września przyszłego roku. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPWTzw. „edukacja seksualna” to w przemoc seksualna wobec dzieci i młodzieży, której trzeba się zdecydowanie przeciwstawić. Trzeba stanąć do walki poprzez kształtowanie świadomości rodziców, co pozwoli Polakom działać w obronie swoich dzieci oraz podjąć osobiste decyzje dotyczące przyszłości swoich rodzin. Z wyrazami szacunku Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Szanowni Państwo, Właśnie rozpoczął się kolejny rok szkolny. Rok szczególny – przygotowany przez rządzącą od 2023 roku koalicję. Do tej pory, kiedy broniliśmy wartości w polskich szkołach, musieliśmy mierzyć się przede wszystkim z reprezentującymi rewolucyjną agendę organizacjami pozarządowymi. Dziś sytuacja się zmienia: do szkół z impetem wjeżdża walec uruchomiony przez państwo. Rozpoczyna się „deforma” edukacji pod patronatem rządu i ministerstwa. Zmiany, które weszły w życie w rozpoczętym roku szkolnym, polegają przede wszystkim na uszczuplaniu zakresu wiedzy, którą musi zdobyć uczeń na poszczególnych etapach edukacji. Te redukcje dotknęły w sposób szczególny przedmiotów humanistycznych: treści z języka polskiego i historii. Zapewne wielokrotnie słyszeli już Państwo o tym, że do grona „wyrzuconych” weszli m.in. św. Jan Paweł II, św. Maksymilian Kolbe, Zawisza Czarny, Żołnierze Niezłomni, Jan III Sobieski i jego zwycięzcy husarze pod Wiedniem z 1683 r. i wielu innych. Paradoksalnie, na liście lektur pozostał „Rok 1984” George’a Orwella, choć ta książka opisuje świat, o jakim marzy zapewne część lewicowych ideologów. Życzę, by znaleźli Państwo czas na to, by porozmawiać o tych postaciach i wydarzeniach z dziećmi w domu, bo w twórcy „nowej” edukacji uznali, że na nich czasu w szkole poświęcać nie warto.Wspieram walkę o dobrą szkołę!Ale tegoroczne zmiany to zaledwie wstęp do tego, co czeka nas w kolejnych latach. Jak oceniają eksperci, już za rok, pod płaszczykiem edukacji zdrowotnej, przemycane będą treści związane z edukacją seksualną. Do dziecięcych umysłów będzie sączona pro-„tęczowa” i pro-aborcyjna wizja świata To, co piszę, może wydać się Państwu zbyt złowieszcze i wyolbrzymione. Ale przecież same „Ministry” zapowiadają, że wprowadzane dziś zmiany będą pogłębiane. Dość wspomnieć, że w trakcie jednej z parad środowisk LGBT Monika Sikora, wiceminister w resorcie Funduszy i Polityki Regionalnej, stwierdziła, że nie widzi nic złego w tym, aby dzieci w polskich szkołach spotykały się z drag queen, czyli mężczyznami przebierającymi się za kobiety i odgrywającymi w ten sposób ich role. Na innym froncie resort rozpoczął piłowanie katolików i rugowanie lekcji religii ze szkół publicznych. Minister Nowacka z niezwykłą impertynencją zadeklarowała, że redukcja tego przedmiotu do 1 godziny tygodniowo jest to „rzecz, którą obiecała” i „zamierza ją przeprowadzić”. Decyzja ta wywołała ogromny sprzeciw. Tysiące katolików wyraziło swój sprzeciw składając podpisy pod różnorakimi petycjami, w tym pod naszą petycją „Religia zostaje w szkole!”, którą podpisało już ponad 44 000 sygnatariuszy. Podjęto też działania prawne: Konferencja Episkopatu Polski zwróciła się do I prezes Sądu Najwyższego z petycją o wystąpienie do Trybunału Konstytucyjnego. Wreszcie, Trybunał wydał postanowienie zawieszające stosowanie rozporządzenia MEN ws. lekcji religii. Zwycięstwo w tej bitwie (choć nie ostateczne) nie może nas jednak uśpić. Tak, dzięki Państwa wsparciu możemy reagować na pojawiające się wyzwania i przeciwstawiać się szkodliwej polityce rządu Donalda Tuska. Jednak stawiam sprawę jasno – znaleźliśmy się w zupełnie nowej sytuacji, która wymaga od nas jeszcze większej mobilizacji, zaangażowania i wysiłku.Wspieram walkę o polską młodzież!Intencje rządu wydają się jasne: zmierzają do stworzenia systemu edukacji, z którego znikną treści patriotyczne i chrześcijańskie, a w ich miejsce pojawią przekazy wyjęte z rewolucyjnej agendy aktywistów gender. Ideologia zastąpi wiedzę, a system edukacji stanie się jednym z elementów kontroli umysłów i postaw. Musimy włożyć jeszcze więcej pracy w te wszystkie działania, które pomagają młodzieży odrzucić naciski promotorów rewolucji obyczajowej i które ostrzegają rodziców przed ich zgubnymi skutkami. Dlatego podejmujemy współpracę z wieloma środowiskami, którym zależy na dobru polskich dzieci i na ich spokojnej, wolnej od ideologii edukacji. W poniedziałek uczestniczyliśmy w konferencji Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły, zrzeszającej ponad 70 organizacji, które sprzeciwiają się narzucanemu przez resort kierunkowi zmian. Grono zgromadzonych pod ministerstwem ekspertów i edukatorów m.in. z Instytutu Ordo Iuris, Fundacji Mamy i Taty, ze Stowarzyszenia Nauczyciele dla Wolności i z Ruchu Ochrony Szkoły m.in.:apelowało w obronie przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie, który ma być zastąpiony edukacją zdrowotną wg standardów WHO;przypominało o pierwszeństwie rodziców w wychowaniu swoich dziecinegatywnie oceniało ograniczenie w zadawaniu prac domowych;krytykowało brak działań resortu w walce z cyberuzależnieniem;wezwało rodziców do czujności i do zaangażowania w szkołach ich dzieci.Nieustannie naciskamy na polityków również poprzez apele i petycje: tę wspomnianą dotyczącą religii, jak również wzywającą do pozostawienia w podstawie programowej kształcenia ogólnego przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie, oraz kolejną, wzywającą do ograniczenia korzystania ze smartfonów na terenie szkół, o której pisałem Państwu kilka tygodni temu. Wreszcie, w najbliższych tygodniach uruchomiamy nową odsłonę naszego programu „Szkoła Przyjazna Rodzinie”. Chcemy budować sieć szkół „bezpiecznych” dla dzieci i młodzieży, których dyrektorzy zobowiążą się do podejmowania działań prorodzinnych na terenie własnej placówki, jak również do uniemożliwiania propagowanie treści szkodliwych dla dzieci i młodzieży, ze szczególnym uwzględnieniem ideologii gender. Równocześnie takim szkołom i pracującym w nich nauczycielom będziemy rozsyłać materiały (publikacje, konspekty, karty pracy) dotyczące głównych zagadnień społecznych (ochrony życia, rozwijania małżeństwa, obrony suwerenności), które mogą wykorzystywać na zajęciach. Zaoferujemy im także możliwość spotkań z ciekawymi gośćmi dla rodziców i uczniów. Wkrótce umożliwimy nowym szkołom dołączenie do programu, o czym Państwa na pewno poinformuję. I powtórzę też jeszcze raz to, co nie tak dawno pisałem Państwu wspólnie z mec. Jerzym Kwaśniewskim z Instytutu Ordo Iuris, ale chciałbym, aby to mocno wybrzmiało: w ostatnich miesiącach ruszyliśmy w Polskę, by spotykać się osobiście z uczniami, rodzicami i nauczycielami. Ale i w najbliższych miesiącach czeka nas kilkanaście takich spotkań poświęconych kwestiom suwerenności, edukacji seksualnej, cyberuzależnień, ideologii gender, często połączonych z prezentacją filmu „To nic takiego” o prawdziwych korzeniach edukacji seksualnej. Te wszystkie działania są owocem Państwa zaangażowania i udzielanego nam wsparcia finansowego. I potrzebujemy go nadal, aby stawiać kolejne kroki na drodze, którą idziemy. Z tego powodu już dziś proszę Państwa o dalszą pomoc – aby nasze działania były skuteczne, potrzebujemy jej na każdym ich etapie: od planowania po realizację. Kwestia obsługi administracyjnej, przygotowania specjalnych certyfikatów, usług ekspertów, ale także i obsługa logistyczna dojazdów to dla nas naprawdę bardzo duże koszty. Dlatego bardzo Państwa proszę o wsparcie naszych działań na rzecz obrony polskiej szkoły przed ideologiczną destrukcją kwotą 50 zł, 100 zł, 200 zł lub nawet większą!Wspieram takie działania Centrum Życia i Rodziny!Powtórzę raz jeszcze: znaleźliśmy się w krytycznym momencie. Stoimy naprzeciw rządowej machiny ze wszystkimi jej możliwościami finansowymi, organizacyjnymi, propagandowymi. Nie możemy jednak ustąpić pola. Stworzymy punkty oporu, bastiony zdrowego rozsądku, przyczółki normalności. Będziemy informować, przestrzegać, przekonywać, otwierać oczy. Dostarczymy argumentów. Tam, gdzie to możliwe, będziemy wsadzali kij w szprychy rządowych zakusów na młodzież. Bardzo liczę na Państwa pomoc. Bo kiedyś będziemy musieli przekazać pałeczkę kolejnym pokoleniom, biegnącym w cywilizacyjnej sztafecie. Zadbajmy o to, by było komu. Serdecznie pozdrawiam |
Wspieram działania Centrum Życia i Rodziny! Dane do przelewu: Centrum Życia i Rodziny Skrytka pocztowa 99, 00-963 Warszawa 81Nr konta: 32 1240 4432 1111 0011 0433 7056, Bank Pekao SAZ dopiskiem: „Darowizna na działalność statutową Centrum Życia i Rodziny” |
Szanowni Państwo! Piotr K., były wiceprezydent Gdańska ds. edukacji, został właśnie skazany przez sąd za pedofilię. Usłyszał wyrok wykorzystania seksualnego małoletniego i doprowadzenia go do tzw. innej czynności seksualnej. Wcześniej Piotr K. publicznie domagał się ukarania wolontariuszy naszej Fundacji za organizację akcji „Stop pedofilii” na ulicach Gdańska. Piotr K. to współpracownik gdańskiego lobby LGBT, odpowiedzialny jako wiceprezydent za wdrażanie w szkołach Gdańska tzw. „edukacji seksualnej”. To właśnie z inicjatywy tego środowiska zostałem skazany na rok ograniczenia wolności za organizację kampanii „Stop pedofilii” w Gdańsku. Urząd Miasta Gdańsk i współpracujące z nim organizacje lobby LGBT od dawna prześladują wolontariuszy naszej Fundacji za kampanię „Stop pedofilii”. Chcą wszelkimi metodami nas uciszyć, gdyż „edukacja seksualna” oparta o te same standardy co w Gdańsku ma być wprowadzona w szkołach całej Polski. Nie możemy się na to zgodzić! Sąd w Gdańsku wydał właśnie wyrok na Piotra K., byłego wiceprezydenta Gdańska ds. edukacji. Został skazany za seksualne wykorzystanie małoletniego. Nieprawomocny wyrok to m.in. 1 rok więzienia, warunkowo zawieszony na okres próby wynoszący 3 lata, oraz kwota 5 000 zł zadośćuczynienia. Trzy miesiące temu w Gdańsku zapadł prawomocny wyrok sądu wobec mnie. Jako członek zarządu naszej Fundacji zostałem skazany na 1 rok ograniczenia wolności i 15 000 zł kary za organizację mobilnej akcji informacyjnej „Stop pedofilii” na ulicach Gdańska. Miesiąc wcześniej za udział w tej samej akcji „Stop pedofilii” na pół roku ograniczenia wolności sąd w Gdańsku skazał kierowcę naszej furgonetki Adriana. Nasza kampania dotyczyła deprawacyjnego programu tzw. „edukacji seksualnej”, który władze Gdańska wdrażały w szkołach przy współudziale lokalnych aktywistów LGBT. Za pomocą akcji społecznych i kampanii furgonetkowych ostrzegaliśmy rodziców z Gdańska przed lekcjami deprawacji. Osobą odpowiedzialną za kwestie edukacyjne z ramienia Urzędu Miasta Gdańsk był wiceprezydent Piotr K. I to właśnie Piotr K. był jedną z osób, które aktywnie zabiegały o to, abyśmy zostali skazani za organizację akcji „Stop pedofilii”. Piotr K. jako wiceprezydent Gdańska oficjalnie poparł zawiadomienie do prokuratury, jakie przeciwko nam złożyli aktywiści LGBT z organizacji Tolerado domagający się ukarania nas w związku z furgonetkową akcją „Stop pedofilii” na ulicach Gdańska. Sprawa ciągnęła się od 2019 roku. 28 lutego 2019 r. aktywiści LGBT wraz z wiceprezydentem Piotrem K. zorganizowali w Gdańsku specjalną konferencję prasową, podczas której złożyli na nas donos do prokuratury. W trakcie konferencji głos zabrała m.in. Marta Magott, wiceprezes Tolerado, która powiedziała: „…czujemy się jako osoby homoseksualne bezpośrednio dotknięci jakimikolwiek sugestiami próbującymi zestawić nas z osobami wykorzystującymi seksualnie dzieci.” Gdy Marta Magott mówiła te słowa, tuż obok niej stał Piotr K., który został właśnie skazany przez sąd za pedofilię i wykorzystanie seksualne małoletniego. Do podobnej sytuacji doszło dwa miesiące temu w Szczecinie. Kierowca naszej furgonetki Jan Bienias został skazany przez sąd na 30 000 zł kary za udział w akcji „Stop pedofilii„, ostrzegającej rodziców przed „edukacją seksualną”. Wyrok na Jana zapadł krótko po tym, jak do opinii publicznej przedostała się informacja, że polityk Koalicji Obywatelskiej i lider lokalnego lobby LGBT trafił do więzienia za pedofilię. Krzysztof F., bo o nim mowa, prowadził razem ze swoim homoseksualnym partnerem restaurację w centrum Szczecina, w której organizował „randki LGBT”. Był współzałożycielem Stowarzyszenia Równość na Fali, które najpierw działało pod nazwą Kampania Przeciw Homofobii Szczecin. W sierpniu 2020 roku Krzysztof F. wykorzystał seksualnie 13 letniego chłopca. Przed gwałtem usiłował podać dziecku narkotyki. Gdy sąd w Gdańsku skazywał mnie na rok ograniczenia wolności za organizację akcji „Stop pedofilii”, skazujący mnie sędzia argumentował, że nasza kampania „Stop pedofilii” utrudnia aktywistom LGBT „działalność edukacyjną”. Ta działalność „edukacyjna” to forsowanie w polskich szkołach tzw. „edukacji seksualnej” według Standardów Edukacji Seksualnej opracowanej przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) i rząd Niemiec. Piotr K. w 2020 roku wziął udział w propagandowym wiecu „Jestem LGBT”, w trakcie którego wyrażał swoją solidarność z aktywistami LGBT, obiecując wdrażanie w życie kolejnych żądań politycznych i prawnych tego środowiska. Jednym z takich zrealizowanych już żądań było wprowadzenie do szkół Gdańska programu „edukacji seksualnej” zatytułowanego ZdrovveLove, prowadzonego według Standardów Edukacji Seksualnej w Europie autorstwa WHO i rządu Niemiec. W ramach tego programu gdańscy uczniowie dowiadywali się m.in., że: – „Istnieją przeróżne sposoby masturbacji, poszczególne osoby mogą stosować niepowtarzane techniki lub przedmioty.” – „Jeżeli jesteś osobą LGBT, to masz prawo nią być i tworzyć takie relacje intymne, jakie będą dla Ciebie i Twojego partnera, partnerki lub partnerów satysfakcjonujące”. Gdański program „edukacji seksualnej” zakłada promocję wśród uczniów zachowań homoseksualnych, transseksualizmu, „zmiany płci”, antykoncepcji, masturbacji oraz posiadania wielu partnerów seksualnych równocześnie. Skazany za pedofilię wiceprezydent Gdańska Piotr K. przyznawał, że gdański program „edukacji seksualnej” został stworzony w oparciu o wytyczne WHO i niemieckich instytucji. Wśród tych wytycznych znajduje się m.in.: Dzieci w wieku 0-4 lat mają być zachęcane do masturbacji. W wieku 4-6 lat dzieci mają wyrażać uczucia seksualne takie jakie podniecenie oraz rozwijać w sobie szacunek dla różnych „norm seksualnych”. W wieku 6-9 lat dzieci mają zrozumieć, na czym polega wyrażanie zgody na seks. W wieku 9 lat dzieciom należy przekazać informacje na temat pierwszych doświadczeń seksualnych i orgazmu. „Edukacja seksualna” według Standardów Edukacji Seksualnej ma prowadzić do tego, że dzieci mają posiąść „umiejętności negocjowania i komunikowania się w celu uprawiania bezpiecznego i przyjemnego seksu”. W Gdańsku forsowano zajęcia z takiej „edukacji seksualnej” w czasie gdy za kwestie edukacji odpowiadał skazany za pedofilię były wiceprezydent Piotr K. Umiejętność wyrażania przez dzieci zgody na seks nie jest potrzebna dzieciom. Jest potrzebna pedofilom. Właśnie dlatego nasza Fundacja jest prześladowana za utrudnianie aktywistom LGBT „działalności edukacyjnej” i za ostrzeganie rodziców przed „edukacją seksualną”. Próby wdrożenia w Polsce „edukacji seksualnej” na wzór niemiecki, inspirowane Standardami WHO, były już wielokrotnie podejmowane. Od wielu lat odbywa się to lokalnie w miastach takich jak Gdańsk, Warszawa, Poznań czy Wrocław, gdzie lokalne władze zezwalają organizacjom „edukatorów seksualnych” wchodzić do szkół z wulgarnymi i deprawacyjnymi zajęciami. Teraz „edukacja seksualna” ma zostać odgórnie narzucona we wszystkich szkołach w Polsce. Decyzją Donalda Tuska we wszystkich szkołach mają odbywać się lekcje „edukacji seksualnej”. Nowy przedmiot, dla zmylenia czujności rodziców, ma nazywać się „Edukacja zdrowotna”. Rzekomo prozdrowotny charakter tego przedmiotu zachwala rząd. Dokładnie takiej samej argumentacji używał skazany za pedofilię Piotr K. – „edukacja seksualna” w Gdańsku również miała mieć charakter „prozdrowotny”. To, co stało się w Gdańsku, ma mieć teraz wymiar ogólnopolski i wejść do wszystkich szkół. Szerzej informowaliśmy już o tym na naszej stronie. Jako społeczeństwo musimy powstrzymać plany deprawatorów wobec naszych dzieci. Trzeba działać i walczyć, aby „edukacja seksualna” w ogóle nie weszła do polskich szkół. Nasza Fundacja Pro-Prawo do Życia mobilizuje Polaków do działania i organizuje opór w całej Polsce. Organizujemy niezależne akcje społeczne i docieramy do rodziców z ostrzeżeniem. W związku z nasileniem się działań deprawatorów w ostatnim czasie, musimy organizować kolejne akcje uliczne, kampanie furgonetkowe, wystawy i akcje plakatowe. Jak najwięcej osób powinno się dowiedzieć czym jest „edukacja seksualna” i kto za tym stoi. Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Z wyrazami szacunkuFundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Szanowni Państwo! Zbigniew Izdebski, który z nadania rządu Tuska koordynuje wdrażanie niemieckiej „edukacji seksualnej” w polskich szkołach, otrzymał niedawno niemiecki medal za wkład w „edukację seksualną”. Dla Tuska to właściwy człowiek na właściwym miejscu, który ma wyznaczyć standardy dla polskich dzieci. Prestiżowe odznaczenie nadała Izdebskiemu niemiecka organizacja, której były prezes homoseksualista Helmut Kentler był uczestnikiem wstrząsającej afery pedofilskiej – przekazywał bezdomne dzieci do adopcji pedofilom! Uważał, że kontakt seksualny między dziećmi i dorosłymi nie jest szkodliwy, więc opracował koncepcję „wspólnego mieszkania dzieci i pedofilów”. Jego następca na stanowisku prezesa organizacji, która odznaczyła Izdebskiego, twierdził, że dzieci mają prawo do seksualnych relacji z dorosłymi. Ci ludzie to twórcy niemieckiej „edukacji seksualnej”, która teraz ma objąć swym zasięgiem wszystkie dzieci w Polsce! Trzeba stanąć do walki i odeprzeć zagrażającą nam inwazję. Tydzień temu pisaliśmy o tym, że rząd Tuska planuje przeforsować „edukację seksualną” do wszystkich szkół w Polsce. Koordynatorem tego procesu został seksuolog Zbigniew Izdebski. Na jaw wychodzą kolejne, wstrząsające fakty z tym związane. Zaledwie dwa miesiące przed tym, jak rząd Donalda Tuska wyznaczył prof. Zbigniewa Izdebskiego na stanowisko koordynatora zespołu mającego zadanie wdrożyć w polskich szkołach „edukację seksualną”, Izdebski jako pierwszy Polak w historii został uhonorowany specjalnym medalem przez Niemieckie Towarzystwo Społeczno-Naukowych Badań nad Seksualnością (DGSS) za „szczególne zasługi w dziedzinie badań nad seksualnością człowieka i edukację seksualną”. Prezesem DGSS był homoseksualista Helmut Kentler, główny uczestnik przerażającej afery pedofilskiej. Choć brzmi to jak scenariusz horroru, wszystko wydarzyło się naprawdę. W ramach „eksperymentu seksuologicznego” niemieckie władze przez 30 lat przekazywały bezdomne dzieci do adopcji pedofilom. Wszystko pod przykrywką „badań naukowych” prowadzonych przez Helmuta Kentlera. Jak informuje portal Deutsche Welle: „Przez całe dziesięciolecia młodociani z instytucji opieki nad dziećmi i młodzieżą byli celowo oddawani pod opiekę pedofilom z kryminalną przeszłością, a działo się to w ramach sieci obejmującej całe Niemcy (…) Postawy pedofilskie i przemoc seksualna wobec dzieci i młodzieży były nie tylko tolerowane, wspierane i legitymizowane, ale i wewnątrz niej stosowane (…) Kentler wierzył, że pedofile jako ojcowie zastępczy lepiej zaopiekują się swoimi podopiecznymi niż inni rodzice zastępczy. Określił tę praktykę jako „eksperyment naukowy”. Fakt, że mężczyźni w zamian mogliby domagać się seksu, nie był przeszkodą dla powszechnie uznanego psychologa i seksuologa. Pedofile otrzymywali nawet pieniądze na opiekę. Ludzie działający w ramach stworzonej przez Kentlera sieci bądź sami dopuszczali się przemocy seksualnej, bądź ją czynnie ułatwiali lub świadomie tolerowali.” Następcą Kentlera na stanowisku prezesa niemieckiego DGSS był Ernest Borneman, który twierdził, że dzieci mają prawo do seksualnych relacji z dorosłymi. Jedna z prac „naukowych” Bornemana jest oficjalnie podana w źródłach Standardów Edukacji Seksualnej w Europie, opracowanych przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) i rząd Niemiec. To właśnie według tych standardów mają być „edukowane seksualne” wszystkie dzieci w Polsce. Warto w tym momencie przypomnieć, że Standardy Edukacji Seksualnej przewidują, że dzieci już w wieku 6-9 lat mają być świadome swoich rzekomych „praw seksualnych” oraz rozumieć kwestię wyrażania zgody na seks. Za opracowaną w Niemczech i eksportowaną stamtąd na całą Europę koncepcją „edukacji” seksualnej stoją ludzie, którzy wychwalali rzekome korzyści wynikające z kontaktów seksualnych między dziećmi a dorosłymi oraz wzywali do uczenia dzieci masturbacji i innych perwersji seksualnych. Teraz decyzją rządu Donalda Tuska niemiecka „edukacja seksualna” ma się rozpocząć również w polskich szkołach. Jak już ostrzegaliśmy, będzie się to działo pod przykrywką nowego przedmiotu o nazwie „Edukacja zdrowotna”. Rządowa propaganda twierdzi, że nowy przedmiot będzie nauczał dzieci o profilaktyce zdrowotnej oraz zachęcał do sportowego stylu życia, zdrowego odżywiania się i dbania o prawidłowy sen. Skoro tak, to dlaczego koordynatorem odpowiedzialnym za powstanie tego przedmiotu i opracowanie do niego podstawy programowej został seksuolog Zbigniew Izdebski, który otrzymał od Niemców medal za wkład w rozwój „edukacji seksualnej”…? Polacy nie powinni dać się omamić i oszukać propagandowymi hasłami. W tym wszystkim chodzi o jedno – o dotarcie do naszych dzieci w szkołach z przekazem oswajającym z rozwiązłością seksualną i aborcją oraz zachętami do oddawania się masturbacji i homoseksualnemu stylowi życia. Innymi słowy – o zniszczenie sumień dzieci i młodzieży. To jednak nie wszystko. W Niemczech „edukacja seksualna” jest od dziesięcioleci obowiązkowa dla wszystkich uczniów. Docelowo tak ma być również w Polsce. Jak pisze Deutsche Welle: „Wychowanie seksualne w niemieckich szkołach ma już ponad 50-letnią tradycję (…) W 1968 roku konferencja ministrów edukacji krajów związkowych (wówczas jeszcze tylko Niemiec Zachodnich) zatwierdziła po raz pierwszy „Zalecenia ws. wychowania seksualnego w szkołach”. Od tej pory lekcje wychowania seksualnego są w Niemczech obowiązkowe (…) O zwolnieniu dzieci z tych lekcji nie ma jednak mowy. Za nieprzestrzeganie obowiązku szkolnego grożą rodzicom wysokie grzywny. Kilka lat temu głośnym echem odbił się protest rodziców – baptystów z Salzkotten w Nadrenii Północnej-Westfalii. Odmówili oni udziału swoich dzieci w lekcjach wychowania seksualnego, bo uznali podręcznik za zbyt „pornograficzny” i „niechrześcijański” (…) Sprawa trafiła do sądów, a rodzice, którzy nie chcieli płacić grzywny, odsiedzieli do 43 dni w więzieniu. Sprawa miała swój finał przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, który orzekł, że rodzice nie mogą z powodu swoich religijnych przekonań zwalniać dzieci z lekcji.” Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPCz) orzekł, że rodzice nie mogą zwalniać swoich dzieci z obowiązkowych lekcji „edukacji seksualnej”. Taka wykładnia ETPCz będzie obowiązywała również w Polsce. Na poziomie europejskim sprawa jest już przesądzona – „edukacja” seksualna ma być obowiązkowa według Standardów Edukacji Seksualnej w Europie autorstwa WHO i rządu Niemiec. Wielu rodziców jest biernych wobec zagrożenia „edukacji seksualnej”. Mówią, że jeżeli to wejdzie w życie, to po prostu zwolnią swoje dzieci z tych lekcji. Jak pokazuje przykład Niemiec i wyroku ETPCz nie będzie to możliwe. Nawet jeżeli na jakimś etapie wdrażania „edukacji seksualnej” do polskich szkół będzie można jeszcze odmówić udziału dziecka w zajęciach, to w praktyce w niczym to nie pomoże, kiedy większość rówieśników pójdzie na deprawacyjne lekcje, a potem po szkole opowie naszemu dziecku o rzekomych zaletach związanych z oglądaniem pornografii, masturbacją czy homoseksualnym stylem życia. Deprawacja prędzej czy później sięgnie również naszego dziecka. „Edukacja seksualna” w szkołach oznacza, że WSZYSTKIE dzieci w Polsce są zagrożone. Dlatego trzeba działać. W najbliższych dniach nasza Fundacja zamierza zintensyfikować niezależne akcje informacyjne oraz mobilne kampanie społeczne z użyciem furgonetek. Coraz lepsza pogoda sprawia, że będziemy mogli dotrzeć do większej liczby Polaków na ulicach. Chcemy także przygotować się do zbliżającego się sezonu tzw. „parad równości” LGBT, które publicznie stawiają polityczne żądanie objęcia wszystkich dzieci w Polsce „edukacją seksualną”. Przygotowaliśmy nowe zabudowy i plandeki naszych furgonetek, związane z aktualną sytuacją i ostrzegające rodziców przed „edukacją seksualną”. Chcemy też kupić nowe plakaty i bannery. Potrzebujemy na te cele ok. 16 000 zł. Proszę o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić nam wysłanie furgonetek na ulice polskich miast i organizację kolejnych kampanii ostrzegających Polaków przed zagrożeniem deprawacją ich dzieci. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Korzenie tzw. „edukacji seksualnej” sięgają środowisk, które publicznie postulowały legalizację współżycia dorosłych z dziećmi oraz podnosiły rzekome „dobrodziejstwa” z tego wynikające. Teraz „edukacja seksualna” ma zostać wdrożona we wszystkich szkołach w Polsce. Trzeba się temu przeciwstawić i ratować przyszłość naszego narodu. Z wyrazami szacunkuFundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Szanowni Państwo, już za tydzień posłowie będą decydować o życiu dzieci nienarodzonych w Polsce. Połączona akcja Ordo Iuris i Centrum Życia i Rodziny, w ramach której zachęcaliśmy do dzwonienia i pisania e-maili do posłów, odbiła się szerokim echem w mediach. Pisał o niej NaTemat, Wysokie Obcasy i Gazeta Wyborcza, która z niepokojem odnotowała, że wysłaliśmy „listy na skrzynki mailowe około miliona osób w całej Polsce”. Jeśli do tej pory nie udało się Państwu zapoznać z naszym apelem, załączamy go poniżej i zachęcamy Państwa do nadrobienia zaległości, bo sprawa jest absolutnie pilna. Mówiąc krótko – chcemy, by telefony polskich posłów w najbliższych dniach rozgrzały się do czerwoności, a ich skrzynki mailowe zalały apele o szacunek do ludzkiego życia. Wierzymy, że tym pokażemy, że mamy wpływ na decyzje polityków. Już teraz bardzo dziękujemy za tak liczny i życzliwy odzew na naszą akcję! Odpowiadając na liczne pytania i prośby o pomoc, przyczyniliśmy się do uruchomienia specjalnej strony ObronaNienarodzonych.pl, na której można znaleźć:przykładową instrukcję, jak przeprowadzać rozmowę z posłem lub pracownikiem biura poselskiego;adresy, telefony i e-maile do parlamentarzystów (z podziałem na województwa). Serdecznie zachęcamy Państwa do skorzystania z tej strony i do udziału w naszej akcji, która tak zaniepokoiła lewicowych dziennikarzy! Wiemy, że wiele biur poselskich nie odbiera już telefonów. Jednak gorąco zachęcamy, by dzwonić do nich do skutku – o różnych porach dnia. A potem – prosimy o wysłanie maila. Niech nie myślą, że wyborców można ignorować!Gazeta Wyborcza opublikowała wczoraj artykuł, w którym czytamy: Ordo Iuris oraz Centrum Życia i Rodziny interweniują ws. planowanych sejmowych prac nad projektami ustaw liberalizujących prawo aborcyjne. Wysłali ponad milion maili, w których proszą odbiorców o kontakt z biurami poselskimi posłów, by zdecydowanie przeciwstawić się „bestialskim przepisom”. Tak! Proponowane przepisy ustaw proaborcyjnych są „bestialskie”, bo nie tylko łamią konstytucyjne prawa człowieka, ale wprost – są zamachem na ludzkie niewinne życie! Dlatego pokażmy całemu lobby aborcyjnemu, że nie ustąpimy w walce o prawa nienarodzonych! Cała nasza praca jest możliwa tylko dzięki bezinteresownej hojności Polaków, którym zależy na obronie godności każdego człowieka i jego życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Dzięki Państwa wsparciu możemy śmiało koordynować ogólnopolską akcję nacisku na polityków – w obronie bezbronnych, niewinnych dzieci nienarodzonych, które mają być zabijane w łonach swoich matek. Aby obronić ich życie, musimy działać szybko, sprawnie i profesjonalnie. A żeby było to możliwe, potrzebujemy także Państwa pomocy. Dlatego bardzo prosimy Państwa o wsparcie Centrum Życia i Rodziny kwotą 50 zł, 100 zł, 200 zł lub dowolną inną, dzięki czemu będziemy mogli kontynuować nasze akcje w obronie prawa do życia dzieci nienarodzonych.Wspieram działania Centrum Życia i Rodziny! Serdecznie pozdrawiamy PS. Wiemy, że do biur poselskich czasem nie jest łatwo się dodzwonić. Zachęcamy jednak, aby się nie zrażać i próbować! A jeśli nie uda się porozmawiać – to prosimy o wysłanie wiadomości e-mail. Nie możemy się poddawać, gdy na szali leży życie nienarodzonych dzieci, bo tylko my jesteśmy dziś ich głosem w świecie coraz bardziej zdominowanym przez propagatorów cywilizacji śmierci. Wspólnie obronimy ich prawo do życia! Temat: W Sejmie decydująca batalia w obronie życia: Niech nas usłyszą!Data: wtorek, 3 kwietnia 2024 r. Szanowni Państwo, przed miesiącem pisaliśmy Państwu o przełomowym zjednoczeniu sił Instytutu Ordo Iuris i Centrum Życia i Rodziny. Dzisiaj – w imieniu połączonego zespołu ekspertów Instytutu oraz organizatorów Marszów dla Życia i Rodziny – chcemy zaprosić Państwa do wywarcia bezpośredniego wpływu na prace Sejmu RP. Działając wspólnie możemy ocalić tysiące dzieci przed aborcyjną śmiercią! Już na przyszły czwartek, 11 kwietnia, Szymon Hołownia zapowiedział pierwsze czytanie w Sejmie aż czterech projektów proaborcyjnych ustaw. Marszałek Sejmu wyraził też zadowolenie, że aktualna kadencja Sejmu będzie pierwszą od 1996 r., w której projekty ustaw ułatwiające dokonywanie aborcji nie zostaną odrzucone w pierwszym czytaniu. Złożone projekty dopuszczają nawet aborcję „na życzenie” do 12. tygodnia ciąży, a w przypadku poważnych chorób wrodzonych dzieci – zezwalają na zabicie dziecka nawet na godzinę przed jego narodzinami. Ani rząd, ani marszałek Sejmu nie zawracają sobie głowy tym, że tak bestialskie przepisy aborcyjne są oczywiście sprzeczne z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej, co jednoznacznie potwierdził Trybunał Konstytucyjny w 1997 roku, a następnie w roku 2020! Dlatego to właściwy czas, by działać wspólnie! Właśnie w tym celu powołaliśmy program „Masz Wpływ!”, łączący doświadczenie i wiedzę ekspertów i prawników Instytutu Ordo Iuris z praktyką całego zespołu Centrum Życia i Rodziny, odpowiedzialnego od lat za skuteczne kampanie społeczne i setki Marszów dla Życia i Rodziny. Aby program „Masz Wpływ!” odniósł sukces, chcemy zaprosić do udziału w jego projektach wszystkich Sympatyków Instytutu Ordo Iuris oraz Centrum Życia i Rodziny. A jest nas łącznie niemal milion! Co dziś mogą Państwo zrobić dla obrony życia i dzieci w Polsce? Wystarczy niewiele. Doświadczenie uczy, że nic tak nie wpływa na decyzje polityków, jak osobisty kontakt ze strony wyborców. Dlatego zachęcamy Państwa do wykonania jednego, dwóch, a może nawet pięciu telefonów do biur poselskich posłów z Państwa okręgu. Po takiej rozmowie warto także napisać do posła krótkiego maila z wyrazem sprzeciwu wobec aborcji i jej ustawowej promocji. Numery telefonów biur poselskich oraz adresy e-mail posłów można znaleźć na sejmowej stronie, gdzie w prosty sposób można odnaleźć dane kontaktowe do biur poselskich parlamentarzystów z Państwa okręgu wyborczego. Wystarczy tylko na tej stronie wybrać swoje województwo, a następnie nazwisko konkretnego posła. W dolnej części sejmowego profilu każdego z posłów, znajduje się zakładka „Biuro poselskie”, pod którą u większości posłów znajdziemy zarówno numer telefonu do biura, jak i adres e-mail do posła. Rozmowa z pracownikiem biura poselskiego nie musi być długa. Chcemy po prostu, aby nasi przedstawiciele w Sejmie wiedzieli, że nie zgadzamy się na wprowadzanie barbarzyńskich przepisów aborcyjnych i ułatwień w zabijaniu niewinnych, nienarodzonych dzieci! Co ważne, zależy nam, aby takie telefony otrzymali od Państwa nie tylko posłowie, na których oddali Państwo swój głos. O naszym sprzeciwie powinni wiedzieć również politycy tych partii, które zgłosiły te nieludzkie projekty: Koalicji Obywatelskiej, Lewicy, Trzeciej Drogi. Zwłaszcza oni!Pomagam bronić życia!W tych dniach najważniejsze są telefony i bezpośredni kontakt z biurami poselskimi. Jednak nasz głos musi wybrzmieć także za tydzień we czwartek, gdy 11 kwietnia Sejm będzie dyskutował o metodach legalnego zabijania niewinnych dzieci. Aby wstrząsnąć posłami, którzy w zaciszu sal sejmowych chcą w spokoju rozprawiać o sprawach życia i śmierci – w ścisłej koordynacji z wieloma organizacjami obrońców życia – planujemy zorganizować tego dnia kilka ważnych wydarzeń. Już od 8:00 rano wolontariusze naszego programu „Masz Wpływ!” będą przed Sejmem, a wraz z nami wielki dzwon „Głos nienarodzonych”. Każdy przechodzień będzie mógł uderzyć w dzwon, by upomnieć się o życie niewinnych dzieci i poszanowanie dla ich praw. Chcemy, aby jego dźwięk wdarł się aż na salę plenarną i poruszył sumienia polityków. O godzinie 11:00 weźmiemy udział w posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu ds. Dziedzictwa Św. Jana Pawła II, gdzie nasi eksperci przedstawią konstytucyjne i wynikające z systemu praw człowieka gwarancje życia dzieci w prenatalnym okresie rozwoju. To nauczanie Papieża Polaka miało tak wielki wpływ na globalną świadomość wartości życia ludzkiego, że od czasu Jego pontyfikatu obserwujemy przebudzenie postaw pro-life nie tylko wśród młodych katolików, ale także w doktrynie prawnej. O godzinie 14:00 organizujemy pod Sejmem konferencję prasową środowisk pro-life, na której omówimy przesłanki sprzeczności z Konstytucją projektów dyskutowanych w Sejmie, opierając się na przygotowanych przez naszych ekspertów opiniach prawnych. Konferencję dopełni symboliczna akcja „Dziecko ma swoje miejsce!”, podczas której każdy uczestnik wydarzenia będzie mógł symbolicznie podnieść z ziemi figurkę dziecka nienarodzonego i umieścić ją w dziecięcym wózku. O godz. 15:00 w bazylice św. Krzyża rozpocznie się Msza św., po której odbędzie się przemarsz pod Sejm. Więcej szczegółów na temat wydarzeń 11 kwietnia znajdą Państwo na tej stronie internetowej. Niech parlamentarzyści dowiedzą się, że Polacy nie godzą się na to, aby dzieci były w naszej Ojczyźnie zabijane w majestacie prawa! Aborcja nie jest ok. Aborcja to nie wybór, ale wyrok śmierci. Niech to usłyszą! Teraz, gdy zapadają kluczowe decyzje, musimy dać politykom i lobby aborcyjnemu jasny sygnał: nie ustąpimy w walce o życie dzieci nienarodzonych!Wspieram działania Centrum Życia i Rodziny!Każdy wykonany przez Państwa telefon do biura poselskiego, każdy e-mail do posła i każda darowizna przekazana na organizację tej wielkiej akcji nacisku będzie ważnym sygnałem wysłanym w stronę polityków: Polacy oczekują Waszej aktywnej obrony życia! Stoimy naprzeciw machiny, dysponującej ogromnymi środkami i krzyczącej jednym głosem na ulicach całego świata: „moje ciało, moja sprawa”. Wobec nadciągającego zagrożenia, my również musimy stanąć ramię w ramię i zbudować mur, który ma jeszcze szanse powstrzymać napór cywilizacji śmierci. To decydujący moment, kiedy nie możemy zawieść! Liczymy na Państwa i serdecznie pozdrawiamy Jerzy Kwaśniewski, Prezes Instytutu Ordo IurisMarcin Perłowski, Dyrektor Centrum Życia i Rodziny |
Wspieram działania Centrum Życia i Rodziny! Dane do przelewu: Centrum Życia i Rodziny Skrytka pocztowa 99, 00-963 Warszawa 81Nr konta: 32 1240 4432 1111 0011 0433 7056, Bank Pekao SAZ dopiskiem: „Darowizna na działalność statutową Centrum Życia i Rodziny” SWIFT: PKOPPLPWIBAN: PL32 1240 4432 1111 0011 0433 7056 Centrum Życia i Rodziny Skrytka Pocztowa 99, 00-963 Warszawatel. +48 22 629 11 76 |
Szanowni Państwo! Tuż po tym, jak Donald Tusk zapowiedział prześladowania lekarzy i szpitali za odmowę aborcji, rozpoczął się medialny atak na Szpital im. Falkiewicza we Wrocławiu. Prześladowania jak na rozkaz zaczęły w tym samym momencie największe polskojęzyczne media. Powód? W ciągu ostatnich dwóch lat nie dokonano w tym szpitalu ani jednej aborcji. Co więcej, do szpitalnej kaplicy uroczyście sprowadzono relikwie błogosławionej niedawno polskiej rodziny Ulmów, która w trakcie wojny ukrywała Żydów przed Niemcami. Takie ataki będą się nasilały również na inne placówki, ponieważ według planów Tuska i aborcyjnego lobby wszystkie polskie szpitale mają być ośrodkami aborcyjnymi, a głównym kryterium oceny pracy szpitala ma być to, czy wykonuje on aborcję! Jeśli będziemy bierni, to już wkrótce może nie być szpitali bezpiecznych dla kobiet, dzieci i wszystkich naszych rodzin. Musimy działać! Jak na komendę, niemal w tym samym czasie, największe polskojęzyczne media opublikowały na swoich łamach artykuły szkalujące Szpital im. Falkiewicza we Wrocławiu i nową dyrekcję tej placówki. Media głównego nurtu piszą m.in. o „draństwie” i złym traktowaniu pacjentek, do jakiego ma rzekomo dochodzić w tym szpitalu. A konkretnie chodzi o to, że od dwóch lat nie zamordowano w tym szpitalu poprzez aborcję żadnego dziecka w łonie matki. Szpital, w którym w ostatnim czasie nie dokonano żadnej aborcji, znalazł się na celowniku aborcyjnego lobby. Innym powodem ataków jest to, że wedle relacji medialnych nowa dyrekcja szpitala to „ortodoksyjni katolicy”. Objawiło się to m.in. uroczystym sprowadzeniem do szpitalnej kaplicy relikwii błogosławionej, polskiej rodziny Ulmów, zamordowanej przez Niemców w trakcie II wojny światowej za ukrywanie Żydów. Obecność relikwii w szpitalu ma promować świętości małżeństwa i rodziny oraz świadomość, że ludzkie życie zaczyna się od poczęcia. Gazeta Wyborcza, jako jedno z mediów atakujących placówkę, opisała sytuację w Szpitalu Falkiewicza słowami: „Tam jest jak w sekcie.” Warto w tym momencie przypomnieć, że w USA ośrodki aborcyjne prowadzi Świątynia Szatana, która jest oficjalnie zarejestrowanym na terenie Stanów Zjednoczonych związkiem wyznaniowym. W ośrodkach tych nie tylko namawia się kobiety do aborcji, ale także zachęca do wykonywania przed aborcją satanistycznych i okultystycznych rytuałów. Informowaliśmy już o tej wstrząsającej sprawie. To wszystko jakoś nie przeszkadza mediom głównego nurtu… Przeszkadza im za to brak aborcji, oraz obecność relikwii i tematu pomocy udzielanej Żydom przez Polaków. Nie powinno nas dziwić, że w tych atakach przodują polskojęzyczne media, których właścicielem jest duży, niemiecki koncern wydawniczy. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, aby spojrzeć na wydarzenia we wrocławskim szpitalu z perspektywy planów rządu Donalda Tuska, który wykonuje polecenia międzynarodowego lobby aborcyjnego. Tusk zapowiedział, że każdy lekarz, który odmówi aborcji, będzie z urzędu ścigany przez prokuratora. Karany ma być również cały szpital, w którym odmówi się kobiecie aborcji. Medialne ataki na szpital Falkiewicza to zapowiedź tych prześladowań oraz „rozpoznanie”, którego celem jest sprawdzenie nastrojów Polaków i tego, jaka będzie reakcja społeczna. Docelowo, szpitale w Polsce mają być oceniane przede wszystkim przez pryzmat tego, czy dokonuje się w nich aborcji. Na pierwszym miejscu nie będzie ogólna jakość opieki zdrowotnej, ilość dostępnych świadczeń, czas oczekiwania do lekarza czy nowoczesność sprzętu medycznego, tylko to, czy można w nim zamordować dziecko poprzez aborcję. „Czy dokonujecie aborcji?” – będą pytać prokuratorzy, kontrolerzy i urzędnicy Ministerstwa Zdrowia. Od odpowiedzi na to pytanie będą zależały dalsze losy dyrekcji, lekarzy i całego szpitala, który wedle zapowiedzi Tuska ma utracić kontrakt z NFZ za odmowę aborcji, co w praktyce będzie skutkowało koniecznością likwidacji oddziału ginekologicznego lub nawet całej placówki! Czas oczekiwania na niektóre zabiegi czy operacje w polskich szpitalach to nawet kilka lat. Pomimo tego, działania rządu skupiają uwagę opinii publicznej przede wszystkim na kwestii dostępu do aborcji. Nie jest to przypadek i nie jest to „temat zastępczy”, za jaki uważają aborcję liczni komentatorzy. Aborcja to jeden z głównych filarów anty-moralnej rewolucji, która opanowała już umysły i sumienia społeczeństw Zachodu, a teraz w szybkim tempie wdziera się do Polski. Celem tej rewolucji jest biologiczne, kulturowe i cywilizacyjne zniszczenie naszego narodu. Już teraz możemy mówić o katastrofie demograficznej – rodzi się najmniej Polaków od początku prowadzenia pomiarów. Upowszechnienie aborcji jeszcze bardziej przyspieszy zapaść demograficzną, co będzie miało ogromne skutki dla wszystkich w wymiarze moralnym, społecznym i gospodarczym. Kwestia aborcji to jednak nie tylko przyszłość, to również teraźniejszość. Co plany Tuska i aborcyjnego lobby oznaczają w praktyce dla każdego z nas? Jeżeli wszystkie szpitale w Polsce staną się ośrodkami aborcyjnymi, to nigdzie kobieta w ciąży nie będzie mogła czuć się bezpiecznie. Jeśli za odmowę aborcji lekarzowi będzie groził prokurator, a szpitalowi jego zamknięcie, to oczywiste jest, że aborcja będzie promowana, a pacjentki będą jeszcze bardziej do niej namawiane. Już teraz lekarzom wystarczy podejrzenie choroby u dziecka, aby zacząć wywierać presję na rodziców w celu dokonania aborcji. „W tej sytuacji to jedyne wyjście” – słyszą od lekarzy rodzice dzieci, u których podejrzewa się chorobę lub wady genetyczne. W naszej Fundacji mamy wiele świadectw od kobiet, których dzieci miały urodzić się niepełnosprawne lub obarczone poważnymi wadami. Po porodzie okazywało się, że prognozy i przepowiednie lekarzy były błędne, a dzieci rodziły się zdrowe, lub odzyskiwały sprawność po odpowiednim leczeniu i terapii. Dzieci te przeżyły tylko dlatego, że ich rodzice nie ulegli emocjonalnej presji i szantażom lekarzy-aborcjonistów, którym nie chciało się zaopiekować dziećmi w łonach matek. Woleli wypisać skierowanie na aborcję i mieć „problem” z głowy. Jeżeli aborcyjne lobby zrealizuje swoje plany, to wszystkie rodziny w Polsce będą zagrożone, gdyż aborcja ma stać się domyślną, standardową opcją sugerowaną w trakcie wizyty kobiety w ciąży u ginekologa. Już za kilka dni, od najbliższej środy do piątku, w Sejmie RP zacznie się debata na temat projektów ustaw, których celem jest upowszechnienie w Polsce aborcji i zmuszenie wszystkich szpitali do stania się ośrodkami aborcyjnymi. Musimy to powstrzymać! Musimy stawić opór! W czwartek 11 kwietnia, w trakcie trwania sejmowej debaty, nasza Fundacja organizuje w Warszawie Marsz w obronie dzieci. Zaczynamy Mszą Św. o godz. 15:00 w bazylice Świętego Krzyża, po czym o 16:00 gromadzimy się na wiecu pod pomnikiem Kopernika, skąd przejdziemy pod Sejm RP. Takie akcje nasi wolontariusze przez kilka lat organizowali regularnie pod Szpitalem im. Falkiewicza we Wrocławiu, gdzie w latach 2009-2016 zamordowano w wyniku aborcji 21 nienarodzonych dzieci. Modliliśmy się o zaprzestanie aborcji, o przemianę serc pracowników szpitala, pokazywaliśmy prawdę o zabijaniu dzieci przechodniom i personelowi. W ciągu ostatnich dwóch lat nie dokonano w tym szpitalu ani jednej aborcji. Zmieniła się dyrekcja placówki, która deklaruje prawo do życia dla wszystkich swoich pacjentów. Teraz szpital atakowany jest przez aborcjonistów za to, że nie zabija. Pan Jezus zapewnił nas, że: „jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich.” Wielu aborcjonistów, pro-aborcyjnych polityków i najważniejszych liderów aborcyjnego lobby nawróciło się pod wpływem modlitwy i kontaktu z prawdą o aborcji. W wielu miejscach na świecie udało się ograniczyć aborcję pomimo ogromnej presji ze strony mediów i aktywistów radykalnej lewicy (m.in. w wielu stanach USA, gdzie wprowadzono prawne zakazy aborcji, co doprowadziło do zamknięcia licznych „klinik” aborcyjnych). Takie zmiany w Polsce również są możliwe, ale musimy być konsekwentni i nieustępliwi w modlitwie oraz działaniu w obronie życia. Dlatego proszę o przekazanie dowolnej kwoty i umożliwienie nam w ten sposób prowadzenia dalszej walki o życie. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPWO wrocławskim szpitalu im. Falkiewicza głośno jest we wszystkich mediach, gdyż w ciągu ostatnich dwóch lat nikogo w nim nie zamordowano. Medialne ataki na tę placówkę to wstęp do tego, co czeka wszystkie szpitale w Polsce, jeśli nie staniemy do walki z aborcyjnym lobby i usłużnymi mu politykami. Z wyrazami szacunku Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Szanowni Państwo! Dziecko w łonie matki jest pasożytem, a jego abortowanie jest bezpieczniejsze dla kobiety od wyrwania zęba – stwierdziła otwarcie w trakcie telewizyjnej debaty o aborcji lekarz-ginekolog Anna Orawiec. Ta przerażająca wypowiedź padła publicznie tuż przed głosowaniem w sprawie upowszechnienia aborcji, które już wkrótce ma odbyć się w Sejmie. Aborcjoniści od dawna między sobą mówią tak pogardliwie o dzieciach poczętych, a od jakiegoś czasu zaczęli to robić publicznie. Zbiega się to w czasie z planami sejmowej legalizacji aborcji i groźbami wypowiadanymi przez Donalda Tuska, który zapowiedział, że każdy lekarz, który odmówi aborcji, będzie ścigany z urzędu przez prokuratora. Plan lobby aborcyjnego jest taki: wszyscy lekarze w Polsce bez wyjątku mają być specjalistami od likwidacji dzieci-pasożytów i mają sugerować aborcje wszystkim kobietom w ciąży! To atak na biologiczne fundamenty istnienia naszego narodu. Musimy działać! 11 kwietnia organizujemy w Warszawie Marsz w obronie dzieci i planujemy kolejne akcje. Proszę, aby włączyli się Państwo do walki o życie. To historyczny moment, który zaważy o przyszłości Polski. Wstrząsające i szeroko komentowane w mediach słowa padły podczas niedawnej debaty o aborcji, która odbyła się na Kanale Zero. Nagranie doczekało się już ponad 419 000 wyświetleń. Zacznijmy od tego, że słowo „debata” trzeba w tym przypadku umieścić w cudzysłowie, ponieważ na 4 zaproszonych do studia gości w zasadzie tylko 1 osobę można określić jako przeciwnika aborcji. Stosunek sił w „debacie” był więc już od samego początku 3:1 na rzecz aborcjonistów. Jedną z osób zaproszonych do tej „debaty” była lekarz-ginekolog dr Anna Orawiec, która powiedziała: „Z punktu widzenia biologii pasożytnictwo, to jest sytuacja, w której jeden organizm zabiera od drugiego i nie daje nic w zamian. No i ciąża w pewien sposób jest taką sytuacją, ponieważ płód nie odżywia w żaden sposób kobiety. Więc jest pasożytem.” Orawiec otwarcie powiedziała też, że jest zwolennikiem aborcji i zasugerowała, że popiera pro-aborcyjny projekt ustawy Tuska, który już wkrótce będzie głosowany w Sejmie RP: „Uważam, że to kobieta powinna podjąć decyzję czy chce być w ciąży, czy chce ją zakończyć. Jeżeli pacjentka zdecyduje się na wykonanie aborcji do 12. tygodnia, jest to na tyle bezpieczna procedura, bezpieczniejsza niż wyrywanie zębów mądrości”. Propaganda hitlerowska w podobny sposób nazywała podludzi, głównie Polaków i Żydów, przeznaczonych do eksterminacji. Na określenie podludzi używano słów takich jak robaki, insekty, wszy i szczury. Podobnym słowem jest pasożyt, które w języku aborcyjnej propagandy określa dzieci w łonach matek – istoty pozbawione praw i przeznaczone do likwidacji. Warto w tym momencie przypomnieć, że projekt Donalda Tuska, który już wkrótce będzie głosowany w Sejmie, odbiera prawny status człowieka dzieciom poczętym poprzez usunięcie odpowiednich zapisów z polskiego prawa. Z punktu widzenia naukowego wypowiedź dr Orawiec jest oczywistą bzdurą, tym bardziej, że pasożytnictwo dotyczy dwóch organizmów różnych gatunków, a nie tego samego gatunku. Jest to wiedza z zakresu lekcji biologii w szkole podstawowej. Jednak dla aborcyjnego lobby i powiązanych z nim polityków nie ma to najwyraźniej żadnego znaczenia. W czasach PRL istniało powiedzenie: „nie matura a chęć szczera zrobi z ciebie oficera”, oznaczające priorytety, jakimi kierowano się w doborze kadr do budowy komunistycznych „elit”. Nadrzędną wartością była wierność partii i ideologii, a kompetencje schodziły na dalszy plan. Przysłowiowy oficer lub jakikolwiek inny urzędnik państwowy mógł ledwo umieć czytać i pisać, ale jeśli posłusznie wykonywał polecenia to był promowany i awansowany. Podobną sytuację obserwujemy dzisiaj m.in. w służbie zdrowia. Promowani, awansowani i zapraszani do telewizji są „eksperci”, których zadaniem jest upowszechnianie aborcyjnej ideologii, w zamian za co mogą liczyć na opiekę ze strony pro-aborcyjnych patronów. Porównująca dzieci do pasożytów dr Anna Orawiec znalazła ostatnio zatrudnienie w nowej klinice MSWiA, która wedle informacji medialnych ma stać się „ośrodkiem najwyższej rangi” w Polsce. W tym samym czasie lekarze sprzeciwiający się aborcji są prześladowani. Proceder ten trwa w Polsce już od wielu lat. Warto w tym momencie przypomnieć chociażby sprawę prof. Bogdana Chazana, członka Rady naszej Fundacji, który został wyrzucony ze szpitala przez ówczesną prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz z PO, gdyż odmówił abortowania dziecka. Do czego to wszystko prowadzi? Wszyscy lekarze w Polsce mają być aborcjonistami. Właśnie o to chodzi Tuskowi i jego ministrom, którzy są jedynie podwykonawcami projektu narzuconego nam przez międzynarodowe lobby aborcyjne. To dlatego forsują projekty ustaw, które już po Świętach Wielkanocnych będą głosowane w Sejmie. To dlatego chcą prześladować lekarzy za odmowę aborcji. W tym wszystkim chodzi o to, aby aborcja stała się domyślną, standardową opcją w trakcie wizyty kobiety u ginekologa. Dodatkowo, deklaracja światopoglądowa w sprawie aborcji ma być wyznacznikiem tego, czy ktoś może zostać lekarzem ginekologiem czy nie. Za wierność linii ideologicznej wyznaczonej przez rząd i lobby aborcyjne będą awanse. Za sprzeciw wobec aborcji będzie czekał prokurator. To medyczna rewolucja, którą właśnie przeprowadza w Polsce międzynarodowe lobby aborcyjne. Jeżeli ich plan wejdzie w życie, zagrożeni będą wszyscy – każda rodzina w Polsce i każda kobieta. Każde poczęte dziecko będzie zagrożone aborcją, gdyż jedynymi lekarzami będą aborcjoniści wywierający emocjonalną presję na pacjentki. Musimy stanąć do walki! 11 kwietnia, w trakcie sejmowej debaty nad aborcją, nasza Fundacja organizuje w Warszawie Marsz w obronie dzieci. Dołączają do nas kolejne organizacje i środowiska. Kolejne osoby deklarują, że przyjadą razem z nami na Marsz. Sejmowe głosowanie może być przełomowym momentem, od którego zależeć będzie życie milionów Polaków i przetrwanie naszego narodu. Dlatego musimy być w trakcie głosowania pod Sejmem.W obliczu ataku na biologiczne istnienie Narodu bierność oznacza współudział. Wobec zdrady polityków zwykli Polacy mają obowiązek stanąć w obronie najmniejszych Polaków. Liczne demonstracje przyczynią się zapewne do opamiętania wystarczającej grupy posłów, aby zablokować mordercze ustawy. Skłonią też Prezydenta do zawetowania ustaw, jeśli większość posłów poprze zabijanie małych Polaków. Zapraszam do udziału w Marszu. Udzielimy wszelkich informacji i pomocy. Prosimy tylko o zarejestrowanie się na naszej stronie internetowej. Równolegle do Marszu, nasza Fundacja organizuje w całej Polsce niezależne kampanie informacyjne i publiczne modlitwy różańcowe w intencji powstrzymania aborcji oraz przemiany serc wszystkich ludzi uwikłanych w proceder aborcji. Pan Jezus powiedział: „jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich.” Wielu aborcjonistów i najważniejszych liderów aborcyjnego lobby nawróciło się pod wpływem modlitwy i kontaktu z prawdą o aborcji. Kolejne takie nawrócenia są możliwe, ale musimy być konsekwentni i nieustępliwi w modlitwie i naszych akcjach. Proszę o umożliwienie nam tych działań. W najbliższym czasie potrzebujemy ok. 16 000 zł. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Międzynarodowe lobby aborcyjne i usłużni mu politycy tacy jak Donald Tusk chcą zamienić lekarzy-ekspertów od ratowania życia w terminatorów, którzy swoich umiejętności i autorytetu medycznego użyją do mordowania dzieci i emocjonalnego terroryzowania ich matek. Plany rządu Tuska i aborcyjnego lobby zakładają, że tacy mają być wszyscy lekarze w Polsce. Musimy się temu przeciwstawić, dlatego proszę o pomoc. Z wyrazami szacunku, Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Szanowni Państwo, Kiedy czytam o tym, co działo się w londyńskiej klinice Tavistock dla osób z dysforią płciową, to mam tylko jedno skojarzenie. Rzeźnia. Genderowa, ideologiczna rzeźnia, w której zniszczono życie tysiącom dzieci i nastolatków. Proszę wybaczyć mi uniesienie, ale przeprowadzony audyt ujawnił, że było to miejsce niczym z horroru. Dlaczego? Choćby dlatego, że operacje „zmiany płci” przeprowadzano tam bez względu na wiek pacjenta. W ciągu ostatniej dekady skierowano do niej niemal 400 małych dzieci. 12 z nich miało zaledwie 3 lata, 61 – 4 lata. Było także 140 pięciolatków i 169 sześciolatków. Na szczęście nie u wszystkich przeprowadzono procedurę. Śledztwo dziennikarskie przeprowadzone przez dziennikarkę BBC Hannah Barnes ujawniło jeszcze więcej przerażających szczegółów. Klinika Tavistock to miejsce, w którym:szantażowano rodziców, że jeśli nie zgodzą się na zmianę płci, ich dziecko się zabije;aktywiści trans wysyłali e-maile, wywierając presję, by pracownicy kliniki podawali blokery dojrzewania i hormony jak najszybciej;bez żadnych podstaw medycznych, bez rzetelnej diagnozy i prób szukania prawdziwych przyczyn odczuwanej dysforii, zmieniano dzieciom płeć.Ale po latach genderowego szaleństwa zarówno rodzice, jak i brytyjskie władze zauważyły to, co powinno być jasne dla od samego początku: ideologia gender wyrządza naszym dzieciom nieodwracalną krzywdę. I dzięki Bogu klinika została zamknięta. I wiele wskazuje na to, że Wielka Brytania naprawdę budzi się z pseudotęczowego letargu. Zaledwie kilka dni temu podjęto tam kolejną ważną decyzję: lekarze w Anglii nie mogą już przepisywać dzieciom środków blokujących dojrzewanie, aby ułatwić im „zmianę płci”. Badacze prowadzący obecnie przegląd usług związanych z tożsamością płciową zgłosili bowiem poważne wątpliwości. Dotyczą zarówno bezpieczeństwa ich stosowania, jak i skuteczności klinicznej. Okazało się, że istnieją „luki w dowodach” dotyczące rzekomej odwracalności wpływu blokerów dojrzewania na ciała, a także psychikę dzieci. Lekarze wskazali, że nie jest do końca jasne, jak działają takie środki. Czy jedynie „wstrzymują” okres dojrzewania czy też są po prostu początkiem nieodwracalnego procesu, którego kulminacją jest „zmiana płci”. Jak podkreśla New York Times, rosną obawy dotyczące „długoterminowych skutków fizycznych i innych konsekwencji” przyjmowania blokerów. Można jedynie powiedzieć: szkoda, że tak późno. Dopiero, gdy setki żyć zostało nieodwracalnie zniszczonych. Gdy tylu młodych ludzi, nieświadomych w pełni konsekwencji tego, na co namawiają ich lekarze, zaprzepaściło swoje szanse na zostanie rodzicami. I po prostu na zdrowe, wolne od bólu i dźwigania ciężaru błędów młodości życie. Czy na podobne opamiętanie możemy liczyć także w Polsce?Pomagam chronić młodzież!Trudno mieć na to nadzieję, zwłaszcza obserwując działania polityków, którzy „puszczają oczko” do krzewicieli ideologii gender. Bo choć teraz rządzący nie wychylają się z tematem tranzycji nieletnich, to jeszcze w okresie kampanii Donald Tusk zapowiedział, że ma już przygotowane projekty ustaw dotyczących ułatwienia „upiornych procedur sądowych w przypadku osób transseksualnych”. I nie trzeba było długo czekać na pierwsze oznaki tego „ułatwienia”. W początkach tego roku Minister Sprawiedliwości Adam Bodnar wycofał z Sądu Najwyższego zapytanie w kwestii procedury zmiany płci. Dotyczyło ono udziału najbliższej rodziny w sprawach sądowych dotyczących zmiany płci. W ocenie ministra: „(…) skierowanie tego wniosku miało utrudnić przeprowadzenie powyższej procedury”. To oczywiście tylko niewielki krok – ale w jasno określonym kierunku. Rządzący nie zamierzają zrobić nic, aby chronić polskie dzieci przez horrorem ideologii gender. Przykład: brak jakichkolwiek reakcji po tym, jak mający tysiące czytelników portal Gazeta.pl zupełnie bez krygowania się promuje wywiad z transaktywistką Eweliną Negowetti. Działaczka chwali się, że pomaga „transiątkom” w zdobyciu bindera (czyli specjalnych bandaży lub koszulki do spłaszczania biustu) za plecami rodziców: Zdarzało się, że wysyłałam binder schowany do ćwiczeń z niemieckiego albo w opakowaniu płyty CD. „Bo rodzice przeglądają rzeczy i mogliby go wyrzucić”. Wielkie fundacje propagujące tranzycje jako lek na całe zło, wciąż bezkarnie polecają usługi psychologów czy seksuologów, którzy za pieniądze, w trakcie jednej wizyty są gotowi wystawić zaświadczenia o występowaniu dysforii płciowej. Czy to medycyna czy już szarlataneria? Wiele młodych osób zachłyśniętych ideologią gender mówi, że o do eksperymentowania z hormonami i blokerami dojrzewania zostali zachęceni przez „znajomych w internecie”, którzy, przekonywali ich, że rozwiązaniem ich problemów będzie „zmiana płci”. I wreszcie to, co pisałem Państwu kilka tygodni temu: z podstawy programowej nauczania biologii wykreślono punkt, w którym mowa o tym, że nie należy bez konsultacji z lekarzem przyjmować preparatów hormonalnych. To tylko kilka przykładów tego, jak ten obłęd podskórnie trawi nas – Polaków. A będzie tylko gorzej, bo u władzy znaleźli się ludzie, którzy ideologię i żądania środowisk trans przedkładają nad dobro dzieci. Ostatnią nadzieją na przebudzenie pozostają więc zwykli ludzie: rodzice, nauczyciele, a przede wszystkim sama młodzież. Dlatego w Centrum Życia i Rodziny to właśnie do nich adresujemy nasze działania.Chcę pomóc w walce z ideologią gender!Pod koniec ubiegłego roku zorganizowaliśmy konferencję ekspercką pt. Tranzycja – „zmiana płci” czy nowa odsłona ideologii?, która cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. Wówczas przekonaliśmy się, jak bardzo potrzebne są w Polsce takie działania. Wśród nas są już rodzice, którzy mierzą się z dramatem zaburzeń tożsamości płciowej swoich dzieci. Nauczyciele, którzy doświadczają problemów w pracy, sprzeciwiając się zmianie zaimków czy imion swoich uczniów albo na to, by korzystali z toalet przeznaczonych dla płci przeciwnej, bo rzekomo to z nią się identyfikują. To ludzie, którzy rozumieją, że prawdziwą miłością i prawdziwą pomocą nie jest utwierdzanie dzieci w myśleniu, że „urodziły się w niewłaściwym ciele”. I to właśnie oni zwracają się do nas po pomoc. Otrzymujemy zaproszenia do szkół, aby informować rodziców o zagrożeniu ideologią gender, która często bez ich świadomości wkrada się do umysłów ich dzieci. Służymy pomocą nauczycielom, informując o przysługujących im prawach. Ostrzegamy i alarmujemy, jak dzieci mogą zetknąć się z tą ideologią i narazić się na „tęczowe pranie mózgu”. Zachęcam Państwa do kontaktu z nami, jeśli chcielibyście Państwo zaprosić naszych ekspertów także do Państwa miejscowości. Być może takie spotkanie otworzy oczy rodzicom i wychowawcom. Być może w ten sposób ochronimy jakiegoś młodego człowieka przed popełnieniem nienaprawialnych błędów. Szczególnie ważne jest dla nas właśnie dotarcie do młodzieży. Dlatego przygotowaliśmy także e-book „Chciałbym być sobą”, w którym przedstawiamy historie młodych ludzi, którzy dali się zmanipulować „tęczowym” ideologom. Mając zaledwie kilkanaście lat, podjęli tragiczne w skutkach decyzje. Ale podjęli też walkę o swoje życie i zdecydowali się powrócić do biologicznej płci. Broszurę „Chciałbym być sobą” mogą Państwo pobrać ze strony SzlachetnyPiatek.pl/publikacja. Serdecznie do tego zachęcam, bo takie świadectwa działają lepiej niż najgrubsze naukowe opracowania! Przeciwstawienie się tej barbarzyńskiej ideologii to wymagające i kosztowne zadanie. Organizacja konferencji, logistyka spotkań czy przygotowywanie publikacji łączą się z dużymi wydatkami: od wynagrodzenia za pracę zaangażowanych w to ekspertów aż po koszty promocji wydarzeń i materiałów, aby informacja o nich dotarła do jak największej liczby osób. Wiem jednak, że musimy to robić, bo – jak mogli Państwo przeczytać powyżej – wiele wskazuje, że Polska nie zamierza iść drogą Wielkiej Brytanii, ale raczej bezrefleksyjnie akceptować kolejne ideologiczne pomysły. Nie możemy pozwolić, aby w Warszawie, Krakowie czy Gdańsku zaczęły działać takie „rzeźnie” jak Tavistock. Dlatego proszę Państwa o wsparcie naszych działań i kampanii w walce z ideologią gender, zwłaszcza w kwestiach ochrony przed nią polskiej młodzieży datkiem w wysokości 50 zł, 100 zł czy 200 zł lub nawet większej.Wspieram działania Centrum Życia i Rodziny!Tylko dzięki Państwa zaangażowaniu możemy stawać naprzeciw tej ideologicznej machinie. Tak bowiem należy określić to, z czym się mierzymy: to przede wszystkim wielki biznes, w którym uczestniczą z jednej strony „kliniki” tranzycyjne, z drugiej zaś napędzające im klientów media, korporacje, politycy i celebryci, którzy w blasku pseudotęczowego „postępu” chcą ocieplić swój wizerunek. A do tego zastępy transaktywistów, którzy nie cofną się przed niczym, by zwerbować kolejne młode ofiary. I w Polsce są setki, a może i tysiące młodych ludzi, których możemy jeszcze uratować przed zniszczeniem sobie życia. To o nich toczy się ta walka. Liczę na Państwa zaangażowanie i serdecznie pozdrawiam |
Wspieram działania Centrum Życia i Rodziny! Dane do przelewu: Centrum Życia i Rodziny Skrytka pocztowa 99, 00-963 Warszawa 81Nr konta: 32 1240 4432 1111 0011 0433 7056, Bank Pekao SAZ dopiskiem: „Darowizna na działalność statutową Centrum Życia i Rodziny” SWIFT: PKOPPLPWIBAN: PL32 1240 4432 1111 0011 0433 7056 Centrum Życia i Rodziny Skrytka Pocztowa 99, 00-963 Warszawatel. +48 22 629 11 76 |
Szanowni Państwo! W środowisku aktywistów LGBT wybuchła właśnie ogromna afera. Wyciekła korespondencja, z której wynika, że najbardziej wpływowi członkowie tęczowego lobby doskonale wiedzą o tym, że faszerowanie dzieci tzw. „blokerami hormonalnymi” może powodować raka, samobójstwa, ciężkie powikłania, choroby i śmierć. Pomimo tego, dalej promują te preparaty wśród dzieci i młodzieży zachęcając do tzw. „tranzycji”. To jednak nie wszystko. Aktywiści LGBT i powiązane z nimi środowiska tzw. „medycyny genderowej” wiedzieli, że dzieci nie potrafią wyrazić świadomej zgody na „tranzycję” i w imię ideologii celowo okaleczali najmłodszych poprzez amputacje różnych części ciała. Korespondencja ujawnia również, że aktywiści LGBT fascynowali się kastrowaniem dzieci (!) oraz wiedzieli, że trauma jest powszechnym zjawiskiem wśród osób poddanych „zmianie płci”. Sprawa jest wstrząsająca. Proszę przeczytać o szczegółach. Jako pierwszy w polskich mediach poinformował o sprawie Łukasz Sakowski pisząc, iż do internetu trafiły wewnętrzne dokumenty i rozmowy członków organizacji World Professional Association for Transgender Health (WPATH). Temat szerzej w języku polskim opracował Waldemar Krysiak na łamach portalu Tysol, którego publikację streszczę poniżej. WPATH to jedna z najbardziej wpływowych organizacji aktywistów LGBT i gender na świecie. Skupia znanych lekarzy, chirurgów i psychologów promujących „afirmację płciową”, czyli faszerowanie ludzi hormonami i okaleczanie, co ma upodobnić mężczyzn do kobiet, kobiety do mężczyzn, a w niektórych przypadkach kompletnie skasować płeć. WPATH jest również autorem tzw. „Standardów opieki”, czyli wytycznych dotyczących transseksualistów, które mają wpływ na szpitale, lekarzy i polityków na całym świecie. Co takiego zawierają dokumenty, które wyciekły do sieci? Najbardziej szokujące informacje dotyczą dzieci. Ideolodzy i aktywiści LGBT na całym świecie twierdzą, że dzieci są w stanie wyrażać świadomą zgodę na „tranzycję”, czyli przyjmowanie blokerów hormonalnych oraz nieodwracalne operacje chirurgiczne takie jak amputacja piersi czy organów rozrodczych. WPATH oficjalnie twierdzi to w swoich zaleceniach mówiąc, że jest to rzekomo udowodnione naukowo. Ostatecznie, dziecko zawsze może zostać „doinformowane” przez specjalistów, czyli aktywistów LGBT. Tymczasem sami aktywiści i ideolodzy LGBT między sobą mówią coś zupełnie przeciwnego: dzieci nie rozumieją, na czym polega „tranzycja” i jakie są jej długofalowe skutki, w związku z czym nie mogą wyrazić świadomej zgody. Jeden z aktywistów, będący współautorem „Standardów opieki” dla transseksualistów przyznaje wprost, że dzieci nie są w stanie pojąć skutków „tranzycji”, ponieważ „poza zakresem ich rozwoju jest, by zrozumieć, w jakim stopniu niektóre z tych interwencji medycznych na nich wpłyną”. Szokująca jest różnica między oficjalnymi wytycznymi co do skutków tranzycji na płodność, a tym co członkowie WPATH przyznają między sobą. Oficjalne wytyczne organizacji mówią, że dzieci są w stanie zrozumieć, że „zmiana płci” oznacza często chemiczną i mechaniczną sterylizację. W swoim własnym gronie eksperci mówią jednak: dziecko nie jest w stanie pojąć, czym płodność w ogóle jest. Jeden z najczęściej pojawiających się w dokumentach ekspertów, dr Daniel Metzger (endokrynolog), podkreśla, że „dobrym pomysłem jest rozmowa z 14-latkami na temat zachowania płodności”, ale jednocześnie wie, iż informacje o negatywnych konsekwencjach „tranzycji” do młodych nie docierają. „Wiem, że mówię do ściany”, potwierdza doktor. Na zewnątrz jednak ta sama osoba udaje, że nieletni są w stanie zrozumieć, co stanie się z nimi po tranzycji. Dr Metzger przyznaje w upublicznionych dokumentach: „większość dzieci nie jest w ogóle w stanie rozmawiać o tym w poważny sposób”. Jak dziecko może mieć jakąkolwiek świadomość na temat działania preparatów takich jak blokery hormonalne hamujące proces dojrzewania? Takiej świadomości nie ma nawet nastolatek, który dopiero co zaczyna lekcje biologii w szkole. Ujawniona korespondencja potwierdza, że aktywiści LGBT doskonale o tym wiedzą i wykorzystują to, aby krzywdzić kolejne dzieci. To jednak nie wszystko. „Eksperci” od „medycyny LGBT” opowiadają o dzieciach, którym zaczęto zmieniać płeć w wieku 4 lat, o podawaniu blokerów hormonów 10-latkom, o tym, że NIE powinno się czekać z tymi eksperymentami do dorosłości, o tym, że znaczna część transseksualistów żałuje swojej bezpłodności, oraz o tym, że wczesna „tranzycja” może w organizmie doprowadzić do tworzenia się guzów w mózgu i do nekrozy, czyli obumierania i gnicia części ciała. Pojawiają się też wątki prawdziwie tragiczne: „eksperci” LGBT przyznają, że część osób, którymi się zajmowali i które przeszły „tranzycję” w młodym wieku, jako osoby dorosłe przechodzą przez tortury komplikacji i umierają. Jeszcze bardziej wstrząsające są rozmowy „ekspertów” WPATH na temat prób zmiany mężczyzn w kobiety, a kobiet w mężczyzn. Ten proces to głównie amputacja zdrowych piersi oraz ucinanie męskich jąder. Jedna z „lekarek gender” chwali się w rozmowach, że przeprowadziła 20 takich zabiegów kastracji na nieletnich chłopcach! „Eksperci” LGBT przyznają między sobą, że to wszystko może mieć fatalne skutki zdrowotne dla „pacjentów”, lecz pomimo to polecają takie okaleczanie ciała nagrywając o tym materiały na TikToka, które trafiają do dzieci. Co więcej, aktywiści LGBT z WPATH promują wśród dzieci bycie… eunuchem. W „Standardach opieki” eunuchom poświęcony jest specjalny podrozdział. Eunuchy opisywane są jako osoby „którym przypisano męskie cechy przy narodzeniu”, które jednak uważają, że „ich prawdziwe ja najlepiej wyraża się terminem eunuch. Osoby identyfikujące się jako eunuchy zazwyczaj pragną poddać się zabiegowi chirurgicznego usunięcia narządów rozrodczych lub uczynienia ich niefunkcjonalnymi.” Rozdział poświęcony eunuchom zawiera nie tylko twierdzenie, że dzieci mogą identyfikować się jako eunuchy i że jest to poprawna dla nich tożsamość, ale także hiperłącze do strony internetowej, gdzie anonimowi fetyszyści zbierają się i dzielą swoimi fantazjami o kastrowaniu dzieci! Wątek na wewnętrznym forum komunikacyjnym WPATH dostarcza również dowodów na to, że „zmiany płci” dokonuje się nawet na dzieciach opóźnionych rozwojowo oraz upośledzonych umysłowo dorosłych, którzy mają problemy z najbardziej podstawowym zrozumieniem samych siebie i otoczenia. Aktywiści LGBT wymieniają w swoich wewnętrznych materiałach m.in. przypadek mężczyzny z poważnymi zaburzeniami, który w dzieciństwie został zdiagnozowany z autyzmem, a teraz twierdzi, że ma 85 różnych osobowości, z których głównym „dowódcą” jest osobowość żeńska. I temu choremu psychicznie mężczyźnie zaczęto podawać kobiece hormony i usunięto narządy płciowe! Tego człowieka leczył „ekspert” od „medycyny LGBT”, którego WPATH uznał za odpowiedniego do napisania rozdziału poświęconego zdrowiu psychicznemu w międzynarodowych wytycznych. Inne przypadki wymieniane wewnątrz organizacji LGBT to sprawa pacjenta, który miał siedem różnych osobowości, spośród których dwie były „bezpłciowe”, a jedna „żeńska”. Głosy w głowie pacjenta uznały, że wszystkie chcą żyć w transseksualnym ciele, w związku z czym wykastrowano go! Z ujawnionych dokumentów wynika również, że aktywiści LGBT i „eksperci” z WPATH są świadomi tego, że jest coraz więcej osób, które tęczowa ideologia skrzywdziła i które chciałyby powrócić do swojej pierwotnej płci, mimo tego, że jest to często niemożliwe. Osoby takie nazywane są detranzycjonerami i najnowsze badania demonstrują, iż liczba ich rośnie z roku na rok. Samo ich istnienie jest też dla środowiska transseksualnych aktywistów problemem. Członkowie WPATH o tym wiedzą i sugerują, że takie osoby same są sobie winne. Nawet, jeżeli zostali oszukani jako dzieci, to jest to zwyczajnie ich problem! Prezes WPATH, dr Marci Bowers stwierdziła w ramach wewnętrznej korespondencji, że: „pacjenci muszą posiadać i ponosić aktywną odpowiedzialność za decyzje medyczne, zwłaszcza te, które mają potencjalnie trwałe skutki”. Jak komentuje to Waldemar Krysiak: „Zostałeś wykastrowany jako dziecko? Byłaś dorastającą dziewczynką, kiedy dorośli amputowali twoje piersi? Twój problem, twoja wina, teraz musisz z tym żyć.” I to wszystko w sytuacji, gdzie ci sami aktywiści LGBT przyznają, że dzieci nie mogą podejmować świadomej decyzji na temat „tranzycji”!Ujawnione fragmenty wewnętrznych korespondencji aktywistów LGBT to zaledwie wierzchołek góry lodowej prawdy na temat tęczowej ideologii i jej promotorów. To wszystko potwierdza jednak doniesienia medialne, statystyki oraz niezależne badania, które od dłuższego czasu przebijają się do opinii społecznej – „tranzycja” to okrutna zbrodnia. Ideologia LGBT w niezwykle szybkim tempie przedostaje się do Polski. Wielokrotnie już informowaliśmy o przypadkach skrzywdzonych dzieci i nastolatków, które zostały okaleczone w ramach „tranzycji”. Zdjęcia kolejnych polskich nastolatek, które obcięły sobie piersi, budzą przerażenie. Grupy dyskusyjne dla dzieci i młodzieży zalewane są pytaniami o to, gdzie można dostać „blokery hormonalne” i który lekarz przepisuje tego typu truciznę już na pierwszej wizycie. Większość Polaków jest całkowicie nieświadoma tych zagrożeń i procesów, jakie szybko zachodzą w sprawie „tranzycji” i „zmiany płci”. Większość rodziców nie wie, jakimi treściami karmią się ich dzieci w mediach społecznościowych. Dlatego musimy działać. Nasza Fundacja organizuje w całej Polsce niezależne kampanie informacyjne, w ramach których ostrzegamy przed skutkami ideologii LGBT i „tranzycji”. Nasze akcje mobilizują rodziców do działania i zachowania czujności. „Tranzycja” to świadoma i celowa krzywda wyrządzona dziecku. Sprawcy tego procederu powinni być ścigani, a są promowani i reklamowani przez media oraz wspierani przez rząd. Dlatego proszę o wsparcie naszych działań i umożliwienie nam organizacji kolejnych kampanii, w ramach których dotrzemy do społeczeństwa z ostrzeżeniem przed konsekwencjami „tranzycji” i ideologii LGBT. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków |
Szanowni Państwo. Muszę zapłacić 30 000 zł. Właśnie zapadł na mnie prawomocny wyrok sądu II instancji w Szczecinie. Nie mogę się już od niego odwołać. To ogromna kwota… 30 000 zł to kara za to, że jako kierowca furgonetki naszej Fundacji przeprowadziłem akcję informacyjną „Stop pedofilii” na ulicach Szczecina, gdzie polityk Koalicji Obywatelskiej i lider lokalnego lobby LGBT trafił do więzienia za pedofilię. W tej sytuacji szczecińskie sądy dwóch instancji stwierdziły, że nie wolno publicznie sugerować powiązań między aktywistami LGBT a pedofilią i skazały mnie. Rok temu do opinii publicznej przedostała się informacja o tym, że polityk Koalicji Obywatelskiej i jeden z liderów lobby LGBT w Szczecinie trafił do więzienia za pedofilię. Krzysztof F., bo o nim mowa, prowadził razem ze swoim homoseksualnym partnerem restaurację w centrum Szczecina, w której organizował „randki LGBT”. Był współzałożycielem Stowarzyszenia Równość na Fali, które najpierw działało pod nazwą Kampania Przeciw Homofobii Szczecin. W sierpniu 2020 roku Krzysztof F. wykorzystał seksualnie 13 letniego chłopca. Przed gwałtem usiłował podać dziecku narkotyki. Pedofil Krzysztof F. startował w wyborach z listy Koalicji Obywatelskiej w Szczecinie. W tych samych wyborach, również z list Koalicji Obywatelskiej, startował inny szczeciński aktywista LGBT, który doniósł na mnie do sądu. W jego przekonaniu, dopuściłem się przestępstwa zniesławienia go za pomocą naszej furgonetki „Stop pedofilii”, która ostrzegała mieszkańców miasta przed wprowadzeniem tzw. „edukacji seksualnej” do szkół. Fundacyjna furgonetka, którą kierowałem jeżdżąc po Szczecinie, miała umieszczone na plandece następujące słowa: „Czego lobby LGBT chce uczyć dzieci? 4-latki: masturbacji 6-latki: wyrażania zgody na seks 9-latki: pierwszych doświadczeń seksualnych i orgazmu” Oprócz tego na plakacie znajdowało się logo naszej akcji oraz jej nazwa: „Stop pedofilii”, adres naszej strony internetowej, a także informacja, że te wytyczne dla każdego wieku „edukacji” pochodzą bezpośrednio ze Standardów Edukacji Seksualnej WHO, na które powołują się aktywiści LGBT i inni „edukatorzy seksualni”. Sądy dwóch instancji w Szczecinie przyznały rację aktywiście LGBT. Właśnie zapadł na mnie wyrok sądu okręgowego II instancji, który utrzymał w mocy wyrok, zgodnie z którym muszę zapłacić blisko 30 000 zł kary. Co więcej, sąd II instancji nałożył na mnie dodatkowo opłatę 1500 zł za wniesienie apelacji, której nie uwzględnił, odrzucając wszystkie wnioski dowodowe mojego obrońcy. Zdaniem sądów, zestawienie na jednym plakacie wyrażeń „Czego lobby LGBT chce uczyć dzieci?” oraz nazwy naszej akcji „Stop pedofilii” stanowi przestępstwo zniesławienia aktywisty LGBT, który oskarżył mnie przed sądem. Zdaniem szczecińskich sądów przestępstwem jest sygnalizowanie, że osoby związane z lobby LGBT mogą mieć coś wspólnego z pedofilią. To wszystko w sytuacji, gdy lider szczecińskiego lobby LGBT siedzi w więzieniu za pedofilię… Jest to wyjątkowo niebezpieczna argumentacja. Przed procesem nie znałem aktywisty LGBT, który na mnie doniósł i nigdy wcześniej nie widziałem go na oczy. Jak mogłem zatem „zniesławić” tego konkretnego człowieka, skoro nawet nie wiedziałem o jego istnieniu? Okazuje się, że prezentując fakty znieważyłem bliżej nieokreślone i niesprecyzowane lobby LGBT oraz każdego, kto subiektywnie czuje się z nim związany. Wyrok, który na mnie zapadł, to nic innego jak próba cenzury i uciszenia naszej Fundacji. Muszę w tym momencie wspomnieć jeszcze o sytuacji z Warszawy, gdzie tamtejszy sąd umorzył postępowanie wobec agresywnego mężczyzny, który napadł na mnie w trakcie jazdy furgonetką. Napastnik uderzył mnie i usiłował wyrzucić mnie z szoferki na ulicę, uszkodził również mój telefon. Sąd umorzył jednak postępowanie w jego sprawie uznając, że fizyczna napaść na mnie była „dopuszczalną formą krytyki” naszej Fundacji. Podsumowując to wszystko – zdaniem niektórych sądów wolno bić wolontariuszy naszej Fundacji na ulicy, gdyż jest to dopuszczalna ich krytyka, a my nie możemy informować o rzeczach oczywistych i popartych faktami, gdyż zniesławia to anonimowych i nieznanych nam aktywistów LGBT. Aktywiści LGBT wiedzą, że świadomi sytuacji Polacy będą bardziej czujni i zaczną chronić swoje dzieci przed „edukatorami seksualnymi”. Mamy w naszej Fundacji wiele świadectw i sygnałów informujących, że nasze akcje są skuteczne, gdyż kształtują świadomość społeczną. Mówili o tym sami „edukatorzy seksualni” w trakcie procesów sądowych oraz na łamach mediów takich jak Gazeta Wyborcza, gdzie skarżyli się, że w konsekwencji akcji takich jak nasza kampania „Stop pedofilii” trudniej im wchodzić do szkół i organizować tam deprawacyjne zajęcia, bo rodzice i nauczyciele są bardziej czujni. Mamy również wiele świadectw takich sytuacji jak odwołane „tęczowe piątki” w szkołach czy inne niebezpieczne dla dzieci zajęcia, które ukrywano dla niepoznaki pod nazwą lekcji o „tolerancji” czy „dojrzewaniu”. Właśnie dlatego nasza Fundacja organizuje w całej Polsce niezależne kampanie „Stop pedofilii”, w ramach których uświadamiamy społeczeństwo czym jest „edukacja seksualna” i do czego prowadzi. Według Standardów Edukacji Seksualnej WHO, już od najmłodszych lat życia dzieci mają być uczone masturbacji, „zabaw w lekarza”, dotykania miejsc intymnych oraz wyrażania zgody na seks. Jeśli już kilkuletnie dzieci zostaną z tym oswojone, to gdy będzie je chciał wykorzystać pedofil, w ogóle nie zorientują się, że są ofiarami przemocy seksualnej. „Edukacja seksualna” polega na zniszczeniu naturalnej u dziecka bariery wstydu, która chroni przed pedofilami. Dlatego musimy działać dalej i ostrzegać przed tym rodziców w Polsce, gdyż celem aktywistów LGBT jest objęcie wszystkich polskich dzieci przymusową „edukacją seksualną” opartą o Standardy Edukacji Seksualne WHO. Jesteśmy za tę działalność prześladowani. Ja zostałem właśnie skazany na zapłatę 30 000 zł, od czego nie mogę się już odwołać. Nie zamierzam się jednak poddać i zrezygnować z dalszej działalności. Coraz częściej spotykam ludzi, którzy dają wyrazy poparcia dla tego, co robimy. Ostatnio pewien mężczyzna podszedł do naszej furgonetki, którą parkowałem pod dużym sklepem, i powiedział: „Wszystko, co pokazujecie, to jest prawda!” Dzięki naszym akcjom ta prawda dociera do kolejnych Polaków. Widzę, że wszystko co robimy przynosi owoce, dlatego pomimo represji będę dalej walczył o dzieci. Podobnie myślą moi przyjaciele z Fundacji, którzy również są szykanowani. Założyciel naszej Fundacji, Mariusz Dzierżawski, usłyszał niedawno prawomocny wyrok 1 roku ograniczenia wolności i 15 000 zł za cytowanie badań naukowych na temat powiązań między homoseksualizmem a pedofilią. Przeciwko mnie i pozostałym moim kolegom i koleżankom z Fundacji toczy się obecnie prawie 130 innych procesów sądowych. Wytoczono je nam za mówienie prawdy w przestrzeni publicznej. Jesteśmy nieustannie przesłuchiwani na policji i musimy uczestniczyć w rozprawach. Jest to dla nas wielkie obciążenie logistyczne i finansowe. Proszę o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, żeby wesprzeć naszą walkę przed sądami i umożliwić nam organizację kolejnych kampanii informacyjnych, w ramach których dotrzemy do Polaków z ostrzeżeniem przed deprawatorami seksualnymi czyhającymi na ich dzieci. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Każdego dnia na ulicach polskich miast, na policyjnych komisariatach i w salach sądowych trwa walka o możliwość głoszenia prawdy w przestrzeni publicznej. Sami nie damy rady i potrzebujemy wsparcia. Z wyrazami szacunku Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków stronazycia.pl |
Szanowni Państwo! Dowiedzieliśmy się niedawno, że w szpitalu w Oleśnicy padł kolejny rekord aborcji – 144 dzieci w 2023 roku. W reakcji na te doniesienia zorganizowaliśmy wczoraj pod wejściem do tej placówki zgromadzenie, w trakcie którego modliliśmy się o powstrzymanie aborcji i pokazywaliśmy prawdę o tym procederze. Nasza akcja została po raz kolejny rozbita przez policję i miejskich urzędników! Funkcjonariusze przerwali naszą modlitwę różańcową, siłą wyrwali naszym wolontariuszom plakaty i zabrali nasz głośnik. Zgromadzenie zostało rozbite na podstawie decyzji urzędnika, który nie ma żadnych kompetencji w tym zakresie. Do podobnych wydarzeń zaczyna dochodzić w innych miastach. Nasze legalne zgromadzenie zostało rozwiązane również w Sopocie, gdzie władze miasta stwierdziły, że skoro aborcja jest legalna, to nie wolno publicznie pokazywać jej skutków! Prosimy o wsparcie, abyśmy mogli dalej stawiać opór i docierać do Polaków z prawdą. To już kolejna akcja rozbita przez lokalne władze w ostatnim czasie. Niecałe dwa miesiące temu policja spacyfikowała inną naszą akcję pod ośrodkiem aborcyjnym w Oleśnicy i zatrzymała koordynatora akcji Adama, który usłyszał zarzuty organizacji rzekomo nielegalnego zgromadzenia (które było legalne i prawidłowo zgłoszone) i opór wobec rozkazów funkcjonariuszy, którzy rozbili naszą akcję i zarekwirowali nasz sprzęt. Wczoraj powtórzył się praktycznie ten sam scenariusz, a Adam po raz kolejny stanie przed sądem, gdyż policja zapowiedziała kolejny wniosek o jego ukaranie. Nasza akcja została rozwiązania przez lokalnego urzędnika, który pojawił się na miejscu zgromadzenia, ale nawet się nie wylegitymował i nie przedstawił żadnego umocowania prawnego! Żaden miejski urzędnik nie ma kompetencji w zakresie rozwiązania zgromadzenia, które zostało zorganizowane w trybie spontanicznym, na co zezwala prawo. Do podobnych wydarzeń doszło ostatnio również w Sopocie. Władze Sopotu oraz funkcjonariusze podległej im straży miejskiej bez przerwy nękają naszych wolontariuszy. Rozwiązali nasze zgromadzenie, w ramach którego chcieliśmy ostrzegać mieszkańców i turystów przed skutkami aborcji, twierdząc, iż: „Jeżeli państwo dopuszcza przerwanie ciąży, to nie można czynić zarzutu temu, kto ten zabieg przeprowadził w zgodzie z obowiązującym prawem, ani tej kobiecie, która zabiegowi się poddała, nie można epatować obrazem płodu usuwanego podczas zabiegu przerwania ciąży.” Innymi słowy – skoro aborcja jest legalna i dopuszczona przez prawo, to nie wolno w przestrzeni publicznej pokazywać jej skutków i konsekwencji! To nic innego jak zwykła cenzura, a argument ten jest wyjątkowo absurdalny. Prawo dopuszcza np. kupowanie i picie alkoholu, a w przestrzeni publicznej wolno mówić o skutkach pijaństwa, nadużywania alkoholu oraz uzależnieniu i alkoholizmie. Podobnie rzecz ma się np. z paleniem papierosów. Prowadzone są wielkie kampanie społeczne na ten temat, często finansowane przez rząd lub samorządy lokalne, których celem jest nakłonienie odbiorców do porzucenia alkoholu lub zaprzestania palenia. O skutkach aborcji nie wolno jednak mówić, bo jeszcze ktoś mógłby zrezygnować z zamiaru zamordowania swojego dziecka pod wpływem obejrzanych plakatów lub zasłyszanych przez megafon treści. Każdego dnia na ulicach miast Polski trwa walka o życie i możliwość mówienia prawdy w przestrzeni publicznej. Ta walka to codzienność wolontariuszy naszej Fundacji, którzy bez przerwy zmagają się z przeciwnościami i prześladowaniami, których celem jest zmuszenie nas do zaprzestania dalszego działania. Napady i ataki uliczne, wyroki sądowe, procesy, przesłuchania policyjne, terror urzędniczy oraz konieczność nieustannego pisania kolejnych pism, wniosków, skarg i odwołań – z tym zmagamy się każdego dnia. Musimy jednak dalej trwać pomimo tych represji, gdyż pokazywanie prawdy o aborcji ratuje życie dzieci i ocala ich matki przed zostaniem morderczyniami. Nasza walka i nasz opór jest możliwy tylko dzięki stałemu i regularnemu wsparciu darczyńców, których pomoc umożliwia nam działanie. Dlatego proszę o przekazanie kwoty, jaka jest dla Państwa obecnie możliwa, aby umożliwić nam organizację kolejnych, niezależnych akcji informacyjnych i pozwolić naszym wolontariuszom na obronę przed sądami i dochodzenie należnych nam praw do głoszenia prawdy na ulicach naszych miast. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Prawda o aborcji ratuje życie. Wiedzą o tym jej zwolennicy, dlatego za wszelką cenę usiłują wypchnąć prawdę z przestrzeni publicznej. Chodzi im o to, aby jak najwięcej kobiet było nieświadomych tego, czym jest aborcja, dzięki czemu będzie można je namówić na zamordowanie swojego dziecka. Dlatego musimy głosić prawdę i docierać z nią do Polaków. Z wyrazami szacunku Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
TWÓJ PORTAL PRO-LIFE I PRO-FAMILY Szanowni Państwo Można było się spodziewać, że liberałowie po dojściu do władzy za cel postawią sobie „obalenie” tożsamości rodziny przy równoczesnej promocji jej homoseksualnych substytutów. Od kilku tygodni w polskich mediach huczy o projekcie ustawy o związkach partnerskich, która jest furtką dla małżeństw osób tej samej płci i tzw. homoadopcji. W ostatnich dniach narracja zaczęła jednak skręcać w kierunku wprowadzenia kar za „mowę nienawiści”, o czym już nieraz pisaliśmy na łamach Marsz.info. Kilka dni temu z tego powodu – tzn. za publiczne ukazywanie powiązań pomiędzy homoseksualizmem a pedofilią – skazano pana Mariusza Dzierżawskiego z Fundacji Pro-Prawo do życia, a także nakazano mu zapłatę grzywny w wysokości 15 000 zł. Niewątpliwie ta kara dla lidera tej organizacji jest dotkliwa, ale chcielibyśmy zwrócić Państwa uwagę, że na Zachodzie podobne kary mogą się skończyć po prostu… upadkiem i zamknięciem ośrodków i miejsc, które „ośmielają się” bronić tożsamości rodziny. Przekonała się o tym katolicka (bo jakżeby inaczej) szkoła Collège Saint Stanislas z Paryża. Fot. Unsplash Otóż w imię wydumanej walki z nienawiścią, uprzedzeniami i nietolerancją odebrano jej finansowanie publiczne w wysokości 1 300 000 euro! Zdaniem paryskiego ratusza w szkole pozwalano zarówno na „mowę nienawiści”, jak i na nadużycia „homofobiczne i seksistowskie”. Jakie były przejawy tych strasznych przestępstw? 1. Nie wpuszczano na teren placówki aktywistów LGBT.2. Nauczano, że akty homoseksualne są grzeszne.3. Nie uznawano koedukacyjnego modelu nauczania. Jak sami Państwo widzą, Collège Saint Stanislas jest karana za obronę dzieci przed ideologią gender i realizację katolickiego nauczania!Wspieram publikowanie takich treści!Zapewne zadają sobie Państwo w tym momencie pytanie: czy – a może kiedy – i my będziemy karani za ochronę naszych dzieci przed ideologią gender? Kolejne dane dochodzące zza oceanu przypominają, jak szczególnie ważna jest to sprawa. Jak podało Definitive Healthcare, w USA w latach 2018-2022 wzrosła liczba diagnoz dysforii płciowej, czyli liczba młodych ludzi, którzy nie akceptują swojej tożsamości płciowej. Opisywane statystyki różnią się w poszczególnych stanach, ale warto odnotować, że w Wirginii liczba takich osób wzrosła o 274%, w Indianie o 247%, a w Utah o 193%! Zmniejszenie liczby odnotowano tylko w… jednym stanie. I nie powinno to dziwić: w Dakocie Południowej, bo o niej mowa, prawnie zakazano zabiegów, których celem jest sztuczne konstruowanie genitaliów płci innej od płci nieletniego oraz polegających na usuwaniu wszelkich zdrowych części ciała i tkanek. Szanowni Państwo, opisana sytuacja i przytoczone dane przypominają nam, że już dziś musimy odważnie stanąć w obronie najważniejszych dla nas wartości. „By pokonać wroga, trzeba wychowywać jego dzieci” – oto taktyka liberałów. Dlatego, forsując wspomniane na początku tej wiadomości ustawy, lewacy chcą nam jak najszybciej założyć knebel na usta, abyśmy nie mogli dalej przestrzegać przed tragicznymi skutkami ideologii gender wśród młodzieży. Do ich strategii należy bowiem uciszenie wszelkich nieprzychylnych środowiskom LGBT głosów: nie tylko zatroskanych rodziców, ale także i mediów, szczególnie tych niezależnych finansowo. Wszystko, aby dostać się do naszych dzieci. Na Marsz.info od początku jego powstania rzetelnie opisujemy, przestrzegamy i ujawniamy ich metody i zamiary. Abyśmy mogli to dalej robić i patrzeć bez niepokoju w przyszłość – potrzebujemy budować zaplecze finansowe. Dlatego bardzo prosimy Państwa o wsparcie naszej misji kwotą 50 zł, 100 zł lub nawet 200 zł i większą. Razem możemy ocalić polską młodzież przed tą ideologiczną nawałnicą!Wspieram misję portalu Marsz.info!Już teraz serdecznie dziękujemy za Państwa wkład w rozwój naszego portalu i w naszą wspólną misję obrony wartości i budowania cywilizacji życia! Z pozdrowieniami Redakcja portalu Marsz.info Wspieram portal Marsz.info! |
TWÓJ PORTAL PRO-LIFE I PRO-FAMILY Szanowni Państwo, Zawsze chcieliśmy być rodzicami, kochać, chronić i prowadzić nasze dzieci – te słowa mogłyby uchodzić za kwintesencję najpiękniejszego powołania, jakim zostaliśmy obdarzeni: powołania do rodzicielstwa. Ale w tym wypadku to raczej wstęp do okrutnej historii, w której próżno szukać prawdziwej miłości do dziecka, a zamiast ochrony mamy wyrządzanie mu ogromnej krzywdy. Słowa te zostały bowiem wypowiedziane przez homoseksualistę, który wraz ze swoim partnerem zapragnął dziecka i… postanowił zdobyć je za wszelką cenę. Mężczyźni zdecydowali się na jedną z najpopularniejszych wśród homoseksualistów dróg do celu, jakim jest posiadanie dziecka, czyli na surogację. Ale co jeszcze bardziej wynaturzone, do tej procedury włączyli również matkę jednego z nich, która kilka lat temu nosiła i urodziła dla nich synka, a wkrótce urodzi także córeczkę. Być może wiele osób dałoby się przekonać, słysząc słowa takie jak przytoczone powyżej, że to po prostu piękna, kochająca się rodzina. Ale prawda o procedurze surogacji jest wstrząsająca. Fot. Z. Gałczyńska/Unsplash A ujawniają ją osoby, które niestety przeszły przez koszmar tej pseudopostępowej odmiany handlu dziećmi, która odbywa się w świetle dnia, a czasem i w świetle reflektorów. Wprost opowiada o tym m.in. Amerykanka Olivia Maurel, która została urodzona przez matkę zastępczą i dziś angażuje się na rzecz zakazu tzw. macierzyństwa zastępczego. Kobieta podkreśla, że od dziecka mierzyła się z trudnymi następstwami tego, w jaki sposób została powołana do życia, choć nie była jeszcze tego świadoma. Maurel już w dzieciństwie doświadczała ataków histerii, a w młodości popadła w nałóg alkoholowy. Jej bardzo niebezpieczny styl życia doprowadził w końcu do kolejnej tragedii, jaką był gwałt. Kobieta podejmowała także próby samobójcze. Dopiero poznanie prawdy o pochodzeniu z surogacji i odnalezienie biologicznej matki pozwoliło jej zrozumieć część trudności, z jakimi się mierzy. Zostałam wyrwana mojej matce po narodzeniu, tej, która mnie urodziła, jedynej osobie, jaką znałam poprzez jej głos, zapach i odgłos bicia jej serca – powiedziała Maurel w rozmowie z The Washington Post. Jej opisana na łamach naszego portalu historia wyjątkowo trafnie obrazuje okrucieństwo surogacji. Dziecko zaraz po urodzeniu jest oddzielane od jedynej osoby, którą zna i z którą łączy je silna, biologiczna więź. Równocześnie matka zaraz po porodzie traci dziecko. To coś, czego nie zdołają naprawić żadne pieniądze, bo nie ma takiej kwoty, która zdołałaby oszukać ciało matki albo nowonarodzonego dziecka, że nic takiego się nie stało. O konsekwencjach tej procedury wypowiadają się również niektórzy psychologowie, jak dr Anna Schaub, psychoterapeutka z Belgii: W ciągu dziewięciu miesięcy życia prenatalnego dziecko rozwija silną więź z matką, która je nosi (…). Tam zakorzeniona jest podstawa jego [dziecka] tożsamości – stwierdza. – Żadne dziecko nie pozostaje obojętne na definitywne zerwanie więzi z matką biologiczną. Ale surogacja to także inny wymiar krzywdy. Ta procedura – choć to określenie bardzo źle widziane przez piewców pseudotęczowej rewolucji – sprowadza dziecko do roli towaru. Jeszcze bardziej dosadnie określiła to Susanne Kummer, dyrektor Instytutu Bioetyki przy Konferencji Episkopatu Austrii, według której dziecko urodzone przez surogatkę jest traktowane gorzej niż szczenię. Zgodnie z ograniczeniami obowiązującymi np. w Kanadzie szczeniąt nie można bowiem zabierać od suki przed ukończeniem przez nie trzeciego miesiąca życia. Tymczasem w przypadku surogacji tak ogromna krzywda dzieci jest lekceważona w imię ideologii. Niestety w tych dniach ta ideologia coraz bardziej zdecydowanie wkracza także do Polski. Nieludzka procedura surogacji jest bowiem bezpośrednią konsekwencją takich kroków jak np. legalizacja związków partnerskich osób tej samej płci. Oczywiście nie oznacza to, że zapisy zezwalające na ten proceder pojawią się już w projektach ustaw, które wkrótce ma zaproponować rząd Donalda Tuska. Jest to jednak oczywista konsekwencja: wprowadzenie związków partnerskich wkrótce pociągnie za sobą dalsze uznanie roszczeń środowisk LGBT i uznanie tzw. małżeństw jednopłciowych – wszystko oczywiście w imię „niedyskryminacji”. Skoro zaś zrównujemy prawa prawdziwych małżeństw, budowanych przez kobietę i mężczyznę, z wymuszonymi prawami „małżeństw jednopłciowych”, musimy również dać takim parom możliwość posiadania dzieci. A jednym z najpopularniejszych na to sposobów jest właśnie surogacja. Nie mamy już czasu na przymykanie oczu na to, co szykuje dla nas nowy rząd. W końcu i sami politycy zapowiadają, że w sprawach zaprowadzania w Polsce rewolucyjnych „porządków” nie będą tracić czasu. Warto jednak pamiętać, że oprócz działań politycznych czy prawnych rewolucja potrzebuje jeszcze jednego: zmiany nastawienia społeczeństwa. I choć możemy spodziewać się (już jest to zresztą aż nadto widoczne) wzmożonej ofensywy medialnej w kwestiach takich jak surogacja czy adopcja dzieci przez homoseksualistów, to nie możemy składać broni. Wręcz przeciwnie – w tych warunkach musimy z jeszcze większą energią walczyć o to, aby informować, jaka jest prawda. Ujawniać manipulacje, kłamstwa i socjotechniki stosowane przez służalcze wobec „tęczowej” ideologii media. To właśnie staramy się robić na portalu Marsz.info. Jednak aby kontynuować naszą misję, potrzebujemy Państwa pomocy. Jeśli więc cenicie Państwo media, które nie poddając się naporowi lewackiej rewolucji, bezkompromisowo stoją po stronie rodziny i bronią godności każdego życia, bardzo prosimy o wsparcie portalu Marsz.info kwotą 50 zł, 100 zł, 200 zł lub nawet większą. Tylko Państwa wsparcie umożliwia nam dalsze działanie. Portalu Marsz.info nie finansuje rząd, wielki biznes ani zagraniczni sponsorzy. Dlatego każda złotówka to dla nas nieoceniona pomoc i możliwość dalszego publikowania ważnych i ciekawych treści. Znajdujemy się w kluczowej dla naszego kraju fazie konfliktu pomiędzy cywilizacją życia, a cywilizacją śmierci. Pomiędzy rzeczywistością, w której człowiek jest traktowany z należną mu godnością, a rzeczywistością, w której staje się tylko przedmiotem transakcji, zgodnie z wolą innych. To, na którą stronę przechyli się szala tej cywilizacyjnej wojny, zależy od zaangażowania nas wszystkich. Dlatego już teraz dziękujemy za Państwa hojność i wsparcie. Z pozdrowieniami Redakcja portalu Marsz.info Wspieram portal Marsz.info! |
Szanowni Państwo! Zostałem właśnie skazany prawomocnym wyrokiem sądu na rok ograniczenia wolności i 15 000 zł kary za utrudnianie aktywistom LGBT „działalności edukacyjnej” wśród dzieci i młodzieży. W trakcie procesu pozbawiono mnie możliwości obrony. Wyrok jest ostateczny i nie mogę się już od niego odwołać. Niestety ani ja sam, ani moi pełnomocnicy nie możemy złożyć kasacji. Może to uczynić m.in. Prokurator Generalny, ale jest nim obecnie aktywista radykalnej lewicy Adam Bodnar… Skazano mnie za organizację kampanii społecznej „Stop pedofilii”, w ramach której nasza Fundacja podaje do wiadomości publicznej m.in. wyniki badań naukowych wskazujące na to, iż pedofilia jest częstszym zjawiskiem w środowisku LGBT. Ostrzegamy w ten sposób rodziców przed zagrożeniem ze strony „edukatorów seksualnych” wobec ich dzieci. Wyrok przypomina najgorsze czasy totalitarne. Decyzja sądu to nic innego, jak zaprzeczanie faktom, które są niewygodne dla aktywistów i ideologów LGBT. Pomimo nasilających się prześladowań i represji, nie zamierzam się poddać. Będę dalej bronić dzieci przed pedofilami. Proszę o pomoc. Akt oskarżenia skierowało do sądu Stowarzyszenie Tolerado z Gdańska, zarzucając Fundacji zniesławienie. W oskarżeniu podniesiono m.in. zarzut, że nasza Fundacja podaje do wiadomości publicznej wyniki badań naukowych wskazujące na to, iż pedofilia jest częstszym zjawiskiem w środowisku homoseksualnym. Wczoraj sąd II instancji przychylił się do opinii aktywistów LGBT oraz wyroku sądu I instancji i stwierdził, że tego typu stwierdzenia zniesławiają oraz pomawiają osoby o „orientacji homoseksualnej”, narażając je na poniżenie w oczach opinii publicznej, co może im utrudniać m.in. „działalność edukacyjną” wśród dzieci. Jako członek zarządu Fundacji i osoba odpowiedzialna za jej działania, zostałem skazany na zapłatę 15 000 zł kary oraz 1 rok ograniczenia wolności poprzez wykonywanie przymusowych prac społecznych w wymiarze 20 godzin miesięcznie. Zadbano w ten sposób, abym był zajęty i żebym w tym czasie nie zajmował się innymi rzeczami, takimi jak działalność Fundacji. Wyrok jest prawomocny. Tzw. mowa nienawiści do kodeksu karnego nie została jeszcze wprowadzona, a ja już zostałem za nią skazany. To jest po prostu terror radykalnej homo-lewicy, który blokuje mówienie prawdy. Wyrok sądu z Gdańska jest absurdalny. W swojej działalności powoływałem się na powszechnie dostępne statystyki, oficjalne wynik badań, które były publikowane w mediach, opracowaniach i książkach. Ale jak się okazuje, mówienie tego samego na ulicy, to jest już zniesławienie. Prawda stała się wiedzą „niesłuszną”, której wkrótce być może w ogóle nie będzie można podawać do wiadomości publicznej. Co więcej, w trakcie procesu zostałem praktycznie pozbawiony możliwości obrony. Sąd stwierdził, że to na mnie spoczywa ciężar udowodnienia prezentowanych przez naszą Fundację treści, po czym sędzia w ogóle nie odniósł się do przedstawianych przez nas na piśmie wniosków z poważnych artykułów naukowych, które potwierdzały tezy głoszone w trakcie akcji „Stop pedofilii”. Potem sąd odrzucił prawie wszystkie pytania, które mój obrońca próbował zadać świadkom oraz odmówił powołania kluczowego dla nas świadka. Dowody na piśmie zostały przez sąd zignorowane, świadkom oskarżenia nie mogliśmy zadawać pytań bo sąd je uchylał, a powołania istotnego świadka sąd odmówił. Na koniec prowadzący sprawę sędzia stwierdził, że „nie sprostałem zadaniu” udowodnienia swojej niewinności… Przypomnę, jak to wszystko się zaczęło. Gdy 10 lat temu rozpoczynaliśmy naszą ogólnopolską akcję „Stop pedofilii”, byłem głęboko poruszony. W kwietniu 2013 roku wziąłem udział w konferencji zorganizowanej przez Ministerstwo Zdrowia, Ministerstwo Edukacji i Polską Akademię Nauk. W trakcie tej konferencji po raz pierwszy oficjalnie zaprezentowano w Polsce „Standardy Edukacji Seksualnej w Europie” autorstwa Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Kiedy usłyszałem, czego mają uczyć się polskie dzieci, przeżyłem wstrząs. Z dokumentu WHO, który otrzymałem na konferencji, dowiedziałem się, iż dzieci w wieku 0-4 lat mają być uczone masturbacji i oswajane z homoseksualnym stylem życia. W wieku 4-6 lat dzieci mają wyrażać uczucia seksualne takie jakie podniecenie oraz rozwijać w sobie szacunek dla różnych „norm seksualnych”. W wieku 6-9 lat dzieci mają zrozumieć, na czym polega wyrażanie zgody na seks. Na każdym etapie tej „edukacji” dzieci mają być oswajane z homoseksualizmem i homoseksualnym stylem życia. Wraz z wolontariuszami Fundacji przeanalizowaliśmy, jak Standardy Edukacji Seksualnej WHO były wdrażane w innych krajach Europy. Tuż za naszą granicą, w Niemczech, wprowadzono je siłą. Edukacja seksualna według Standardów WHO jest w Niemczech obowiązkowa dla wszystkich dzieci. Rodzice, którzy odmawiają uczestnictwa dzieci w deprawacji, trafiają do więzienia i są skazywani na wysokie kary pieniężne. Model niemiecki ma być wzorem dla innych krajów Europy, w tym Polski. Nauka masturbacji i wyrażania zgody na seks nie jest potrzebna dzieciom. Jest potrzebna pedofilom. Dlatego postanowiliśmy działać i zaalarmować Polaków. W 2014 roku uruchomiliśmy ogólnopolską kampanię informacyjną „Stop pedofilii”. Opublikowaliśmy pierwszy w Polsce poradnik dla rodziców „Jak powstrzymać pedofila?” dotyczący ochrony dzieci w swoim miejscu zamieszkania i rozpoczęliśmy obywatelską inicjatywę ustawodawczą, której celem jest ochrona dzieci przez pedofilami i wprowadzenie w naszym kraju zakazu namawiania dzieci do obcowania płciowego. Przeprowadziliśmy także setki ulicznych akcji informacyjnych oraz mobilnych kampanii z użyciem furgonetek i lawet. Gdy tylko rozpoczęliśmy akcję „Stop pedofilii”, ze wściekłością rzucili się na nas aktywiści LGBT. Nasi wolontariusze prowadzący akcję na ulicach byli wielokrotnie atakowani, bici i napadani. Nasze furgonetki podpalano. Planowano zamach terrorystyczny na nasze biuro. Nie ugięliśmy się, więc wytoczono przeciw nam prześladowania sądowe. W lutym ubiegłego roku kierowca naszej furgonetki Jan Bienias został skazany na 30 000 zł kary za organizację akcji „Stop pedofilii” w Szczecinie. Według argumentacji szczecińskiego sądu, cytowanie badań naukowych na temat powiązań między homoseksualizmem a pedofilią zniesławia aktywistów LGBT. Wyrok na Jana zapadł krótko po tym, jak do mediów trafiła informacja, że Krzysztof F., lider struktur LGBT w Szczecinie, trafił do więzienia za pedofilię. Aktywista LGBT wykorzystał seksualnie 13 letniego chłopca. Przed gwałtem usiłował podać dziecku narkotyki. Teraz wyrok zapadł na mnie. Mam zapłacić 15 000 zł i przez rok wykonywać przymusowe prace społeczne za publicznie głoszenie prawdy niewygodnej dla lobby LGBT i tęczowych aktywistów, którzy żądają dostępu do polskich dzieci, aby „edukować” je seksualnie. Istnieje szereg badań naukowych wskazujących na nieproporcjonalnie duży odsetek pedofilów wśród homoseksualistów. Lider aktywistów LGBT ze Szczecina trafił do więzienia za pedofilię. Przedstawiciele środowiska LGBT wielokrotnie otwarcie wyrażali swój pozytywny stosunek do seksu z dziećmi. Część aktywistów LGBT działała na rzecz legalizacji pedofilii. Organizatorzy największej w Polsce warszawskiej „parady równości” LGBT publicznie chwalili się tym, że uczestnikiem i promotorem „parady” był w przeszłości niemiecki polityk, który domagał się legalizacji pedofilii. Były rzecznik tej „parady równości” mówił sam o sobie, że jest pedofilem i że nie zgadza się na zakaz mówienia o tzw. „pozytywnej pedofilii”. Aktywiści LGBT z Poznania wydali broszurę, w której opisują orgie seksualne z udziałem młodych chłopców. Do mediów społecznościowych bez przerwy trafiają nowe nagrania obrazujące, jak aktywiści LGBT obnażają się przed dziećmi i wykonują przed najmłodszymi tańce erotyczne. Media donoszą o kolejnych zatrzymaniach aktywistów LGBT, którzy stali na czele dużych grup pedofilskich, które wykorzystywały dzieci seksualnie i produkowały dziecięcą pornografię. Słyszeliśmy wstrząsające doniesienia o wyrokach wobec homoseksualnych pedofilów, którzy kupowali dzieci od matek-surogatek tylko po to, aby je gwałcić. Wszystkie powyższe fakty można szybko i łatwo sprawdzić i zweryfikować ich prawdziwość. Każdy może również przeczytać Standardy Edukacji Seksualnej WHO, gdyż dokument ten jest publicznie dostępny w sieci. Tego typu wstrząsające przykłady można długo mnożyć, jednak aktywiści LGBT oraz sprzyjające im sądy nie tylko udają, że takie sytuacje nie mają miejsca, ale również grożą każdemu, kto przypomni o tym w przestrzeni publicznej, gdyż powielanie takich informacji budzi czujność rodziców i utrudnia deprawatorom dostęp do dzieci. Pomimo nasilających się prześladowań, szykan oraz coraz częstszych aktów przemocy i terroru, nie zamierzamy się poddać. Będziemy dalej walczyć o polskie dzieci i chronić je przed pedofilami poprzez kształtowanie świadomości ich rodziców i mobilizowanie dorosłych Polaków do działania. Musimy organizować kolejne akcje oraz przygotować się na dalszą walkę przed sądami, gdyż przeciwko mnie i innym wolontariuszom naszej Fundacji toczy się jeszcze 130 procesów sądowych. Sami nie damy rady toczyć tej walki. Bez pomocy darczyńców przegramy pod naporem wymierzonych w nas represji. Potrzebujemy pomocy. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków George Orwell, autor znanej książki „Rok 1984” na temat społeczeństwa totalitarnego, powiedział: “Im dalej społeczeństwo dryfuje od prawdy, tym bardziej nienawidzi tych, którzy ją głoszą.“ Prawda jest dzisiaj uważana za „mowę nienawiści”. Pomimo tego, musimy ją głosić, gdyż od tego zależy los dzieci i naszej ojczyzny. Z wyrazami szacunku Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Szanowni Państwo, Adam, zatrzymany wczoraj przez policję po pacyfikacji naszej modlitwy różańcowej w Oleśnicy, usłyszał zarzuty. Odpowie przed sądem za organizację rzekomo nielegalnego zgromadzenia modlitewnego (które było legalne i prawidłowo zgłoszone) i opór wobec rozkazów funkcjonariuszy, którzy rozbili naszą akcję i zarekwirowali nasze transparenty pokazujące prawdę o aborcji. Wczorajsze zajście powinno uświadomić ważną kwestię – największy w Polsce ośrodek aborcyjny znalazł się pod specjalną ochroną. Wszystko zmierza w kierunku rozwiązań przyjętych na Zachodzie, gdzie aborcyjne rzeźnie mają specjalne przywileje. Nie wolno się do nich zbliżać i nie wolno organizować w ich pobliżu żadnych akcji pod karą więzienia i wysokich grzywien. Co więcej, jak pokazał przykład mężczyzny aresztowanego w Wielkiej Brytanii, zakazana jest nawet modlitwa w myślach (!) pod dzieciobójczym ośrodkiem. Dlatego nie możemy się teraz poddać i ugiąć pod prześladowaniami. Musimy walczyć dalej o możliwość głoszenia prawdy w przestrzeni publicznej oraz pod wejściami do placówek, w których abortuje się dzieci. Do internetu regularnie trafiają zdjęcia i nagrania z krajów takich jak Kanada, Francja czy Wielka Brytania, na których widać jak obrońcy życia są brutalnie traktowani przez policję jak najgorsi bandyci. Atakowani, poniżani, wywlekani siłą do radiowozów, zamykani w więzieniach. Jakich przestępstw się dopuścili? Modlili się pod aborcyjnymi ośrodkami śmierci i usiłowali rozmawiać z wchodzącymi do środka kobietami, aby odwieźć je od zamiaru zamordowania swojego dziecka. Takie działanie jest w świetle prawa wielu państw Zachodu przestępstwem, gdyż zakłóca wolność działalności gospodarczej jaką jest zarabianie pieniędzy na mordowaniu dzieci oraz swobodę wykonywania „zabiegów leczniczych”, czyli brutalnych aborcji na dzieciach. Mary Wagner, znana działaczka pro-life z Kanady, spędziła ponad 6 lat swojego życia w więzieniu, gdyż próbowała nawiązać kontakt z kobietami wchodzącymi do ośrodków śmierci. W trakcie jednej z takich akcji Mary weszła do aborcyjnej rzeźni z białą różą i zaproponowała, że pomoże obecnym tam kobietom, jeśli nie zdecydują się na aborcję. Spędziła po tym „przestępstwie” kilka miesięcy w więzieniu. W krajach Zachodu wszelkie inicjatywy przeciwników aborcji są blokowane. We Francji można trafić do więzienia nawet za prowadzenie strony internetowej przedstawiającej matkom rozwiązania alternatywne dla aborcji, takie jak oddanie dziecka do adopcji. Za mówienie prawdy o aborcji i usiłowanie namówienia kobiety do odstąpienia od zamiaru zabicia dziecka grozi do 2 lat więzienia i 30 000 euro grzywny (to w przeliczeniu prawie 130 000 zł). Co nam mówi ta sytuacja? Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na to, że pokazywanie i mówienie prawdy w przestrzeni publicznej od dawna jest już prawie niemożliwe na Zachodzie. Nasza Fundacja od lat organizuje w całej Polsce kampanie informacyjne ukazujące społeczeństwu skutki i konsekwencje aborcji. Nasze plakaty, zdjęcia, billboardy i furgonetki widziały miliony Polaków. To jedna z przyczyn, dla których w naszym społeczeństwie jest wciąż duży opór wobec aborcji – Polacy po prostu widzieli prawdę. Na Zachodzie takie akcje są od dawna nielegalne. Stało się tak m.in. dlatego, że tamtejsze narody nie walczyły o prawo i swobodę głoszenia prawdy w przestrzeni publicznej. Wiele środowisk ze strachu przed medialną krytyką i działaniami aktywistów stwierdziło, że należy głosić prawdę o takich zjawiskach jak aborcja czy ideologia LGBT wyłącznie osobom już przekonanym, na zamkniętych spotkaniach, w nielicznych salkach parafialnych, na wewnętrznych grupach dyskusyjnych itp. Świadomie oddano przestrzeń publiczną aktywistom i ideologom radykalnej lewicy, którzy szybko to wykorzystali i wprowadzili prawne zakazy głoszenia prawdy. Wciąż byli jednak ludzie, którzy chcieli działać i coś robić, więc jako że mówienie prawdy było już zabronione, rozpoczęto modlitwy przed aborcyjnymi ośrodkami śmierci. Szybko okazało się jednak, że i to nie jest już możliwe. W krajach Zachodu wprowadzono przepisy, które ustanowiły prawny kordon bezpieczeństwa wokół aborcyjnych rzeźni. Działacze pro-life i obrońcy życia mają zakaz zbliżania się do takich miejsc, za złamanie którego grozi więzienie. Na tym się jednak nie skończyło. Adam Smith-Connor stał przez kilka minut w milczeniu plecami do placówki aborcyjnej w Wielkiej Brytanii, modląc się w myślach. Wówczas podeszła do niego urzędniczka do spraw „bezpieczeństwa społeczności” i zapytała co robi. Gdy odpowiedział zgodnie z prawdą, poinformowała go, że w takim razie złamał przepisy (Public Space Protection Order – Nakaz Ochrony Przestrzeni Publicznej), które tego zabraniają. Po przeszukaniu, aresztowaniu i postawieniu zarzutów został skazany na grzywnę. Zgodnie z brytyjskim prawem, karze podlega każdy, kto “wyrazi”, a nawet „usiłuje wyrazić”, dezaprobatę w związku ze sprawami powiązanymi z „usługami aborcyjnymi” w jakikolwiek sposób. Zalicza się do tego, ale nie ogranicza się do nich, środki graficzne, słowne lub pisane, modlitwę lub doradztwo w przestrzeni otaczającej placówkę aborcyjną. Akt prawny nie tylko penalizuje pokazywanie prawdy, pomoc, czy nawet chęć pomocy kobietom w rozterce, ale również myśli, gdy ktoś modli się w ciszy. To jednak nie wszystko. Zastosowany zwrot: “nie ogranicza się do nich” zakłada wykładnię rozszerzającą, a więc wszystko cokolwiek tylko przyjdzie na myśl urzędnikowi do spraw “bezpieczeństwa społeczności”, czy też sędziemu, że może potencjalnie odnosić się do aborcji i być podstawą do wymierzenia kary. Takie przepisy są barometrem wskazującym na totalitaryzm państwowy. Zabraniają już nie tylko wyrażania prawdy, wyznawania wiary, oferowania pomocy, ale nawet myśli czy nawet „usiłowania modlitwy”! Wczorajsze zatrzymanie Adama za organizację akcji modlitewnej pod ośrodkiem aborcyjnym w Oleśnicy wskazuje na to, że Polska niebezpiecznie szybko podąża w tym samym kierunku. Nie możemy się teraz poddać i zrezygnować z organizacji kolejnych akcji, gdyż będzie to oznaczało oddanie pola aktywistom radykalnej lewicy i aborcjonistom, którzy chcą całkowicie usunąć prawdę z przestrzeni publicznej. Będziemy prześladowani, ale musimy trwać dalej. Musimy docierać do kolejnych Polaków i mobilizować społeczeństwo do działania. Musimy bronić się przed sądami, gdzie już wkrótce po raz kolejny będziemy przesłuchiwani i oskarżani. Prosimy o regularne wspieranie naszych działań. Tylko dzięki stałej pomocy naszych Darczyńców możemy wciąż stawiać opór. Przyszłość Polski i polskich dzieci zależy od naszych decyzji, które podejmujemy dzisiaj. Bierność będzie oznaczała klęskę. Walka, z Bożą pomocą, doprowadzi do zwycięstwa. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków stronazycia.pl |
Szanowni Państwo, kolejna rodzina stała się ofiarą barbarzyńskiego systemu prawnego. Sąd w Wielkiej Brytanii skazał 8-miesięczną dziewczynkę Indi Gregory na odłączenie od respiratora, w wyniku czego dziecko umarło. Pomimo wyraźnej woli rodziców, „służba zdrowia” nie pozwoliła na to, aby chora dziewczynka mogła otrzymać szansę leczenia w innym szpitalu za granicą. To kolejny przypadek potwierdzający, że „demokratyczne” kraje Zachodu sprawują de facto totalitarną kontrolę nad życiem obywateli. Do tego właśnie prowadzi w praktyce aborcyjna i eugeniczna mentalność, która głęboko zakorzeniła się na Zachodzie. Eugenicy stworzyli pojęcie „życia niegodnego życia” dotyczącego ludzi, którzy powinni zostać przymusowo poddani eutanazji lub aborcji. O tym, którzy to mają być ludzie lub kategorie ludzi, decydują urzędnicy. Z podobnymi praktykami mamy do czynienia również w Polsce. Tymczasem każda choroba i każde cierpienie ma sens. Przekonali się o tym bliscy maleńkiej Indi, która choć żyła tylko 8 miesięcy po urodzeniu, to przyniosła ze sobą na świat wiele dobra. Proszę przeczytać. 8-miesięczna Indi Gregory to kolejna ofiara mordu sądowego. Dziewczynka chorowała na rzadką, nieuleczalną chorobę. Lekarze od początku traktowali Indi jako „problem”. Jeszcze przed porodem naciskano na rodziców dziewczynki, aby zabili ją poprzez aborcję. Po urodzeniu Indi przeszła operacje, po czym przebywała pod aparaturą w szpitalu. Dziewczynce nie dawano szans na przeżycie. Jej rodzice chcieli jednak o nią walczyć. Podjęli decyzję, aby wysłać córeczkę do watykańskiego Szpitala Dzieciątka Jezus, który zajmuje się najbardziej trudnymi przypadkami. Nie zgodziła się na to jednak brytyjska „służba zdrowia”. Tamtejszy sąd zakazał rodzicom transportu Indi do szpitala w Rzymie pomimo faktu, że rząd Włoch przyznał maleńkiej dziewczynce włoskie obywatelstwo, aby mogła być leczona na terenie Włoch. Wyrokiem brytyjskiego sądu Indi została odłączona od respiratora i umarła. Sąd nie zgodził się również na to, aby ostatnie chwile życia dziewczynka mogła spędzić w domu. Jak powiedzieli rodzice Indi: „Jesteśmy źli, załamani i upokorzeni. NHS [brytyjski NFZ] i sądy nie tylko pozbawiły ją szans na życie, ale także odebrały jej godność umierania w rodzinnym domu.” Prawie identyczny los spotkał kilka lat temu 2-letniego chłopczyka Alfiego Evansa. W 2018 roku brytyjski sąd zdecydował o odłączeniu chorego dziecka od aparatury. Również w tym przypadku rząd Włoch przyznał dziecku obywatelstwo i umożliwił leczenie w szpitalu na terenie Rzymu. Włoski samolot był w gotowości do transportu chłopca, ale Brytyjczycy tego zakazali. Warto przypomnieć, że po śmierci chłopca do opinii publicznej przedostała się informacja, iż szpital, w którym Alfie był przetrzymywany, był uwikłany w aferę związaną z pobieraniem organów od pacjentów. Zarówno w przypadku Indi Gregory jak i Alfiego Evansa argumentacja sądów była kuriozalna. Sędziowie stwierdzili, że przenoszenie chorych nieuleczalnie dzieci do innego szpitala byłoby dla nich „zbyt ryzykowne” (!), w związku z czym zadecydowano o odłączeniu dzieci od aparatury podtrzymującej życie, w wyniku czego umarły. Stan pacjenta jest ciężki, więc najlepiej go zabić, aby szybciej umarł – tak właśnie można podsumować mentalność brytyjskich sądów i tamtejszej „służby zdrowia”. Na terenie „demokratycznego” i „praworządnego” kraju, jakim określa się Wielka Brytania, obywatel jest de facto własnością państwa, które decyduje o jego życiu. Postawa ta oddaje również stan moralny i mentalny tamtejszych „lekarzy”. Jak trafnie zauważył Dean Gregory, ojciec chorej na rzadką chorobę Indi: „Jeśli zabijemy wszystkich chorych na tę chorobę, jak lekarze znajdą na nią lekarstwo?” Nie znajdą, gdyż nie chcą szukać. To nic innego jak praktyczna realizacja idei eugenicznych. Eugenika to wprowadzona w XIX wieku przez kuzyna Karola Darwina teoria, wedle której powinno się selektywnie „hodować” ludzi. Jednostki chore, słabsze i upośledzone powinno się eliminować, aby zachować „czystość” gatunku. Idee eugeniczne najbardziej dynamicznie rozwijały się najpierw w USA, a potem w nazistowskich Niemczech, gdzie stworzono pojęcie „życia niegodnego życia”. Dotyczyło ono ludzi, którzy powinni zostać przymusowo poddani eutanazji lub aborcji. Po II wojnie światowej przestano używać nazwy „eugenika” z powodu skojarzeń z hitlerowskimi praktykami, ale dziedzina ta dalej szybko rozwija się na uniwersytetach i ośrodkach medycznych w całym Zachodzie. Efekty widzimy m.in. w Wielkiej Brytanii – pozbawienie kogoś życia jest tam zgodne z prawem i możliwe wbrew woli bliskich oraz kompetentnych instytucji, które chcą podjąć się dalszego leczenia pacjenta. Nikt za to wszystko nie ponosi odpowiedzialności, bo na śmierć skazał sąd. Dzieci takie jak Indi i Alfie musiały umrzeć, bo takie jest prawo. Przypomina to scenę z Ewangelii, gdy Piłat powiedział, że nie znajduje winy w Panu Jezusie, na co Żydzi odpowiedzieli mu: „My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć.” Śmierć Pana Jezusa miała kluczowe znaczenie dla całej ludzkości – otworzyła ludziom bramy zbawienia. Nie dla wszystkich było to jednak zrozumiałe i oczywiste. Wielu nie rozpoznało Mesjasza i nie uwierzyło mu, mimo licznych cudów, które czynił. Nawet apostołowie nie rozumieli na początku co i dlaczego się wydarzyło. Przypomina nam to, że każde cierpienie ma głęboki sens, nawet jeśli my go nie dostrzegamy. Prześladowania i niegodziwość, jakie spotkały Indi Gregory, pozwoliły zrozumieć sens cierpienia rodzicom dziewczynki. Jak powiedział Dean Gregory, ojciec Indi: „Moja córka została uśmiercona przez diaboliczny system.” Zetknięcie z urzędniczym okrucieństwem spowodowało jego przemianę. Dean Gregory był niewierzący. Po tym, jak zderzył się z bezdusznym systemem i doświadczył dobra od licznych ludzi, którzy wspierali jego rodzinę (m.in. watykańskiego szpitala i chrześcijańskich prawników reprezentujących go w sądzie), podjął decyzję: „Nie jestem osobą wierzącą i nie jestem ochrzczony. Ale kiedy byłem w sądzie, czułem się, jakby wciągano mnie do piekła. Pomyślałem, że skoro istnieje piekło, to i niebo musi istnieć. To było tak, jakby diabeł tam był. Pomyślałem, że skoro istnieje diabeł, to musi istnieć Bóg. Chrześcijańska wolontariuszka codziennie odwiedzała oddział intensywnej terapii i opowiadała mi, że chrzest chroni i otwiera drzwi do nieba. Widziałem, jak wygląda piekło i chcę, żeby Indi poszła do nieba. Właściwie zdecydowałem, że ja i moja córka też powinniśmy przyjąć chrzest.” Na krótko przed sądowym morderstwem maleńka Indi została ochrzczona. Teraz własny chrzest planuje jej ojciec. Poznał Boga przez doświadczenie dobra i miłości oraz kontakt z diabolicznym systemem, który mami, zwodzi i oszukuje kolejne osoby na całym świecie, nazywając morderstwa i zbrodnie „prawami człowieka”. Niedawno prezydent Francji Emmanuel Macron zapowiedział, że już wkrótce do konstytucji Francji zostanie wpisane „prawo” do aborcji. „Swoboda kobiet w zakresie aborcji będzie nieodwołalna” – podkreślił Macron. W praktyce oznacza to, że kolejne kobiety zostaną do aborcji zachęcone lub przymuszone poprzez system, urzędników i media. W tym samym czasie swobodą nie mogą cieszyć się we Francji organizacje pro-life. W 2017 uchwalono ustawę, na mocy której we Francji zakazane przez prawo jest rozpowszechnianie treści, które mogłyby odwieść kobietę w ciąży od zamiaru aborcji. Kary za złamanie tego zakazu to do 30 000 euro grzywny i do 2 lat więzienia. Tak zwane „prawo” do „swobodnej” aborcji i eutanazji czy „dobrowolnego” samobójstwa w praktyce niemal zawsze oznacza równoległy zakaz ostrzegania przed konsekwencjami odbierania życia sobie i innym. Propaganda cywilizacji śmierci utrzymuje na przykład, że kobieta ma „prawo swobodnego wyboru” w kwestii aborcji. Tylko jaki to „wybór”, kiedy wszystkie największe media i instytucje agresywnie promują aborcję, a za mówienie o skutkach aborcji grozi więzienie? Gdy mentalność aborcyjna i eugeniczna się zakorzeni, a mordowanie innych zostanie określone prawnie jako „prawo człowieka”, zostaną podjęte kolejne kroki – rozpocznie się przymusowa eliminacja ludzi przeznaczonych przez państwo do likwidacji. Takimi ludźmi są w pierwszej kolejności osoby chore lub podejrzewane o chorobę. W 2016 roku w warszawskim Szpitalu św. Rodziny próbowano wykonać aborcję na 6-miesięcznym Wiktorku, u którego podejrzewano Zespół Downa. Chłopiec urodził się żywy w trakcie aborcji i został odłożony na półkę. Nikt nie udzielił mu żadnej pomocy. Zanim umarł, przez godzinę przeraźliwie płakał. Świadkowie mówią, że tego krzyku nie zapomną do końca życia. To wszystko odbyło się zgodnie z ówczesnym prawem. O losie chłopca zdecydowało szpitalne „konsylium ekspertów”. Nieprawidłowości nie dopatrzyli się krajowi konsultanci ginekologii, położnictwa i neonatologii. Dopełniono wszystkich obowiązujących procedur. Dzisiaj, ze względu na wadliwe i dziurawe prawo, aborcji na dzieciach, w tym podejrzanych o choroby i zespół Downa, dokonuje się masowo w polskich szpitalach. W sprawie aborcji politycy największych ugrupowań parlamentarnych chcą iść dokładnie w tym samym kierunku, w którym już dawno poszły kraje Zachodu. Różnica między nimi jest tylko taka, że jedni chcą, aby zmiany były przeprowadzane szybko, a drudzy powoli. Musimy działać, aby nie dopuścić do tego, żeby umysły i sumienia kolejnych Polaków zostały zakażone mentalnością aborcyjną i eugeniczną. W całym kraju organizujemy niezależne akcje informacyjne, w ramach których docieramy do społeczeństwa z prawdą o aborcji i skutkach tego procederu. Jedną z takich akcji jest kampania billboardowa, którą prowadzimy z wykorzystaniem dobrych miejsc reklamowych przy ruchliwych trasach. W najbliższym czasie potrzebujemy na ten cel ok. 14 000 zł. Dlatego zwracam się z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby wesprzeć przedłużenie kampanii billboardowej oraz powieszenie nowych plakatów, za pomocą których dotrzemy do tysięcy Polaków z ostrzeżeniem przed konsekwencjami aborcji. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Jak zauważyła Matka Teresa z Kalkuty: „Jeżeli matce wolno zabić własne dziecko, cóż może powstrzymać ciebie i mnie, byśmy się nawzajem nie pozabijali?” Przyzwolenie na aborcje niesie ze sobą o wiele dalsze konsekwencje, niż masowe mordy na nienarodzonych dzieciach. Oznacza również przyzwolenie na eliminację wszystkich „zbędnych” i „niepotrzebnych” ludzi. Musimy walczyć, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się mentalności aborcyjnej w Polsce. Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Szanowni Państwo, Ledwie rozpoczęła się nowa kadencja Sejmu, a stało się to, czego mogliśmy się spodziewać: lewica zapragnęła krwi nienarodzonych dzieci. Cofamy się zatem do roku 1943, w którym to Adolf Hitler wprowadził aborcję na życzenie dla Polek. Osobiście zastrzelę tego idiotę, który chciałby wprowadzić w życie przepisy zabraniające aborcji na wschodnich terenach okupowanych – mówił nazistowski dyktator. To prawo zostało potwierdzone w 1956 r. przez komunistyczne władze z premierem Józefem Cyrankiewiczem na czele: wprowadzona wtedy tzw. przesłanka społeczna w praktyce umożliwiała zabijanie nienarodzonych bez ograniczeń. Dziś, w 2023 r. posłowie lewicy pragną nawiązać do tych „autorytetów” i ich „społecznych osiągnięć”, składając nie jeden, ale dwa projekty, których celem jest liberalizacja przepisów aborcyjnych. Pierwszy z nich to projekt zmian Kodeksu karnego przedstawiany przez posłankę Annę Marię Żukowską (świadomie podkreślam jej udział w takich działaniach). Zakłada on:całkowite wyłączenie przestępczości tzw. przerwania ciąży do 12. tygodnia za zgodą kobiety;wyłączenie karalności tzw. przerywania ciąży za zgodą kobiety w sytuacji ciężkiego, nieodwracalnego upośledzenia lub nieuleczalnej choroby płodu.Drugi natomiast, przedstawiany przez Katarzynę Kotulę (j.w.), to projekt o „bezpiecznym przerywaniu ciąży”. Zakłada on:prawo do świadczenia opieki zdrowotnej (sic!) w postaci przerywania ciąży do końca 12. tygodnia, a w określonych wypadkach także po przekroczeniu tego terminu;wprowadzenie dodatkowych regulacji w zakresie klauzuli sumienia;dekryminalizację aborcji za zgodą „osoby w ciąży” oraz udzielania „osobie w ciąży” pomocy w jej przerwaniu.Oba projekty zostały skierowane we wtorek do opinii Biura Legislacyjnego Sejmu i Biura Analiz Sejmowych. Niniejszym lewica ogłasza: mordowanie nienarodzonych czas zacząć! Pragnę zwrócić Państwa uwagę nie tylko na treść tych projektów, ale także na ich uzasadnienie pisane jak zwykle przewrotnym językiem. Czerwoni narratorzy świadomie unikają bowiem w swoich tekstach określenia „dziecko” dla człowieka rozwijającego się w łonie matki. Zamiast tego posługują się dehumanizującymi „płodami” i „zarodkami”. Sprawnie operują przy tym frazesami o obronie praw kobiet i ochronie ich zdrowia. Dlatego aborcja przedstawiana jest w tych dokumentach jako „świadczenie opieki zdrowotnej” i to często „bezpieczne”. Ale to nie dziwi, bo przecież opinia publiczna i społeczeństwo nie przyjęłoby jako zdobyczy cywilizacyjnej prawa polegającego na możliwości „zabicia dziecka do 12. tygodnia”… Co jednak szokuje i uwiera najbardziej, to bezczelność w mówieniu o lekceważeniu i łamaniu prawa wynikająca z zaniedbań poprzedniej ekipy rządzącej. Autorzy projektów bez ogródek podają liczbę dzieci zabitych poprzez tzw. aborcję farmakologiczną lub za granicami kraju (125 000!) przy aktywnej pomocy organizacji Aborcja Bez Granic. Nie ukrywam, że co innego, gdy takimi statystykami „szczycą się” aktywistki, a co innego, gdy widnieje to w oficjalnym dokumencie legislacyjnym. To szokuje, a uwiera przeszłość. Bo gdyby polskie państwo i organy ścigania funkcjonowały przez ostatnie lata prawidłowo (normalnie?), wtedy takie osoby byłyby pociągnięte do odpowiedzialności lub przynajmniej przesłuchane. A tak – śmieją się nam bezczelnie w twarz.Wspieram działania pro-life!Nowy Marszałek Sejmu Szymon Hołownia ogłosił, że nie będzie już w Sejmie tzw. zamrażarki, ale składane projekty będą rozpatrywane jak najszybciej. Dlatego jasne jest, że w najbliższych tygodniach możemy być świadkami zażartej dyskusji na ten temat. Dojdzie do niej nie tylko w gronie poselskim, ale myślę, że także i w mediach, miejscach pracy czy podczas spotkań rodzinnych i koleżeńskich. W Centrum Życia i Rodziny od lat staramy się „odkłamywać” narrację środowisk proaborcyjnych, pokazywać ich manipulacje i ukazywać prawdę o okrucieństwie „przerywania ciąży”. Dlatego kilka lat temu wydaliśmy publikację W obronie życia. Kompendium niezbędnej wiedzy, w której omówiliśmy – w sposób profesjonalny, z wykorzystaniem merytorycznych argumentów i wiedzy naukowej – podstawy pełnej ochrony życia przed narodzeniem. Po jej udostępnieniu szybko dostaliśmy zwrotne informacje od naszych sympatyków, że m.in. ze względu na swoją przystępną formę ta publikacja była niezwykle przydatna w dyskusjach na ten temat i była cennym źródłem przekonujących argumentów. Dlatego kiedy w przedwyborczych tygodniach rozgorzała dyskusja na temat tzw. przesłanki zdrowia psychicznego, uznaliśmy, że należy jak najszybciej poszerzyć kompendium o to zagadnienie wraz z przedstawieniem głównych lewicowych manipulacji wokół tego pojęcia. Jesteśmy już na finiszu naszej pracy, ale potrzebujemy Państwa pomocy finansowej. Tekst będzie do pobrania za darmo na naszych stronach internetowych, jednak chcemy także wydrukować tę zaktualizowaną wersję i przekazać ją najważniejszym osobom w państwie – przede wszystkim posłom i senatorom, którzy już wkrótce w głosowaniach będą decydować o życiu lub śmierci dzieci nienarodzonych. Jeżeli uda nam się zebrać większą ilość funduszy, wtedy być może roześlemy ją i w inne miejsca: na uniwersytety, do szkół czy samorządów. Jak sami Państwo wiedzą, koszty druku i wysyłki są wysokie – o ponad 15% większe niż kiedy drukowaliśmy tę publikację kilka lat temu. Dlatego bardzo Państwa proszę o wsparcie powstania tego kompendium kwotą 30 zł, 60 zł, 100 zł, a nawet 200 zł i większą. Tylko konkretnymi argumentami możemy przezwyciężyć kłamliwą narrację hitlerwicy!Wspieram powstanie tej publikacji!Nie zapominajmy o podstawowych metodach lewicy – kłamstwie i naciskach. Są im poddawani także i posłowie, dlatego tak ważne jest, aby otrzymali nasze kompendium. Przypomni lub uzmysłowi im, czym naprawdę jest „przerywanie ciąży” i co to ma wspólnego ze „świadczeniami zdrowotnymi”. I, mamy nadzieję, pomoże odważnie opowiedzieć się w przyszłych debatach i głosowaniach po słusznej stronie – po stronie życia! Serdecznie Państwa pozdrawiam |
Wspieram Centrum Życia i Rodziny! Dane do przelewu: Centrum Życia i Rodziny Skrytka pocztowa 99, 00-963 Warszawa 81Nr konta: 32 1240 4432 1111 0011 0433 7056, Bank Pekao SAZ dopiskiem: „Darowizna na działalność statutową Centrum Życia i Rodziny” SWIFT: PKOPPLPWIBAN: PL32 1240 4432 1111 0011 0433 7056 Centrum Życia i Rodziny Skrytka Pocztowa 99, 00-963 Warszawatel. +48 22 629 11 76 |
TWÓJ PORTAL PRO-LIFE I PRO-FAMILY Szanowni Państwo, Trudno wyobrazić sobie większą tragedię rodziców niż śmierć ukochanego dziecka. To poczucie osamotnienia, cierpienia, nieuleczalnej tęsknoty, bezsilność, że nie udało się nic zrobić, aby pomóc. Wydawałoby się, że w takich okolicznościach gorzej już być nie może. A jednak – cały świat otrzymał niedawno kolejny dowód, że może być gorzej. Kilka dni temu zmarła ośmiomiesięczna Indi Gregory. Dziewczynka z Wielkiej Brytanii cierpiała na uwarunkowane genetycznie schorzenie mitochondrialne. Według lekarzy była to choroba nieuleczalna, a Indi wymagała znacznego wsparcia medycznego. Mimo jej bardzo poważnego stanu rodzice pragnęli dla niej tylko jednego – życia. Chcieli opiekować się nią, nawet jeśli miałoby to okazać się trudne i obciążające. Zdawali sobie sprawę, że ich życie nie wróci już do „normy”, a Indi nie będzie rosnąć i rozwijać się jak jej rówieśnicy. Ale chcieli dać jej to, co najważniejsze – miłość. Kiedy więc okazało się, że ich maleńka córeczka ma kłopoty ze zdrowiem, zareagowali tak, jak wszyscy kochający rodzice: zabrali ją do lekarza, szukając pomocy. Nie przypuszczali, że w ten sposób podpisali wyrok na jej życie. fot. X/Universidas Catolicos Od tego momentu Indi stała się bowiem więźniem okrutnego systemu: jej rodzicom odebrano dziecko, a pełną kontrolę nad nim przejęło państwo. A wszystko to w imię „jakości życia”. Tej samej, w imię której osobom starszym odbiera się życie poprzez eutanazję, tej, która usprawiedliwia zabijanie dzieci w łonach matek, jeśli okażą się chore. Być może jednak w innych przypadkach nie dostrzegamy tak wyraźnie, jak okrutnym, szatańskim wręcz pomysłem jest przedkładanie „jakości” ponad wartość każdego życia i jego niezbywalną godność. Gdy okazało się, że Indi prawdopodobnie nie da się wyleczyć, lekarze uznali, że należy zakończyć jej życie, ponieważ będzie ono wiązało się z cierpieniem. Sprzeciw rodziców nic nie dał: szpital zwrócił się do sądu o zgodę na zakończenie podtrzymywania życia i ją uzyskał. Nic nie dała także propozycja pomocy z Włoch. Tamtejszy szpital Dzieciątka Jezus zaoferował małej pacjentce leczenie, a premier Giorgia Meloni nadała Indi włoskie obywatelstwo. Brytyjscy lekarze nie zgodzili się jednak na transport. Aparat państwowy uznał, że dziecko jest jego własnością, a rodzice mogli tylko patrzeć, jak ich córeczce odbiera się kolejne szanse…Wspieram promocję takich informacji!Niczym w jakimś niewytłumaczalnym amoku, system, który raz pochwycił dziecko, dążył tylko do jego śmierci, nie przyjmując już żadnej argumentacji, błagań rodziców, ofert pomocy. Tata Indi, Dean, opisując proces sądowy w sprawie jego córeczki, użył słów, które wręcz jeżą włos na głowie: Kiedy byłem w sądzie, czułem się, jakbym został zaciągnięty do piekła. To było tak, jakby był tam diabeł. Rodzinie nie pozwolono spędzić zgodnie z ich pragnieniem nawet ostatnich chwil życia dziewczynki. Indi eskortowano do hospicjum jak więźnia. Mamie pozwolono towarzyszyć jej w ambulansie, ale tata i starsza siostra musieli jechać osobno samochodem, „bez podążania za ambulansem”. Policja i ochroniarze towarzyszyli im cały czas. Po odłączeniu dziecka od urządzeń wspomagających oddech pracownicy hospicjum nalegali, aby rodzice Indi zdjęli jej maskę tlenową, a później wręcz grozili jej zabraniem… zupełnie jakby zależało im tylko, aby jak najszybciej zakończyć życie dziewczynki. Życie Indi zakończyło się o godzinie 1:45. Claire i ja jesteśmy źli, załamani i upokorzeni. NHS [brytyjski NFZ] i sądy nie tylko pozbawiły ją szans na życie, ale także odebrały jej godność umierania w rodzinnym domu. Udało im się odebrać Indi ciało i godność, ale nigdy nie będą w stanie odebrać jej duszy. Próbowali pozbyć się Indi, aby nikt się nie dowiedział, ale zadbaliśmy o to, aby została zapamiętana na zawsze. Wiedziałem, że jest wyjątkowa od dnia, w którym się urodziła – napisał w mediach społecznościowych jej tata tuż po jej śmierci. Mimo międzynarodowej batalii o życie Indi, nie udało się wyrwać jej z rąk okrutnego systemu. Tej maleńkiej dziewczynce odebrano życie, a jej rodzicom prawo wypełnienia powołania leżącego najgłębiej w sercu każdego ojca i matki: powołania do ochrony powierzonego im życia. Indi nie jest jednak jedynym dzieckiem, które w Wielkiej Brytanii stało się ofiarą dogmatu o „jakości życia”.Wspieram promocję takich treści!Podobny los spotkał już niespełna rocznego Charliego Garda, który zmarł w lipcu 2017 roku, a kilka miesięcy później, w kwietniu 2018 roku, dwuletniego Alfiego Evansa. Mimo batalii rodziców, leczenia odmówiono także Archiemu Battersbee, jedenastolatkowi, który trafił do szpitala latem ubiegłego roku po tym, jak prawdopodobnie wziął udział w jednym z internetowych challenge’y. Tragedie tych kilkorga dzieci i ich rodzin pokazują dobitnie, co dzieje się, gdy człowieka zaczyna się traktować niczym produkt, oceniając arbitralnie jego jakość, a jeśli nie jest ona dostateczna (zdaniem innych), to można takie życie – mówiąc dosadnie – wyrzucić na śmietnik. Taką nieludzką mentalnością kierują się jednak nie tylko lekarze decydujący o leczeniu dzieci w tak trudnych przypadkach. Jej przejawy widzimy w milionach aborcji, dokonywanych rokrocznie na całym świecie, w imię jakości życia dziecka, które mogłoby być chore czy spędzać dzieciństwo w biedzie, albo w imię jakości życia matki, która nie jest gotowa, nie czuje się na siłach albo po prostu – nie chce poświęcać się dla dziecka. Na tę samą „jakość życia” powołują się piewcy eutanazji, dla których starość, choroba czy bieda obniżają tę jakość tak niedopuszczalnie, że takie życie trzeba zakończyć. To cywilizacja śmierci w pełnej krasie – jej prawdziwa twarz, która przeraża. Jej propagatorzy nie poprzestają jednak na odbieraniu prawa do życia najbardziej niewinnym. Wiedzą, że aby zrealizować z pełni swój plan, muszą najpierw zakneblować tych, którzy mogliby obnażyć och zbrodnicze zamiary. Dlatego w kolejnych krajach próbują odebrać prawo głosu obrońcom życia. W Niemczech deputowana do Bundestagu Katja Mast domaga się, aby resorty sprawiedliwości i rodziny przygotowały przepisy mające „chronić kobiety” właśnie przed działaczami pro-life. Polityk nie podobają się m.in. akcje modlitewne przed „klinikami”, gdzie dokonuje się aborcji. To nie pierwszy tego rodzaju przypadek – przepisy o tzw. strefach buforowych obowiązują już w części USA czy w Wielkiej Brytanii, a od niedawna także w Irlandii Północnej. Cywilizacja śmierci panoszy się na Zachodzie coraz śmielej. I nie zatrzyma się także przed wejściem do Polski, jeśli jej na to pozwolimy. A kolejne na liście „do uciszenia” są stające w obronie życia media: nie tylko jako przekaźnik informacji, ale także czynnik niezwykle silnie wpływający na opinię publiczną i mający zdolność kreowania powszechnych zmian w mentalności i postawach odbiorców.Wspieram rozwój portalu Marsz.info!Jako portal Marsz.info nie uchylamy się od udziału w tym starciu, stając zawsze po stronie życia i rodziny. Codziennie relacjonujemy dla naszych Czytelników wydarzenia z obszarów ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci i walki o przetrwanie tradycyjnej rodziny. Publikujemy piękne świadectwa rodziców, którzy zdecydowali się ofiarować swoim dzieciom najcenniejszy dar, sprzeciwiając się namowom do aborcji. Wskazujemy także na piękno miłości małżeńskiej, bo to właśnie trwałe, wierne małżeństwo jest miejscem, gdzie każde życie powinno być przyjmowane i otaczane opieką. Alarmujemy również o tym, w jaki sposób działania kulturowej rewolucji są realizowane w Polsce i na świecie, bo wiemy, że świadomość tych niebezpieczeństw jest konieczna, aby móc skutecznie chronić najważniejsze dla nas wartości. Aby móc dalej działać, potrzebujemy jednak Państwa pomocy. Portal Marsz.info nie otrzymuje finansowania od zewnętrznych sponsorów, nie wspomagają nas instytucje rządowe ani podmioty zagraniczne. Utrzymujemy się tylko dzięki wsparciu naszych Czytelników. Dlatego jeśli niezależne media stojące po stronie życia i rodziny są dla Państwa ważne, prosimy o wsparcie naszej działalności kwotą 30 zł, 60 zł lub 100 zł bądź nawet wyższą. Tylko dzięki Państwa zaangażowaniu możemy brać udział w kulturowej walce, która rozgrywa się wokół nas, i przyczyniać się do budowania cywilizacji życia. Życia małej Indi nie udało się uratować, ale możemy postąpić zgodnie z pragnieniem jej ojca: przypominać o jej życiu i miłości rodziny, która stanęła naprzeciw bezdusznej twarzy cywilizacji śmierci. W tej walce jeszcze wiele żyć pozostaje do ocalenia!Wspieram rozwój naszego portalu!Już dziś dziękujemy za Państwa wkład w rozwój naszego portalu. Dzięki Państwa zaangażowaniu i hojności możemy wspólnie realizować misję obrony życia i rodziny. Z pozdrowieniami Redakcja portalu Marsz.info |
Szanowni Państwo, w amerykańskich mediach głośno jest o sprawie ojca 11 dzieci, który został wyrzucony z pracy, gdyż sprzeciwił się obchodom „gejowskiej dumy” wprowadzonym przez korporację, w której pracował. To kolejny tego typu przypadek. W USA i na zachodzie Europy ludzie są masowo prześladowani za to, że odmawiają współpracy przy wdrażaniu ideologii LGBT. Dlaczego o tym piszemy? Ponieważ już wkrótce w Polsce może nas spotkać to samo. Jeżeli rząd w Polsce utworzy dotychczasowa opozycja, w kodeksie karnym ma znaleźć się zapis zakazujący tzw. „mowy nienawiści” wobec aktywistów LGBT. W praktyce będzie to oznaczać kary za ostrzeganie przed konsekwencjami homoseksualnego stylu życia oraz skutkami ideologii LGBT takimi jak np. deprawacja seksualna dzieci i młodzieży. Będzie to po prostu cenzura, a za jej złamanie grozić będą wysokie grzywny lub więzienie. Do sądowo-policyjnych prześladowań dochodzi już teraz. Jeśli plany Koalicji Obywatelskiej zostaną zrealizowane, całe społeczeństwo spotka się z totalitarnymi represjami. Corey Cunningham, ojciec dużej rodziny, pracował w firmie Eaton Corporation – wielkiej korporacji produkującej systemy zarządzania energią elektryczną, która zatrudnia kilkadziesiąt tysięcy ludzi na całym świecie. Był dobrym pracownikiem, miał pozytywne opinie służbowe i sumiennie wykonywał swoje zadania. Został jednak wyrzucony z pracy, gdyż odmówił zaangażowania się w działania firmy związane z obchodami „dumy gejowskiej”. Cunningham nie zgadzał się z polityką firmy, której zarząd nakazywał m.in. wywieszanie tęczowych flag LGBT przed budynkiem korporacji, tuż obok flag USA i stanowej. Odmówił także przychodzenia do pracy w czerwcu w ubraniach, których kolorystyka miałaby promować „gejowską dumę”. Zamiast tego, Cunningham przyszedł do pracy w koszulce z fragmentem Pisma Św. mówiącym: „pycha idzie przed zagładą, a wyniosłość ducha przed upadkiem”. W języku angielskim słowo „pycha” tłumaczy się również jako „pride”, czyli „duma”. Tzw. „duma gejowska” to w języku angielskim „gay pride”. Ojca 11 dzieci wyrzucono po tym z pracy. Wcześniej zarzucano mu także, że w niewłaściwy sposób zwraca się do „transseksualnych” pracowników firmy, ponieważ odmówił nazywania mężczyzn przebierających się za kobiety „kobietami”. To nie pierwszy taki przypadek. W krajach Europy Zachodniej oraz państwach takich jak USA czy Kanada, od dawna trwają prześladowania ludzi, którzy nie chcą współpracować przy siłowym i przymusowym wdrażaniu społecznych, kulturowych i prawnych żądań wynikających z ideologii LGBT. Do szokującej sytuacji doszło jakiś czas temu w Kanadzie. W jednej z tamtejszych „katolickich” szkół wprowadzono „neutralne płciowo” łazienki, z których mogą korzystać osoby mające wątpliwości co do swojej płci. Nie satysfakcjonowało to jednak mężczyzn i chłopców, którzy identyfikują się jako kobiety. Woleli oni korzystać z łazienek dla dziewcząt. Powodowało to zrozumiałe zakłopotanie i obawy wśród dziewczynek. Jeden z uczniów, szesnastoletni Josh Alexander, postanowił stanąć w obronie swoich koleżanek i zaprotestował u dyrekcji szkoły przeciw naruszaniu ich intymności. W odpowiedzi administracja szkolna zawiesiła go w prawach ucznia! Dyrekcja zakazała mu uczestniczenia w zajęciach do końca roku pod pretekstem, że jego działania zastraszają uczniów transpłciowych. Nastolatek próbował odwołać się do Okręgowego Zarządu Szkół Katolickich, ale urzędnicy odmówili przyjęcia jego odwołania. Jego sytuacji nie poprawiło odwołanie się do chrześcijańskiego nauczania na temat płci, choć szkoła do której uczęszcza jest formalnie katolicka, a jej patronem jest święty Józef. Josh uznał, że wykluczenie z zajęć jest bezprawne i przyszedł na lekcje. Dyrekcja wezwała policję, oskarżając chłopca o wtargnięcie do szkoły. W konsekwencji Josh spędził w areszcie kilka godzin. Z kolei w Wielkiej Brytanii Joshua Sutcliffe, nauczyciel matematyki w szkole, został pozbawiony prawa do wykonywania zawodu po tym, jak „użył niewłaściwych zaimków” w stosunku do uczniów. Sutcliffe zwrócił się do uczennicy, która uważa się za chłopca, zgodnie z jej płcią biologiczną. Nauczyciel powiedział do grupy uczennic po wykonaniu zadania: „dobra robota, dziewczyny”. Brytyjski Urząd do spraw Regulacji Nauczania orzekł, że mężczyzna nie potraktował ucznia z „wymaganą godnością i szacunkiem”, a także nie zadbał o jego „odpowiednią ochronę”. Oprócz tego, mężczyzna został uznany za winnego „niewłaściwego postępowania”, gdy zapytany przez jednego z uczniów, wyraził swój sprzeciw wobec tzw. „małżeństw homoseksualnych”. Enoch Burke, irlandzki nauczyciel języka niemieckiego i historii, trafił do więzienia, ponieważ nie zgodził się na używanie zaimka „oni” i nowego imienia niezgodnego z płcią biologiczną wobec swojego ucznia. Jak powiedział Burke: „ – To jest naruszenie mojego sumienia. W całym kraju nauczyciele są zmuszani do używania zaimków “oni” zamiast “on” lub “ona” – mówił. – Osadzenie mnie w więzieniu z tego powodu to czyste szaleństwo.” To szaleństwo postępuje na całym Zachodzie. W kolejnych krajach wprowadzane są kary za stosowanie tzw. „mowy nienawiści”. Jest to nic innego jak totalitarna cenzura. Jakie są przejawy tej „mowy nienawiści”? To np. zwracanie się do mężczyzny, który cierpi na zaburzenia tożsamości płciowej i przebiera się za kobietę, używając męskich zaimków i męskiego imienia, zgodnie ze stanem biologicznym i imieniem jakie ktoś dostał przy urodzeniu. „Mową nienawiści” jest także sprzeciw wobec wywieszania flag LGBT, brak akceptacji dla tzw. „małżeństw homoseksualnych”, sprzeciw wobec „edukacji seksualnej” dzieci czy odmowa udziału w obchodach „dumy gejowskiej”. Takie prześladowania wkrótce na masową skalę mogą zacząć się w Polsce. Wedle relacji medialnych, w umowie koalicyjnej mającej wyrażać plany przyszłego rządu złożonego z polityków KO, Trzeciej Drogi i Lewicy ma znaleźć się obietnica wprowadzenia w naszym kraju kar za „mowę nienawiści”. Będzie to w praktyce oznaczać identyczne represje, jakich doświadczają mieszkańcy Zachodu. Tego typu represje już od dawna trwają w Polsce. Głośny był przypadek pana Janusza Komendy, który kilka lat temu został zwolniony z pracy w IKEA po tym, jak na wewnętrznym forum firmy zacytował fragmenty Pisma Świętego i wyraził negatywną opinię o postulatach ruchu LGBT. Dotychczas w polskim prawie nie ma jednak oficjalnych kar za „mowę nienawiści”. Mimo to, represje, które spadają na nas, mają charakter sądowo-policyjny. Wobec wolontariuszy naszej Fundacji toczy się obecnie blisko 150 spraw sądowych, z których wiele wytoczono nam za informowanie Polaków o skutkach i konsekwencjach homoseksualnego stylu życia. W marcu tego roku, jako członek zarządu Fundacji i osoba odpowiedzialna z jej prace, zostałem skazany przez sąd w Gdańsku na karę 1 roku ograniczenia wolności oraz zapłatę 15 000 zł. Sprawa dotyczyła organizacji kampanii społecznej, w ramach której informowaliśmy Polaków o szczegółach tzw. „edukacji seksualnej” dzieci prowadzonej przez aktywistów LGBT. W ramach akcji informowaliśmy też o medycznych konsekwencjach praktyk homoseksualnych, takich jak np. zachorowania na HIV oraz o wynikach badań naukowych dotyczących powiązań między homoseksualizmem a pedofilią. Zdaniem sądu, publiczne mówienie o tych sprawach stanowiło zniesławienie aktywistów LGBT. Miesiąc wcześniej, kierowca naszej furgonetki Jan Bienias został skazany przez sąd w Szczecinie na blisko 30 000 zł kary za to, że rzekomo umieszczona na naszym aucie w ramach mobilnej kampanii informacyjnej grafika sugerowała, iż aktywiści LGBT mogą być utożsamiani z pedofilią. Wyrok zapadł krótko po tym, jak do opinii publicznej przedostała się informacja, iż jeden z liderów środowiska LGBT w Szczecinie i polityk KO odbywa karę więzienia za pedofilię, gdyż wykorzystał seksualnie 13 letniego chłopca. Wedle argumentacji sądu, sugerowanie, że osoby związane z aktywizmem LGBT mogą mieć coś wspólnego z pedofilią, jest przestępstwem znieważającym aktywistów LGBT. Takie wyroki przypominają mechanizmy z czasów totalitarnych. Rzekomo zniesławiające treści, które nasza Fundacja upowszechnia w Polsce, to nic innego jak prawda na temat społecznych i medycznych konsekwencji praktyk homoseksualnych oraz planów lobby LGBT wobec polskich dzieci. Wszystkie informacje, które upowszechniamy w ramach naszej akcji, opierają się na dostępnych publicznie badaniach naukowych, a także publikacjach medialnych. Za pomocą ograniczania wolności i surowych kar finansowych zamierza się uniemożliwić dotarcie do Polaków z ostrzeżeniem przed zagrożeniami związanymi z ideologią LGBT. Jeżeli wprowadzona zostanie karalność „mowy nienawiści”, takie prześladowania nabiorą charakteru masowego i dotkną nie tylko wolontariuszy naszej Fundacji, ale także wszystkich Polaków. Zwolnienia z pracy, wyroki, grzywny, a nawet więzienie – to wszystko spotka tych, którzy ośmielą się przeciwstawić ideologii lub będą wyrażać niedostateczny entuzjazm w jej wdrażaniu w Polsce. Musimy działać i budzić świadomość Polaków, zanim będzie za późno. Potrzebny jest stanowczy opór powiązany z nieustannym docieraniem do naszego społeczeństwa z faktami, ostrzeżeniami i prawdą o zagrożeniu. Temu służą nasze niezależne kampanie, które prowadzimy poprzez uliczne akcje informacyjne, mobilne akcje furgonetkowe, kampanie billboardowe oraz media takie jak portal Stronazycia.pl. W najbliższym czasie potrzebujemy ok. 13 000 zł na kontynuowanie tych działań. Musimy także bez przerwy walczyć przed sądami o możliwość mówienia prawdy w przestrzeni publicznej. Przeciwko nam toczy się blisko 150 procesów jednocześnie. To dla nas ogromne koszty. Dlatego zwracam się z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić organizację kolejnych, niezależnych kampanii informacyjnych, oraz pomóc wolontariuszom naszej Fundacji bronić się przed prześladowaniami trwającymi w sądach na terenie całej Polski. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Na zachodzie Europy, w USA czy Kanadzie, za nazwanie mężczyzny mężczyzną, a kobiety kobietą, można trafić do więzienia. Za odmowę uczestnictwa w wewnętrznych obchodach „dumy gejowskiej” dla pracowników firmy, można stracić pracę. Takie przypadki zdarzają się już w Polsce. Jeśli dojdzie do wprowadzenia kar za „mowę nienawiści”, represje staną się masowe. Musimy się temu przeciwstawić. Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
TWÓJ PORTAL PRO-LIFE I PRO-FAMILY Szanowni Państwo, Temat tranzycji nieletnich i związanych z tym procederem konsekwencji niestety powraca jak bumerang. A z każdą kolejną dramatyczną historią coraz wyraźniej widać, jak wielkie ideologiczne kłamstwo i biznes zbudowano na… cierpieniu dzieci i młodzieży. Oprócz osobistych tragedii, zniszczonego zdrowia i nieodwracalnie zmienionego życia, problem tranzycji pociąga za sobą również ogromne skutki społeczne. Zwłaszcza gdy liczba młodych osób, które co roku poddają się operacjom „zmiany płci” czy też tzw. terapiom hormonalnym, rośnie w tak zawrotnym tempie, jak miało to miejsce w ciągu ostatnich kilku lat. Jedną z konsekwencji tego, że zachodnie społeczeństwa są owładnięte ideologią transgenderyzmu jest – choć może to brzmieć jak paradoks – łamanie praw kobiet i niszczenie równości płci. Bo, jak coraz częściej się okazuje, w imię poprawności politycznej można zdeptać nawet te, tak wydawałoby się fundamentalne, filary nowego świata. O ile jednak można oszukać omamione ideologią tłumy, o tyle nie da się oszukać biologii.fot. Pixabay W Stanach Zjednoczonych wybuchł niedawno kolejny skandal, po tym, gdy wyścig kolarski kobiet wygrał biologiczny mężczyzna, podający się obecnie za kobietę i przedstawiający się jako Catherine Barnwell. Co znamienne, w rywalizacji z męczyznami sportowiec ponosił porażki. I to dotkliwe – nie zawsze udawało mu się nawet ukończyć wyścig. Teraz wreszcie może święcić triumfy. Tylko czy jest się czym szczycić? Wielu doradza kobietom, aby w takich sytuacjach bojkotowały zawody i odmawiały udziału w nich, jeśli byłyby zmuszone rywalizować z mężczyznami. Czy jednak ceną, jaką mielibyśmy zapłacić za powrót normalności i zdrowego rozsądku, których miejsce zajęły tolerancja i politpoprawność, musi być rezygnacja z marzeń i własnych karier przez kolejne kobiety? Czy tak ma wyglądać nowa „inkluzywna” rzeczywistość? Niestety oprócz tego rodzaju absurdów wynoszenie ideologii transgender na ołtarze postępu ma dużo poważniejsze konsekwencje. „Terapie” hormonalne czy operacje „zmiany płci” są przedstawiane jako ratowanie życia młodych ludzi. Są nawet nazywane prawem człowieka. Jak wygląda rzeczywistość, ujawniają osoby, które ten oparty na kłamstwie biznes poznały od środka. Jedną z nich jest fińska psychiatra dr Riittakerttu Kaltiala, która w przeszłości kierowała jedną z pierwszych klinik genderowych w swoim kraju. Dziś przestrzega przed wciąganiem dzieci w ten proceder. Zdaniem dr Kaltiali medycyna płci jest niezwykle upolitycznioną dziedziną. Brakuje tu merytorycznej debaty, bo zagadnienie transpłciowości zostało zupełnie zawłaszczone przez aktywistów. Psychiatra przestrzega także, że według jej badań aż jedna trzecia osób leczonych z powodu dysforii płciowej z czasem żałuje decyzji o tzw. zmianie płci. Niestety opamiętanie przychodzi dopiero po czasie, gdy pacjenci na własnej skórze przekonują się, z czym wiążą się takie interwencje. To wtedy młodzi ludzie, którzy weszli w dorosłość, konfrontują się z tym, co to znaczy być bezpłodnym, mieć uszkodzone funkcje seksualne i duże trudności w znalezieniu partnera życiowego – tłumaczy fińska lekarz. Coraz częściej słyszymy niestety o ofiarach tego biznesu, w którym życie człowieka jest tylko towarem, na którym można nie tylko zarobić, ale także zbudować własną karierę. Niedawno przedstawialiśmy Państwu historię pani Magdaleny, która opisuje, jak wygląda proces manipulowania młodymi ludźmi i przekonywania ich, że „zmiana płci” to cudowny lek na wszystkie ich problemy.Wspieram promocję takich treści!Teraz podobnego dramatu doświadcza również Amerykanka Isabelle Ayala. Ona również jako nastolatka została okaleczona w imię tej zbrodniczej ideologii. Dziś stawia czoła nie tylko swoim oprawcom – lekarzom, którzy dokonali na niej okaleczających operacji – ale Amerykańskiej Akademii Pediatrycznej. Isabelle Ayala jest – jak sama określa – „niefortunną ofiarą grupy aktorów, którzy przedkładali politykę i ideologię nad bezpieczeństwo, zdrowie i dobro dzieci”. Gdy jako 14-latka trafiła pod opiekę psychiatrów ze względu na myśli samobójcze, szybko została wciągnięta w trybiki ideologicznej machiny. Już po pierwszym, krótkim spotkaniu lekarz uznał, że spełnia ona kryteria umożliwiające rozważenie przejścia terapii hormonalnej. Nie tylko nie doszukiwano się prawdziwych przyczyn jej problemów, ale wręcz zignorowano oczywiste sygnały alarmowe. Jako dorosła już kobieta, która przechodzi proces detranzycji, Ayala zdecydowała się pozwać lekarzy, którzy na jej tragedii zbudowali swoje kariery, a także Amerykańską Akademię Pediatryczną, której zarzuca nadużycia i kłamstwo. Niestety dziś nie możemy już mieć złudzeń – ta destrukcyjna ideologia wkroczyła także do Polski. Również nasze dzieci narażone są na wciąganie w tę samą otchłań. Ideologia transgender ma również i u nas swoich gorących obrońców i zwolenników. Pod płaszczykiem „tolerancji”, „praw człowieka”, a nawet ochrony zdrowia psychicznego (co jest szczególnym przejawem perfidii) promują ją rodzimi pseudoeksperci, celebryci i media. Tym bardziej w Polsce potrzebna jest więc przeciwwaga.Wspieram rozwój tego portalu!Na portalu Marsz.info nie ustajemy w walce o młode pokolenie Polaków. Występujemy przeciw kłamliwej i niszczącej ideologii transgender, ponieważ wiemy, jakie spustoszenie sieje ona wśród dzieci i młodzieży w krajach zachodnich. Nie możemy bezczynnie czekać, kiedy nauczymy się „na własnych błędach” i zatrzymamy ten ideologiczny walec, tak jak próbują to robić kraje skandynawskie czy Wielka Brytania, które zamykają kliniki medycyny płci i zakazują tranzycji na dzieciach. Wiemy, że jako medium możemy zdziałać wiele. Dlatego publikujemy badania i rozmowy ze specjalistami, a także świadectwa ludzi, którzy sami dali się zmanipulować ideologicznym aktywistom. Informujemy o tym, jak działają podstępne mechanizmy rewolucji kulturowej. Staramy się nieustannie ujawniać kłamstwa i manipulację środowisk promujących tranzycje jako „cudowne” lekarstwo na bolączki współczesnego świata. W tych działaniach potrzebujemy jednak Państwa pomocy. Nie otrzymujemy bowiem wsparcia ani od instytucji państwowych, ani od żadnych zagranicznych organizacji. To pozwala nam zachować tak ważną dla mediów niezależność i możliwość uczciwego przedstawiania prawdy, niezależnie od zewnętrznych nacisków. Jednocześnie jednak oznacza to, że możemy istnieć i publikować tylko dzięki wsparciu naszych Czytelników. Dlatego, jeśli cenicie Państwo niezależne i niepoddające się kulturowej rewolucji media, prosimy o wsparcie naszej działalności kwotą 30 zł, 60 zł lub 100 zł bądź nawet wyższą. Każda złotówka to dla nas możliwość dotarcia z prawdą o zagrożeniach ideologicznych do kolejnych osób: rodziców, dziadków, wychowawców – wszystkich tych, którzy mają wpływ na los dzieci i młodzieży. Mogą ochronić ich przed manipulacjami – jeśli tylko będą świadomi niebezpieczeństwa.Wspieram rozwój tego portalu!Mamy jeszcze szansę na to, aby nauczeni doświadczeniem innych krajów, uniknąć ich błędów, a tym samym tragedii setek młodych ludzi. Pytanie brzmi tylko: czy zdołamy zawczasu zatrzymać rozpędzony walec rewolucji? Serdecznie dziękujemy za Państwa wkład w rozwój naszego portalu. Dzięki Państwa zaangażowaniu i hojności możemy realizować naszą misję obrony życia i rodziny. Z pozdrowieniami Redakcja portalu Marsz.info |
Szanowni Państwo, od kilku dni media w całej Polsce donoszą o aferze pedofilskiej w środowisku niezwykle popularnych wśród młodzieży celebrytów Youtube. Osoby śledzone przez miliony młodych Polaków miały proponować kontakty seksualne nieletnim oraz namawiać dzieci do wysyłania im swoich nagich zdjęć. Inny znany youtuber Krzysztof Gonciarz miał z kolei, wedle relacji medialnych, dopuszczać się przemocy wobec kobiet i oferować młodej dziewczynie narkotyki w zamian za „usługi seksualne”. Gonciarz, który na Youtube ma prawie milion fanów, to jednocześnie aktywista skrajnej lewicy, który działa na rzecz „praw kobiet”. W przeszłości atakował on naszą Fundację za organizację kampanii „Stop pedofilii”. Cała ta afera powinna być impulsem do działania, aby chronić dzieci przed szkodliwym wpływem smartfonów, internetu i osób, które w nim występują kierując swój przekaz do dzieci i młodzieży. Jakie kroki trzeba podjąć? Proszę przeczytać. Afera pedofilska i seksualna na polskim Youtube to od kilku dni jeden z głównych tematów we wszystkich mediach. Celebryta o pseudonimie „Stuu”, który ma w serwisie Youtube ponad 4 miliony fanów, wedle relacji medialnych miał mieć kontakty z dziewczętami w wieku 13, 14 i 15 lat. Jedna z nich miała mieszkać w jego mieszkaniu. Youtuber miał wysyłać do nich wulgarne, nieprzyzwoite wiadomości oraz namawiać je do wysyłania mu nagich fotografii. Miał też zapraszać nieletnie dziewczęta na imprezy i wspólne picie alkoholu. „Stuu” był także założycielem bardzo popularnego wśród dzieci zespołu youtuberów o nazwie „Team X”, który reklamował się zdjęciami przedstawiającymi półnagich twórców, a same materiały video poruszały tematy związanych z seksem i erotyką. Inny celebryta o pseudonimie „DeeJay Pallaside”, którego na Youtubie obserwuje prawie 2 miliony fanów, miał wedle relacji medialnych namawiać swoje fanki do przesyłania mu rozbieranych zdjęć, które następnie publikował na swoim kanale i opatrywał wulgarnymi komentarzami. Wedle doniesień, miały to być również nieletnie dziewczęta, które youtuber miał zachęcać do wysyłania kolejnych, nagich zdjęć. Na tego typu materiałach youtuber budował swoją markę w internecie. Tego typu przypadków jest o wiele więcej. Youtuber „Boxdel”, śledzony przez ponad 1,6 miliona osób, miał wedle doniesień mediów korespondować z nieletnimi i wysyłać im nieprzyzwoite wiadomości. Youtuberzy „Vortez” i „Vojtaz” mieli komunikować się z 13 i 14 letnimi dziewczętami prosząc je o rozbierane zdjęcia. W aferze pojawia się również nazwisko youtubera Krzysztofa Gonciarza, obserwowanego przez ponad milion fanów. Prowadzi on kanał podróżniczy, ale jest również aktywistą skrajnej lewicy, który określa się jako „feminista” walczący o „prawa kobiet”. Wedle relacji medialnych, Gonciarz miał stosować przemoc wobec kobiet i oferować młodej dziewczynie narkotyki w zamian za „usługi seksualne”. Warto w tym miejscu przypomnieć, że Gonciarz atakował naszą Fundacje za organizację akcji „Stop pedofilii”. Gonciarz twierdził, że działania naszej Fundacji ostrzegające społeczeństwo przed przemocą seksualną to „głupoty” i próbował publicznie ośmieszyć naszą Fundację. Tacy ludzie to idole współczesnej młodzieży. Oglądają ich nawet małe dzieci. Mają miliony fanów i polubień w internecie, co przekłada się na zasięgi, jakich mogą im pozazdrościć stacje telewizyjne czy portale internetowe. O rozmaitych patologiach środowisko polskich youtuberów miało wiedzieć od dawna, gdyż twórcy doskonale znają się wzajemnie. Jedni kryli drugich, lecz do czasu. Gdy afera wyszła na światło dzienne, wielu z nich przyznało się publicznie do stawianych im zarzutów. Kilku z nich miało też złożyć już formalne zeznania, gdyż prowadzone jest przeciwko nim śledztwo. Afera ta nie powinna nikogo dziwić ani zaskakiwać. Algorytmy serwisów internetowych promują treści, które wzbudzają silne emocje oraz pobudzają użytkowników. Intensywnie promowani są więc twórcy, którzy produkują patologiczne treści, w ramach których przekraczają kolejne normy społeczne. Zarabiają na tym gigantyczne pieniądze (m.in. z reklam w serwisach takich jak Youtube). Ich zyski to od kilkudziesięciu do nawet stu tysięcy złotych miesięcznie! Ten ogromny biznes, pochłaniający kolejne ofiary i dewastujący sumienia milionów dzieci i nastolatków może się dalej kręcić dlatego, że wciąż znajdują się kolejni widzowie na Youtube oraz na innych platformach takich jak TikTok. Miliony młodych odbiorców wulgarnych, agresywnych, poniżających i seksualizujących treści to owoc bierności i braku świadomości rodziców, którzy często bez żadnego namysłu dają już bardzo małym dzieciom smartfona z nieograniczonym dostępem do internetu. Brak reakcji i zaangażowania rodziców wykorzystują nie tylko youtuberzy, influencerzy i celebryci. W nurt produkcji bardzo niebezpiecznych treści dla dzieci i młodzieży wpisują się również aktywiści LGBT, podszywając się przy tym za ekspertów z zakresu „edukacji seksualnej”, dojrzewania i dorastania. Podobnie jak youtuberzy, zachęcają oni młodych Polaków m.in. do wysyłania innym swoich rozbieranych zdjęć. Jak możemy przeczytać w poradniku dla uczniów opublikowanym na stronie Pontonu, jednej z największych w Polsce organizacji „edukatorów seksualnych”: „Seksting to forma komunikacji o charakterze erotycznym. Są to wszelkie wiadomości tekstowe (SMS-y, maile), zdjęcia lub nagrania wideo. Seksting może być między innymi metodą budowania intymności w relacji. Jest to dobra okazja do pobudzenia swojej wyobraźni oraz eksplorowania własnych potrzeb i pragnień.” Innymi słowy – wysyłanie komuś swoich nagich zdjęć jest czymś dobrym. Wedle „edukatorów seksualnych” trzeba tylko pamiętać o tym, aby uważać komu wysyła się takie zdjęcia, a najlepiej otrzymać zgodę takiej osoby. Do czego to wszystko w praktyce prowadzi? Wedle szeregu polskich badań, zjawisko „sekstingu”, czyli wysyłania innym swoich rozbieranych zdjęć, jest akceptowalne wśród młodych użytkowników internetu. Wedle najnowszego raportu NASK z 2022 roku, co piąty nastolatek w Polsce (18,6%) nie widzi nic złego w takim zachowaniu. Seksting jest zjawiskiem nieukrywanym, występującym zarówno wśród dzieci, jak i młodzieży. Co siódmy uczeń (14,7%) uważa je za częste lub bardzo częste w swojej grupie rówieśników. Co piąty 12- i 14-latek (20,4%) potwierdza, że otrzymuje żądania lub propozycje przesłania własnych nagich lub półnagich zdjęć innym osobom. Wśród starszych respondentów ten odsetek wzrasta aż do 41,5%! Co czwarty (23,5%) starszy nastolatek przyznał, że zdarzyło mu się przesyłać własne materiały intymne do innych osób, tak samo odpowiedział co jedenasty 12- i 14-latek (8,9%). Te same badania wskazują też na to, że regularną, codzienną praktykę oglądania filmów czy zdjęć pornograficznych deklaruje niemal co czwarty (23,9%) nastolatek w Polsce. Te budzące przerażenie statystyki wynikają z tego, że dzieci naśladują zachowania swoich internetowych idoli oraz kierują się poradami „edukatorów seksualnych”. Jak skutecznie się temu przeciwstawić? Nie mamy bezpośredniego wpływu na to, co ktoś publikuje w internecie. Ale mamy wpływ na to, co oglądamy my i nasze dzieci. Wypowiedzi ekspertów oraz wnioski z licznych rozmów z wieloma rodzinami wskazują na to, że nie można dawać dzieciom smartfonów i komputerów z nieograniczonym i niekontrolowanym dostępem do internetu. Wielu badaczy zjawiska wpływu elektroniki i mediów na dzieci mówi wyraźnie, że minimalny wiek na posiadanie własnego urządzenia z dostępem do internetu to ok. 15 lat, przy czym dostęp ten i tak powinien być reglamentowany przez rodziców. Tymczasem wiele dzieci otrzymuje smartfon z internetem np. z okazji pierwszej Komunii Św. lub jeszcze wcześniej, co przynosi katastrofalne skutki. Coraz młodsze dzieci wiele godzin w ciągu dnia spędzają przyklejone do ekranów, z których wylewa się na nich promocja rozwiązłości, pornografii, homoseksualizmu, wulgarności, przemocy i aborcji. Pod wpływem takiego otoczenia oraz mediów polskie dzieci w zastraszająco szybkim tempie odchodzą od wiary i zasad moralnych. Wielu Polaków nie ma świadomości tego zagrożenia. Wielu rodziców ugina się również pod presją mediów i otoczenia, ulegając temu, że wszyscy rówieśnicy ich dzieci mają smartfony. Posiadanie smartfona przez dzieci stało się po prostu zachcianką wynikającą z aktualnej mody i presji rówieśniczej. Poważne zagrożenia i groźne problemy związane z posiadaniem przez dziecko smartfona są jednak wielokrotnie większe niż potencjalnie dobre, ale drobne korzyści wynikające z posiadania przez dziecko tego urządzenia. Jeśli dziecko potrzebuje kontaktu rodzicami lub znajomymi, można mu kupić tradycyjny telefon pozbawiony aplikacji i dostępu do sieci. W celu korzystania z internetu można zrobić stacjonarne miejsce komputerowe w domu, np. w salonie lub dużym pokoju, z ekranem skierowanym w stronę pomieszczenia. Nasza Fundacja działa, aby kształtować w społeczeństwie świadomość tych zagrożeń i wspierać osoby, które chcą bronić swoje dzieci. W całym kraju organizujemy niezależne kampanie informacyjne „Stop pedofilii”, w ramach których docieramy do Polaków z ostrzeżeniem jak groźnym środowiskiem dla dzieci i młodzieży jest internet. Nasze akcje organizowane są w sposób niezależny, na ulicach polskich miast, gdzie nasi wolontariusze docierają bezpośrednio do Polaków. Działamy w ten sposób gdyż nie możemy liczyć na to, że nasz przekaz zostanie wyemitowany przez masowe media głównego nurtu, które aktywnie promują szkodliwe, wulgarne i patologiczne treści. Z tego powodu każdego dnia nasi wolontariusze organizują akcje uliczne, billboardowe i furgonetkowe, a także publiczne modlitwy różańcowe o odnowę moralną Polski. To jednak nie wszystko. Z racji tego, że większość rodziców bezrefleksyjnie daje swoim dzieciom nieograniczony dostęp do internetu, musimy też docierać do młodzieży i skłaniać młodych Polaków do refleksji. W tym celu, pomimo cenzury, blokowań i ograniczania zasięgów, prowadzimy własne media, w tym nasz portal Stronazycia.pl oraz jego odsłony w platformach społecznościowych. Wszystkie te nasze akcje mogą się odbywać dzięki stałemu i regularnemu wsparciu naszych Darczyńców. W najbliższym czasie potrzebujemy ok. 11 000 zł na kontynuowanie kampanii. Dlatego zwracamy się z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić organizację niezależnych akcji informacyjnych kształtujących świadomość społeczeństwa i mobilizujących Polaków do walki o dzieci. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków O pedofilskiej aferze na polskim Youtube jest głośno we wszystkich mediach. Stan ten nie potrwa jednak długo. W natłoku przekazu medialnego sprawa wkrótce odejdzie w zapomnienie i wszystko będzie jak dawniej. Być może kilka osób usłyszy zarzuty i odpowie przed sądem, ale setki innych będą produkować kolejne wulgarne, seksualizujące i demoralizujące treści kierując je do milionów odbiorców, zwłaszcza młodych. Dlatego musimy działać i uświadamiać Polaków na temat konieczności podjęcia osobistych działań w celu ochrony dzieci i młodzieży przed deprawacją. Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Eutanazja nie zadziałała, więc lekarz zadusił ją poduszką
Śmiertelnie chora kobieta w Belgii poprosiła o eutanazję. Po tym, jak zastosowane medykamenty nie wywołały pożądanego skutku, lekarz udusił ją poduszką. Badanie pośmiertne wykazało, że kobieta zmarła w wyniku uduszenia. Mimo iż miało to miejsce w 2022 roku nikomu nie postawiono zarzutów. Rodzina zmarłej przygotowuje pozew, choć i ona nie domaga się „poważnych sankcji”.
Co czuje człowiek duszony? „Duszność jest znacznie trudniejsza do wytrzymania niż ból. W ten sposób torturuje się jeńców wojennych w celu uzyskania zeznań (podtapianie).” – mówi dr hab. n. med. Tomasz Dangel, specjalista anestezjologii, intensywnej terapii i medycyny paliatywnej.
Kobieta w Belgii zmarła więc w jeszcze gorszych męczarniach niż uprzednio odczuwała.
Jak to możliwe, że eutanazja, przedstawiana jako niezwykłe dobrodziejstwo i zwycięstwo ludzkiej woli nad śmiercią po raz kolejny ukazuje czarne oblicze? Odpowiedź jest prosta. Jeśli uważamy, że zabijanie niewinnych jest dobre, to wszelkie „nieuprawnione” mordy nie będą chętnie ścigane przez prawo. Tak jest z aborcją i tak też jest z eutanazją. Podobnie, jeśli zabierzemy lekarzowi misję, jaką jest ratowanie życia ludzkiego, a dodamy mu do zadań mordowanie, to bardzo szybko zachoruje on na znieczulicę. Wówczas dobijanie pacjentów np. poduszką nie będzie już problemem, co więcej będzie słabło również jego pragnienie przykładania się do ratowania innych chorych. Czyjaś eutanazja może się więc stać problemem każdego z nas, gdy i my trafimy w ręce takiego doktora.
Gdy prawo zgadza się na aborcję lub eutanazję uderza to w cały system medyczno-prawny. Wówczas każdy z nas ma prawo się bać, że może tym razem to ja lub moje dziecko będzie obiektem „nieuprawnionego” zabicia.
Źródło: https://www.lifenews.com/2023/09/….
Aleksandra Musiał
Szanowni Państwo, dopiero co informowaliśmy o zdewastowaniu naszego antyaborcyjnego samochodu parkującego pod siedzibą Naczelnej Izby Lekarskiej, a już pojawiły się kolejne groźby. Na naszej furgonetce stojącej pod wejściem do Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego nalepiono naklejkę sugerującą, że kolejne nasze pojazdy zostaną spalone. Wiemy, że nie są to żarty. Aborcyjni terroryści spalili już 4 nasze furgonetki, za każdym razem wywołując przy okazji ogromne zagrożenie dla postronnych osób. Wielokrotnie niszczono także inne nasze pojazdy. Aborcjoniści, którzy domagają się upowszechnienia mordowania niewinnych, bezbronnych dzieci są brutalni i bezwzględni również wobec nas, gdyż stajemy im na drodze i mobilizujemy Polaków do walki o życie. Nie możemy ugiąć się pod tymi groźbami i prześladowaniami, gdyż w polskich szpitalach rośnie liczba aborcji, w tym aborcji na dzieciach podejrzanych o chorobę. Musimy działać i organizować kolejne akcje! Nasza furgonetka Żuk zaparkowana jest bezpośrednio pod wejściem do Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego (CMKP) w Warszawie. Placówka ta odpowiada za kształcenie lekarzy. Plandeka na aucie pokazuje ofiary aborcji. Na furgonetce umieściliśmy również słowa dr. Anthonego Levatino, nawróconego lekarza-ginekologa, znanego w Polsce z filmu „Nieplanowane”, który we wczesnych etapach swojej kariery zamordował poprzez aborcję ponad 1200 dzieci, a teraz działa na rzecz ratowania nienarodzonych: „Niezależnie od tego, na jakim etapie jesteś i co zrobiłeś – możesz się zmienić. Podejmij dziś decyzję by chronić nienarodzonych.” Tuż obok CMKP znajduje się Szpital Bielański, w którym dokonuje się aborcji z formalnej przesłanki „zagrożenia zdrowia psychicznego” kobiet. Z licznych wypowiedzi medialnych aborcjonistów i przedstawicieli rządu wiemy, że takie aborcje są de facto aborcjami na życzenie, wykonywanymi przez cały okres ciąży. Wedle informacji uzyskanych od Szpitala Bielańskiego, w placówce tej w drugiej połowie roku 2022 wykonano 4 aborcje na dzieciach „ze wskazań psychiatrycznych”. Jedna z tych aborcji została dokonana na dziecku w 8 miesiącu ciąży. Właśnie dlatego stoi tam nasza furgonetka – pokazuje prawdę o okrucieństwie aborcji i przypomina lekarzom-aborterom, że zawsze można się zmienić i zaniechać wykonywania tego makabrycznego procederu. Auto jest także doskonale widoczne z ulicy, dzięki czemu widzą je dziesiątki tysięcy osób, w tym pacjenci Szpitala Bielańskiego i lekarze wchodzący do CMKP, a także przechodnie. W ten sposób wpływamy na świadomość i sumienia kolejnych Polaków. Wiedzą o tym aborcjoniści, którzy próbują nas zastraszyć za pomocą terroru. W 2021 roku spalili naszą furgonetkę, która parkowała pod Szpitalem Bielańskim. Aborcyjni terroryści podłożyli ogień pod samochód w środku nocy. Na miejscu zdarzenia akurat znajdował się związany ze środowiskami radykalnej lewicy fotoreporter, który robił zdjęcia palącej się furgonetce. Pomimo tego, nie udało się namierzyć sprawców zdarzenia. Niemal równolegle, aborcjoniści spalili drugą naszą furgonetkę, która pokazywała prawdę o zbrodniczym procederze mordowania dzieci na ulicach Krakowa. Wcześniej inne nasze furgonetki spalono w Gorzowie Wielkopolskim oraz w centrum Warszawy. Co więcej, w ostatnich latach aborcyjni terroryści ok. 100 razy niszczyli i demolowali inne nasze furgonetki i samochody. Teraz aborcjonisci zapowiadają kolejne ataki. Chcemy działać dalej pomimo tych prześladowań i gróźb. Stawką jest życie dzieci, brutalnie mordowanych w trakcie aborcji. Musimy stanowczo walczyć o ich życie, gdyż działania aktywistów aborcyjnych prowadzą do rosnącej liczby aborcji w Polsce. Kilka dni temu Federa, czyli jedna z największych w Polsce organizacji lobby aborcyjnego, opublikowała wpis, w którym chwali się swoją skutecznością w pomocy kobietom chcącym dokonać aborcji: „Mamy 100% skuteczność w egzekwowaniu zabiegu w ramach polskiego systemu opieki zdrowotnej. Współpracujemy ściśle z zaufanymi lekarzami i szpitalami.” Chodzi oczywiście o „zabieg” aborcji dokonywany na podstawie formalnej przesłanki o „zagrożeniu zdrowia psychicznego” kobiety. Aktywiści aborcyjni współpracują z psychiatrami, którzy wystawiają chętnym kobietom zaświadczenia mówiące o tym, że ciąża rzekomo zagraża ich bliżej nieokreślonemu i niesprecyzowanemu zdrowiu psychicznemu. Jest to właśnie aborcja na życzenie, która dzięki dziurawemu i wadliwemu prawu możliwa jest w Polsce na każdym etapie ciąży. W ostatnim czasie lobby aborcyjne udostępniło również w mediach społecznościowych „aborcyjną mapę Polski”, na której naniesiono szpitale, uznane przez aborcjonistów za „przyjazne”, czyli takie, które będą przeprowadzać aborcje na podstawie zaświadczeń od proaborcyjnych psychiatrów. Na mapie znalazły się szpitale z: Warszawy, Szczecina, Gdańska, Elbląga, Olsztyna, Łodzi, Sieradza, Oleśnicy, Lubania, Rudy Śląskiej, Krakowa i Rzeszowa. Działania te skomentowała publicznie m.in. Gizela Jagielska, wicedyrektor szpitala w Oleśnicy, gdzie w 2022 roku padł rekord liczby aborcji w Polsce: „Dlaczego mieszkam w kraju, gdzie podstawowe świadczenia medyczne, gwarantowane w ramach ubezpieczenia, muszą być egzekwowane przez organizacje kobiece? Wiem, możecie napisać: to wyjedź. Ale to nie w moim stylu. Zostaję, aby tę mapę zapełnić.” Jagielska zapowiada więc kolejne działania na rzecz poszerzenia liczby szpitali, które będą dokonywały aborcji. Proszę zwrócić uwagę na język, jakiego używa wicedyrektor szpitala w Oleśnicy: aborcję na dziecku nazywa „podstawowym świadczeniem medycznym”. Jak takie „świadczenie medyczne” wygląda w praktyce, Jagielska opisała jakiś czas temu w mediach: „My dzisiaj na oddziale na przykład mamy trzy kobiety, które są w trakcie terminacji ciąży z powodu trisomii 21 [zespołu Downa] i zagrożenia zdrowia psychicznego (…). Przed chwilą przeszły zabieg wstrzyknięcia chlorku potasu, zatrzymały się serca ich dzieci.” Aborcji w szpitalu Oleśnicy dokonuje się m.in. właśnie poprzez wstrzykiwanie dzieciom w łonach matek trucizny z chlorku potasu w ich serca. Tak właśnie wygląda „podstawowe świadczenie medyczne” wykonywane w tej placówce. Aborcjoniści działają, aby takich aborcji było jeszcze więcej. Pomimo trudności, gróźb, prześladowań i terroru nie zamierzamy się wycofać z walki o życie dzieci. Musimy organizować niezależne kampanie społeczne, za pomocą których głosimy prawdę o aborcji i kształtujemy sumienia. Jeśli nie będziemy działać, aborcjoniści opanują umysły Polaków i całkowicie zatrują nasze społeczeństwo swoją propagandą. Już teraz lekarze-aborcjoniści często zmuszają i namawiają swoje pacjentki do aborcji, zamiast podjąć wysiłek, aby leczyć mamę i jej dziecko. Im bardziej nasze społeczeństwo oswoi się z aborcją, tym takich przypadków będzie więcej. Zagrożone są WSZYSTKIE kobiety, w tym również te, które nie popierają aborcji i sprzeciwiają się jej. Aborcjoniści skutecznie manipulują również takimi osobami, wykorzystując swój autorytet medyczny, aby namówić takie kobiety do aborcji poprzez przedstawienie im sytuacji w taki sposób, w którym zamordowanie dziecka wydaje się być jedynym wyjściem z problemów i trudności. W najbliższym czasie potrzebujemy ok. 16 000 zł aby podjąć niezbędne działania w przestrzeni publicznej. Będą to m.in.: – kolejne akcje z użyciem furgonetek zaparkowanych pod szpitalami oraz jeżdżących po ulicach polskich miast,- kampanie billboardowe z wykorzystaniem dobrych miejsc reklamowych, które pozwolą dotrzeć z prawdą o aborcji do tysięcy osób,- uliczne akcje informacyjne z bannerami, plakatami i megafonami.- publiczne modlitwy różańcowe o powstrzymanie aborcji w szpitalach i w całej Polsce. Takie działania są niezbędne, aby trafić do świadomości i sumień kolejnych osób. W tym do lekarzy, którzy dokonują aborcji. Do wspomnianego wcześniej dr Anthonego Levatino prawda o aborcji dotarła po tym, jak zamordował ponad 1200 dzieci. Jak sam wspomina, pewnego dnia przyszedł do pracy, aby wykonać późną aborcję na dziecku poprzez rozczłonkowanie go na kawałki: „Wiem, że brzmi to niewiarygodnie, ale po tylu latach, po 1200 aborcjach, po ponad 100 późnych aborcjach, spojrzałem na tę część ciała na stole i pierwszy raz w życiu nie zobaczyłem „prawa do wyboru”, ani tego, że jestem świetnym lekarzem, który rozwiązał problem, ani nawet 800 dolarów, które zarobiłem w kwadrans. Zobaczyłem tylko czyjegoś syna albo córkę. I to mnie uderzyło.” Od tej pory Levatino zaprzestał aborcji i stanął po stronie życia. Podobna zmiana może dokonać się w świadomości i sumieniach innych aborcjonistów, w tym u wszystkich, którzy wykonują brutalne i okrutne aborcje na dzieciach w polskich szpitalach. Aby było to możliwe, musimy działać i konsekwentnie docierać do nich z prawdą oraz modlić się o ich nawrócenie. Dlatego zwracam się z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić nam organizację akcji zmieniających świadomość Polaków na temat aborcji oraz mobilizujących nasze społeczeństwo do działania przeciwko mordowaniu nienarodzonych. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dr Levatino w trakcie przeprowadzania jednej z aborcji zrozumiał, że bierze udział w morderstwie. Ta prawda może dotrzeć również do innych, ale musimy ją głosić i nieustannie o niej przypominać. Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Szanowni Państwo, kilka dni temu przyjaciel z Fundacji, Jan Bienias, przypomniał o bandyckich napadach, z którymi ma do czynienia, oraz o wyrozumiałości sądów wobec agresorów. Wiele osób zastanawia się, dlaczego mimo nieustannych ataków, napadów i prześladowań, nasza Fundacja dalej prowadzi swoją działalność? Dlaczego pomimo tylu trudności organizujemy kolejne kampanie społeczne? Odpowiedź jest prosta – cierpienie naszych wolontariuszy, jest niczym w porównaniu z okrucieństwem, któremu poddawane są dzieci w trakcie zbrodni aborcji lub doświadczające przemocy seksualnej ze strony aktywistów LGBT i pedofilów. To właśnie dla takich dzieci walczymy każdego dnia na ulicach polskich miast, a także dla ich rodzin. To, co chciałbym Państwu przekazać, najlepiej wyraził amerykański działacz pro-life, który został niedawno brutalnie pobity w trakcie modlitwy pod aborcyjnym ośrodkiem śmierci w Baltimore. Wolontariusze w USA, podobnie jak my w Polsce, są regularnie napadani i atakowani. Portal LifeNews prowadzi rejestr aktów agresji i terroru dokonanych przez aborcjonistów przeciwko osobom i instytucjom sprzeciwiającym się aborcji. Od początku ubiegłego roku było ich na terenie USA już niemal 300! 73-letni Mark Crosby wraz z 80-letnim Dickiem Schaferem modlili się o powstrzymanie aborcji przed aborcyjną rzeźnią należącą do Planned Parenthood – największego na świecie koncernu aborcyjnego, który morduje dzieci i handluje ich organami dla celów eksperymentów medycznych. Do tych dwóch starszych mężczyzn znienacka podszedł niezwykle agresywny napastnik i zaczął ich bić. Schafer został przewrócony na chodnik i kopany. Crosby został ciężko pobity i musiał zostać przewieziony do szpitala z powodu krwotoku zewnętrznego i wewnętrznego oraz złamania kości twarzy i roztrzaskania oczodołu. Co powiedział Crosby po wyjściu ze szpitala? „Być może nie czuję się jeszcze zbyt dobrze, ale na pewno jestem w lepszej sytuacji niż dziecko, które ma zostać zabite.” W naszej Fundacji myślimy podobnie. Ataki, pobicia, groźby, grzywny sądowe, przesłuchania policyjne – tego typu prześladowania to łagodne traktowanie w porównaniu do cierpienia dzieci mordowanych poprzez aborcję lub doświadczających przemocy seksualnej. W trakcie aborcji wiele dzieci jest rozrywanych na strzępy za pomocą narzędzi zbrodni stosowanych przez aborcjonistów. Inne rodzą się żywe w trakcie aborcji i umierają w wyniku uduszenia, zagłodzenia lub wyziębienia. Wiemy, że wielu takim dzieciom wycina się organy dla celów eksperymentów medycznych. Z kolei inne dzieci cierpią z powodu przemocy seksualnej, jakiej zostały poddane przez aktywistów LGBT. Zachęcanie do rozwiązłości seksualnej, eksperymentów homoseksualnych, masturbacji , oglądania pornografii oraz tzw. „tranzycji” dokonuje spustoszenia w młodych ciałach, umysłach i duszach, o czym świadczy fala samobójstw, depresji i poważnych problemów zdrowotnych wśród dzieci i młodzieży. Zarówno aborcja jak i ideologia LGBT to plagi, które trawią i wyniszczają społeczeństwa Zachodu, w tym coraz szybciej nasz, polski naród. Z dnia na dzień ofiar jest coraz więcej. Wiele osób chciałoby, aby zwycięstwo nad aborcją i deprawacją przyszło szybko, łatwo i najlepiej bez żadnego wysiłku i poświęcenia. To oderwane od rzeczywistości, nierealne mrzonki. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że powstrzymanie anty-moralnej rewolucji, która przetacza się przez nasz kraj i świat, to zadanie na długie lata, w trakcie których trzeba nieustannie i konsekwentnie pracować, pomimo przeciwności, jakie nas spotykają. Za przykład niech nam służy niedawne obalenie przez Sąd Najwyższy USA wyroku Roe vs Wade, dzięki czemu wiele stanów wprowadziło poważne ograniczenia dla aborcji. Legalizujący aborcję w USA wyrok Roe vs Wade zapadł w 1973 roku, a uchylony został w 2022 roku. Amerykańscy obrońcy życia potrzebowali blisko 50 lat (!) wywierania wpływu, nacisków, działalności, budowy struktur społecznych i politycznych, organizacji kampanii społecznych, tworzenia własnych mediów itp., aby w konsekwencji doprowadzić do uchylenia tego morderczego wyroku. Przez ten czas, od 1973 do 2022 roku za pomocą aborcji zamordowano w USA ponad 60 milionów (!) dzieci. Obalenie wyroku nie oznacza dla Amerykanów końca walki – dzieci nadal mordowane są w setkach tysięcy rocznie, przede wszystkim za pomocą aborcyjnych pigułek poronnych. W Polsce za pomocą tabletek śmierci każdego roku dokonuje się kilkudziesięciu tysięcy aborcji. Równolegle, rośnie liczba legalnych aborcji szpitalnych, dokonywanych de facto na życzenie na podstawie formalnej przesłanki o „zagrożeniu zdrowia psychicznego” kobiet. Przybywa polskich szpitali, które otwarcie reklamują się jako ośrodki aborcyjne. W tym samym czasie aktywiści aborcyjni i podjudzani przez nich odbiorcy medialnej propagandy dokonują kolejnych napadów i ataków na naszych wolontariuszy, aby ukryć prawdę o aborcji. Wiemy, że powinniśmy działać pomimo wielu pokus, które szepczą nam, aby zaniechać dalszej walki gdyż jest ona trudna, długa i niebezpieczna. Chcemy organizować kolejne, niezależne kampanie informacyjne na ulicach polskich miast i docierać do Polaków z prawdą o konsekwencjach aborcji i ideologii LGBT. Trzeba mówić prawdę, nawet jeśli ściągnie to kolejne prześladowania. Nie powinniśmy ukrywać ani pudrować prawdy dla własnej wygody. Jest jednak jeszcze coś ważnego – musimy mobilizować Polaków do działania. Całe nasze społeczeństwo. Aby powstrzymać aborcję i deprawację Polacy muszą być świadomi tegos, że są odpowiedzialni za dzieci i za przyszłość całego narodu. W Polsce nie brakuje osób, które zdają sobie sprawę z sytuacji, ale jednocześnie są całkowicie bierne wobec naporu anty-moralnej rewolucji. Nie chcą działać lub wspierać działalności innych, albo nie wiedzą jak to robić. Zaangażowanie takich świadomych, ale biernych osób, jest kluczowe, gdyż walka o życie i niewinność dzieci nastawiona jest na wiele lat trudnej pracy. Tym bardziej, że po nas muszą przyjść kolejni, aby dokończyć i rozwinąć to, co zaczęliśmy. Aby móc dalej działać niezbędna jest również stała i regularna pomoc darczyńców. Lobby aborcyjne i LGBT dysponuje milionami pochodzącymi z dotacji międzynarodowych korporacji oraz licznych grantów samorządowych. My mamy do dyspozycji tylko to, co otrzymujemy od naszych darczyńców – osób, które podjęły decyzję o osobistym zaangażowaniu, gdyż są świadome powagi sytuacji oraz ogromnego znaczenia, jakie dla walki o życie ma pomoc finansowa. Dlatego proszę o wspieranie naszych działań, aby umożliwić przeprowadzenie kolejnych akcji w obronie dzieci przed aborcją i deprawacją oraz kształtujących świadomość Polaków i mobilizujących nasze społeczeństwo do działania. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Ratowanie dzieci zagrożonych aborcją i deprawacją oznacza stanięcie do walki z aborcjonistami, deprawatorami i aktywistami radykalnej lewicy. Walki, która toczy się o prawdę i możliwość jej głoszenia w przestrzeni publicznej. Walki trudnej i pełnej wyrzeczeń, ale bez trudu nie ma zwycięstwa. Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.p |
Szanowni Państwo, Sąd Rejonowy w Oleśnicy skazał naszego wolontariusza Adama za organizację akcji informacyjnej pod szpitalem w Oleśnicy, gdzie dokonuje się największej liczby aborcji w Polsce. W ocenie sądu, nasza akcja ostrzegająca przed konsekwencjami aborcji „naruszyła spokój” dwóch lekarzy z tej placówki, którzy zawiadomili policję. Dokonywanie aborcji w tym szpitalu, w tym aborcji na dzieciach z podejrzeniem zespołu Downa, nie narusza spokoju jego pracowników. Za to prawda o aborcji porusza ich sumienia tak bardzo, że prześladują naszych wolontariuszy. Od momentu wydania przez Trybunał Konstytucyjny orzeczenia zakazującego dokonywania aborcji z powodów eugenicznych, tj. podejrzenia choroby lub niepełnosprawności u dziecka, w szybkim tempie rośnie liczba szpitalnych aborcji przeprowadzanych z formalnego powodu „zagrożenia zdrowia psychicznego matki”. Na mocy tej przesłanki można dokonać legalnej aborcji na życzenie na dowolnym etapie ciąży. Wystarczy przyjść do szpitala z zaświadczeniem od pro-aborcyjnego psychiatry. Najwięcej aborcji dokonuje się obecnie w szpitalu w Oleśnicy. Zarząd tej placówki wręcz reklamuje szpital jako ośrodek aborcyjny w mediach. Co więcej, dyrekcja szpitala otwarcie mówi, że na mocy przesłanki o „zagrożeniu zdrowia psychicznego” matki dokonuje się aborcji eugenicznych na dzieciach, oraz ze szczegółami opisuje to, jak wygląda ta procedura. Jak niedawno powiedziała wicedyrektor szpitala Gizela Jagielska: „My dzisiaj na oddziale na przykład mamy trzy kobiety, które są w trakcie terminacji ciąży z powodu trisomii 21 [zespół Downa] i zagrożenia zdrowia psychicznego (…). Przed chwilą przeszły zabieg wstrzyknięcia chlorku potasu, zatrzymały się serca ich dzieci”. Troje dzieci abortowano poprzez wstrzyknięcie im trucizny. Jak może wyglądać taka metoda aborcji opowiedział nawrócony aborcjonista dr Anthony Levatino, praktykujący ginekolog i położnik, który we wczesnym okresie swojej kariery lekarskiej wykonał ponad 1200 aborcji. Opis tej procedury przypomina na myśl praktyki rodem z obozów koncentracyjnych: „Procedura aborcji trwa 3 lub 4 dni. W pierwszym dniu aborter używa dużej igły, aby wstrzyknąć dziecku substancję, która skutkuje nagłym zatrzymaniem krążenia. Aborter wsuwa igłę poprzez jamę brzuszną lub pochwę i wbija ją w dziecko. Celuje w jego głowę, tułów lub serce. Dziecko czuje ból i umiera. Następnie aborter wkłada listownicę do szyjki macicy, aby doprowadzić do jej rozszerzenia. Kobieta, czekając na rozszerzenie szyjki macicy przez listownicę, nosi w sobie martwe dziecko przez 2–3 dni. Drugiego dnia aborter upewnia się za pomocą USG, że dziecko jest martwe. Jeśli dziecko nadal żyje, wstrzykuje mu kolejną dawkę trucizny i kobieta wciąż musi czekać, aż w czasie skurczów wyda na świat martwego syna lub córkę. Jeśli dziecko nie wyjdzie w całości, rozpoczyna się procedura rozszerzenia i wyłyżeczkowania. Do rozczłonkowania ciała dziecka na kawałki aborter używa szczypiec i kleszczy. Kiedy wszystkie części ciała dziecka i łożysko zostaną usunięte z macicy, aborcja jest zakończona.” Szanowni Państwo, wykonywanie tego typu praktyk na dzieciach oraz ich matkach najwyraźniej nie narusza spokoju pracowników szpitala w Oleśnicy. Przeszkadza im za to publicznie mówienie prawdy o aborcji i informowanie Polaków o skutkach tego procederu. Dwóch lekarzy ze szpitala w Oleśnicy zawiadomiło policję, gdyż nasi wolontariusze głosili prawdę o aborcji pod wejściem do placówki. Wyrok nakazowy, jaki zapadł wobec koordynatora akcji Adama, to 600 zł grzywny i kosztów sadowych. Gdy dzieciom wstrzykuje się truciznę na życzenie ich matek zmanipulowanych przez aborcyjną propagandę, nikt nie bije na alarm. Gdy wicedyrektor szpitala w Oleśnicy publicznie reklamuje w mediach kontakt do aborcyjnych grup przestępczych sprzedających nielegalne pigułki poronne, nikt nie wzywa policji. Za to gdy ostrzega się Polaków przed skutkami aborcji, uruchamia się wszelkie możliwe środki, w tym prześladowania sądowe i policyjne. Przeciwko wolontariuszom naszej Fundacji toczy się obecnie ok. 150 spraw sądowych. Teraz doszła do tego kolejna – odwołanie od wyroku na Adama z Oleśnicy. Nie zamierzamy się poddać i będziemy dalej organizowali akcje pod szpitalami. To bardzo ważne, gdyż liczba szpitalnych aborcji rośnie, nie tylko w Oleśnicy, ale też w innych placówkach na terenie całej Polski. Potrzebne nam są nowe transparenty, billboardy, bannery oraz inny sprzęt w tym megafony nagłaśniające. Kosztem jest także transport i logistyka naszych kampanii – co miesiąc organizujemy ok. 60 akcji ulicznych w różnych miastach i miejscowościach. Głoszenie prawdy o aborcji porusza sumienia i kształtuje świadomość nie tylko zwykłych ludzi, ale też lekarzy-aborcjonistów uwikłanych w ten proceder. Cytowany powyżej dr Anthony Levatino osobiście abortował ponad 1200 dzieci zanim dotarła do niego prawda o aborcji. W pewnym momencie porzucił mordowanie i publicznie stanął po stronie życia, angażując się w działania antyaborcyjne. Taka zmiana jest możliwa również u innych lekarzy, w tym tych ze szpitala w Oleśnicy oraz innych ośrodków aborcyjnych. Musimy tylko stale, nieustępliwie i konsekwentnie przypominać prawdę o aborcji. Dlatego zwracam się z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby wesprzeć organizację kolejnych, niezależnych akcji informacyjnych na temat aborcji, oraz umożliwić naszym wolontariuszom obronę przed sądami. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Nasza Fundacja działa dzięki zaangażowaniu wolontariuszy oraz regularnej pomocy Darczyńców. Umożliwia nam to docieranie do tysięcy ludzi w całej Polsce. Prosimy o wsparcie naszej walki o prawdę i życie. ,Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
TWÓJ PORTAL PRO-LIFE I PRO-FAMILY Szanowni Państwo Obecnie w Polsce konsekwencje sprzeciwu wobec „tęczowych” środowisk nie są jeszcze tak drastyczne, jak ma to miejsce w krajach zachodnich, szczególnie za oceanem. Lecz jeśli dziś zdecydowanie nie opowiemy się przeciwko presji środowisk LGBT, może dojść do tej samej sytuacji, co w Pincourt w Kanadzie. Tam kilka tygodni temu grupa nastolatków w wieku od 13 do 16 lat zerwała, a następnie podeptała zawieszoną w ich szkole flagę środowisk LGBT. Teraz policja prowincji Quebec potwierdziła prowadzenie dochodzenia w tej sprawie i złożenie doniesienia do prokuratury. Nastolatkom postawiono zarzut podżegania do… nienawiści. Oprócz tego, że bulwersuje sam fakt postawienia przed sądem za taki czyn, to trzeba wspomnieć, że ta sprawa ma swoje drugie dno… Jak donoszą media, szkoła w Pincourt jest miejscem poważnych konfliktów na tle światopoglądowym, w którym dochodzi do prześladowań na tle religijnym. [Grupa uczniów powiązanych z LGBT] próbowała zerwać mój krzyż (z szyi – przyp. red), który reprezentuje moją religię i zaczęli mnie obrażać. Powiedzieli, że wszystkie problemy świata są spowodowane moją religią i że musi zniknąć – powiedział zaangażowany w sprawę zerwania flagi 16-latek. fot. Pexels Nastolatek podkreśla również, że on sam nikogo nie skrzywdził, nie obraził ani też nie dał do zrozumienia, że popiera takie działanie. Jego udział w incydencie ograniczył się do zerwania flagi LGBT z balkonu szkoły i zrzucenia jej na chodnik. Jak opisujemy w artykule, wielu uczniów tej szkoły to chrześcijanie lub muzułmanie, którzy nie popierają wieszania emblematów ideologii LGBT w placówce. Wszystko jednak wskazuje, że policja bada sprawę tylko pod jednym kątem, gdyż kurs, jaki obrało państwo kanadyjskie, jest zdecydowanie „tęczowy”. Potwierdza to wypowiedź premiera Justina Trudeau, który wzrost liczby protestów chrześcijan i muzułmanów przeciwko ideologii LGBT przypisuje rozprzestrzenianiu się „dezinformacji” i „kłamstw” w mediach społecznościowych, co ma być podsycane przez… środowiska prawicowe. Jak już Państwo widzą, prawda o agresywnych zachowaniach uczniów związanych ze środowiskami LGBT nie jest na rękę tamtejszej władzy. „Prawdziwa” narracja pozwala mówić wyłącznie o prześladowanych „tęczowych dzieciach”, które należy wesprzeć, i o ideologii, którą każdy powinien zaakceptować. Taki obraz powielają także media lewicowe w Polsce: radosna młodzież LGBT, która nie jest akceptowana przez prawicowych szowinistów. Tymczasem, jak dobrze Państwo wiedzą, często wykluczani są właśnie ci, którzy nie chcą zaakceptować tej ideologii i stają w obronie dobra młodych i nierzadko zdrowego rozsądku. Przełamanie lewicowej narracji wymaga dużo pracy, nakładu sił i finansów. Na naszym portalu publikujemy liczne informacje na temat środowisk LGBT, aby uświadomić rodziców i zachęcić do przeciwstawiania się tej ideologii, póki jeszcze jest to możliwe i nie jesteśmy ciągani po sądach za próbę ochrony naszych dzieci. |
Mężczyzna najpiękniejszą kobietą Holandii, czyli o medialnym praniu mózgów
Jury konkursu miss Holandii uznało za najpiękniejszą kobietę… mężczyznę. Do tej pory mężczyźni przebrani za kobiety brylowali w wielu sportach – lekkiej atletyce, pływaniu i sportach walki. Mężczyźni są na ogół więksi i silniejsi, a także bardziej agresywni, nic więc dziwnego, że panowie nie odnoszący wcześniej w sukcesów w rywalizacji z mężczyznami stali się mistrzami w rywalizacji z kobietami.
Wydawać by się mogło, że w kategorii kobiecość, mężczyzna skazany jest na porażkę. A jednak w Holandii stało się inaczej. Czy dlatego, że w Niderlandach nie ma pięknych kobiet? Wątpliwe. W odróżnieniu od wielu sportów wyniki rozmaitych konkursów piękności trudno poddać mierzalnym kryteriom. Zatem powód, dla którego mężczyzna został najpiękniejszą kobietą Holandii pozostanie tajemnicą jury.
Można się jednak domyślać że przyczyną tego przełomowego wydarzenia było zapotrzebowanie inżynierów społecznych. Od lat walczą oni z zadawnionym przekonaniem, że kobiety różnią się od mężczyzn. Kiedyś marksizm patrzył na wszystkie zjawiska z perspektywy walki klas, dzisiaj ideologia gender patrzy na wszystko z perspektywy trans. Transgresja dotyczy nie tylko dwóch płci. Według panującej ideologii możesz przekraczać wszelkie granice, a płeć możesz wymyślić sobie dowolną. Jeśli zechcesz możesz być wszystkim. „Bądź sobą, oderwij się od wszelkich ograniczeń i logiki”. Media suflują tę narrację nieustannie.
Wielu młodych bez zastrzeżeń przyjmuje ten przekaz. Wiele badań wskazuje, że nie są bynajmniej szczęśliwsi, jest wręcz przeciwnie. Okaleczonych dzieci ciągle przybywa, chociaż w wielu postępowych krajach zorientowano się, że prowadzi to do katastrofy. Jednak wielkie media nie zmieniły swojej narracji, zgodnie z gebbelsowską zasadą, że kłamstwo powtórzone 1000 razy staje się prawdą.
Przed wielu laty Niemcy uwierzyli, że narodowy socjalizm ich zbawi. Skończyło się to katastrofą. Jakie będą skutki współczesnych obłędnych ideologii?
Mariusz Dzierżawski
> Zobacz inne artykuły tego autora
Szanowni Państwo, w minioną sobotę nad wejściem do ratusza w Opolu prezydent miasta uroczyście wywiesił tęczową flagę LGBT jako znak wsparcia dla obchodów „gejowskiej dumy” na ulicach miasta. Wedle relacji medialnych, bezpieczeństwa flagi pilnowała opolska policja. W tym samym czasie inni funkcjonariusze usiłowali spacyfikować naszą pokojową modlitwę różańcową w intencji odnowy moralnej, która odbywała się w kontrze do przechodzącej przez miasto „parady równości”. Policjanci grozili nam i chcieli usunąć nasze legalne zgromadzenie, zapowiedzieli także pozwanie nas do sądu za modlenie się na różańcu. Wcześniej naszą publiczną modlitwę próbowali zablokować miejscy urzędnicy. W ten sposób Opole dołącza do kolejnych miast, których władza tak otwarcie popiera moralną deprawację i ucisza jej przeciwników. Dzięki temu aktywiści radykalnej lewicy w szybkim tempie przejmują przestrzeń publiczną. Jeśli nic nie będziemy robić, ulegną kolejne miasta. Musimy działać i mobilizować Polaków do walki! Nasi wolontariusze dopełnili wszystkich prawnych formalności w związku ze zgłoszeniem zgromadzenia publicznego, w trakcie którego chcieli modlić się na różańcu i informować mieszkańców o konsekwencjach ideologii LGBT. Urząd Miasta Opole stwierdził jednak, że nasza publiczna modlitwa różańcowa będzie „zagrażała życiu lub mieniu w znacznych rozmiarach” (!), w związku z czym urzędnicy z naruszeniem prawa usiłowali zablokować nasze zgromadzenie. Komu nasza pokojowa modlitwa różańcowa miała zagrażać? Jakie zagrożenie „znacznych rozmiarów” miała ściągnąć na Opole? Tego nie wiemy. Nasi wolontariusze nie dali się jednak zastraszyć i zorganizowali modlitwę w odpowiedzi na tzw. „paradę równości” LGBT, która tego dnia miała przejść przez miasto. Na miejscu akcji pojawiła się policja. Funkcjonariusze twierdzili, niezgodnie z prawdą, że „nie ma zgody” na modlenie się w miejscu publicznym. Grozili naszym wolontariuszom, że rozwiążą nasze zgromadzenie lub siłą wygonią ich w inne miejsce. Nie ugięli się, więc przyjechali kolejni policjanci i spisali ich, ignorując przy tym pytania koordynatora naszej akcji Adama o to, komu i w czym przeszkadzamy. Po kilku minutach kolejny policjant przerwał różaniec i powiedział, że przeciwko naszym działaczom zostanie skierowana sprawa do sądu. Gdy jedni policjanci pilnują bezpieczeństwa flagi LGBT wiszącej na ratuszu, inni usiłują rozpędzić uczestników legalnej modlitwy różańcowej. Tak właśnie wygląda w praktyce przejmowanie przestrzeni publicznej w Polsce przez aktywistów radykalnej lewicy i ich sojuszników. Równolegle, ze strony funkcjonariuszy mundurowych, wielu sądów oraz licznych polityków wysyłane jest zielone światło dla zachowań o charakterze chuligańskim na ulicach polskich miast. Tydzień temu informowaliśmy, jak policjanci w Poznaniu przyzwalali na paraliż ruchu ulicznego w centrum miasta i pobłażliwie traktowali aktywistów LGBT tamujących przejazd i blokujących naszą furgonetkę. Do podobnych sytuacji dochodzi regularnie również w innych miastach, m.in. we Wrocławiu i Warszawie. Chuliganów, którzy dopuszczają się tego typu przewinień, najczęściej nie spotyka żadna kara. Jeśli w ich sprawie zapada jakiś wyrok, to najczęściej bardzo łagodny, a coraz częściej nawet uniewinniający. Kilka dni temu w Warszawie zakończyła się przed sądem sprawa przeciwko aktywistom LGBT, którzy wywołali w centrum stolicy zamieszki, będące odpowiedzią na aresztowanie przez policję Michała Sz. pseudonim Margot, który kierował napadem na naszą furgonetkę w czerwcu 2020 roku. W trakcie ulicznych zamieszek policja zatrzymała kilkadziesiąt osób. Część z nich stanęła przed sądem m.in. za uszkodzenie policyjnego radiowozu i znieważanie funkcjonariuszy. Co w tej sytuacji zrobił Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia? Uniewinnił aktywistów LGBT. W uzasadnieniu decyzji sąd stwierdził, że wywołane w stolicy zamieszki były „spontanicznym zgromadzeniem w obronie praw osób LGBT”! W opinii sądu, aresztowanie lidera aktywistów LGBT, za to, że dopuścił się napadu na wolontariusza naszej Fundacji, miało wpływ na emocje aktywistów LGBT, którzy mają prawo do „protestu”. Jak relacjonuje Gazeta Wyborcza, sąd pokreślił również, że: „Protest nie musi być grzeczny”. Usprawiedliwiając tym samym wywołanie zamieszek i chuligańskie zachowania na ulicach. To jednak nie wszystko. Warto w tym momencie przypomnieć, że dwa miesiące temu Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa umorzył postępowanie wobec agresywnego mężczyzny, który napadł na kierowcę naszej furgonetki Jana Bieniasa. Gdy Jan stał na światłach, napastnik otworzył drzwi auta i rzucił się na niego. Zaczął szarpać naszego kierowcę i próbował wyrzucić go z szoferki na ulicę. Sąd stwierdził jednak, że napad był czynem o „znikomej szkodliwości społecznej” i umorzył sprawę. Prowadząca sprawę sędzia stwierdziła, że fizyczna agresja wobec naszego kierowcy była po prostu „wyrazem dezaprobaty” wobec działań naszej Fundacji. Do tego typu sytuacji dochodzi coraz częściej. Pobłażanie chuligaństwu, terrorowi i wandalizmowi sprawia, że aktywiści radykalnej lewicy czują się bezkarni. W związku z tym, dokonują coraz bardziej zuchwałych napadów na naszych wolontariuszy oraz aktów zakłócenia porządku na ulicach. Przeprowadzają także coraz bardziej śmiałe ataki na kościoły, przydrożne kapliczki oraz inne osoby i miejsca, które symbolizują im wrogów i przeciwników. Co istotne, w podobny sposób coraz częściej reagują również zupełnie postronne osoby, na co dzień nie związane w żaden sposób z aktywizmem LGBT i aborcyjnym, ale regularnie karmiące się medialną propagandą nawołującą do przemocy wobec wszystkich, którzy nie akceptują żądań antymoralnej rewolucji. Niedawno informowaliśmy, że we Wrocławiu agresywny mężczyzna zaatakował księdza, który wracał na plebanię z porannej Mszy Św. Napastnik uderzył kapłana w tył głowy, po czym rzucił się na niego z pięściami. Pobity ksiądz powiedział w wywiadzie medialnym, że agresję w napastniku wyzwolił widok kapłańskiej sutanny w miejscu publicznym. Podobną agresję u ludzi karmiących się propagandą wyzwala prawda o aborcji i ideologii LGBT , którą pokazujemy na naszych furgonetkach, bannerach i billboardach, oraz publiczna modlitwa różańcowa w intencji odnowy moralnej Polski. Właśnie w ten sposób, za pomocą przemocy, terroru, chuligaństwa, łamania i nadużywania prawa oraz współpracy z funkcjonariuszami mundurowymi, urzędnikami i lokalnymi władzami, usiłuje się zawłaszczyć przestrzeń publiczną. Proces ten bardzo szybko postępuje w kolejnych miastach Polski. Jeśli będziemy bierni, stanie się u nas to, co już stało się na Zachodzie, szczególnie w takich krajach jak Niemcy, Francja czy opanowane przez radykalną lewice stany USA jak Kalifornia. Aktywiści i propagatorzy ideologii przejęli tam nie tylko przestrzeń publiczną, ale również szkoły, uczelnie, instytucje i urzędy. Czym to się skończyło? Aktualnie już ponad 25% młodzieży w Stanach Zjednoczonych identyfikuje się jako LGBT. Najbardziej szokujące liczby dotyczą młodych dziewcząt, z których blisko 40% (!) deklaruje „biseksualizm” lub brak pewności co do tego, jakiej są płci. Kilka dni temu opublikowano wyniki sondażu przeprowadzonego na Uniwersytecie Browna, jednej z najbardziej prestiżowych uczelni w USA, należącej do tzw. „Ivy League”. Wyniki pokazały, że aż 38% studentów uniwersytetu utożsamia się z LGBT. Co istotne, nastąpił ponad dwukrotny wzrost liczby takich studentów od ostatniego takiego badania. Tempo wzrostu jest tak szybkie, że wkrótce ponad połowa studentów może być LGBT. Z liczby 38% studentów utożsamiających się z LGBT 23% deklaruje bycie gejem lub lesbijką, a 53% biseksualizm. Pozostałe osoby deklarują aseksualizm, panseksualizm, queer lub jeszcze inne „orientacje” seksualne. Obrazuje to gigantyczną i przerażającą skalę zamętu moralnego oraz poważnych zaburzeń tożsamości. W innych krajach Zachodu jest podobnie. We Francji już 22% młodzieży identyfikuje się jako LGBT. Skoro młodzi ludzie sami nie wiedzą jakiej są płci, mają problemy z wskazaniem podstawowych faktów na temat różnic między mężczyznami a kobietami i nie poznali podstawowych zasad moralnych dotyczących relacji międzyludzkich, to w jaki sposób dany naród ma przetrwać? Jest to niemożliwe na poziomie biologicznym. Ogromna cześć młodych ludzi na Zachodzie jest niezdolna zarówno mentalnie jak i praktycznie do założenia rodzin i posiadania dzieci. Dochodzi do tego masowe poparcie społeczne dla aborcji skutkujące mordowaniem setek tysięcy dzieci nienarodzonych rocznie. Papież Jan Paweł II mówił, że naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości. Możemy do tego dodać, że narodem bez przyszłości będzie również ten, który pozwala infekować swoich najmłodszych obywateli radykalnymi ideologiami, siejącymi spustoszenie w duszach i umysłach. Jeżeli będziemy bierni i nie podejmiemy stanowczych działań, takim narodem będą Polacy. Już teraz dzieje się u nas to, co dokonało się na Zachodzie. Nasza Fundacja działa, aby powstrzymać to zjawisko i ratować nasze społeczeństwo przed koszmarem aborcji i ideologii LGBT. W całym kraju organizujemy niezależne akcje informacyjne oraz publiczne modlitwy różańcowe, których celem jest dotarcie do Polaków z prawdą, mobilizowanie innych do działania oraz wyproszenie łask potrzebnych do dalszej walki. W najbliższym czasie zamierzamy organizować kolejne kampanie, m.in. w Rzeszowie, gdzie za kilka dni ma odbyć się „parada równości”. Musimy być obecni także w innych miastach. Potrzebujemy ok. 16 000 zł. Do naszej Fundacji zgłaszają się również kolejne osoby, które chcą działać w swoim miejscu zamieszkania. Przy wsparciu naszych koordynatorów organizują akcje informacyjne i publiczne modlitwy różańcowe w swoich miejscowościach. Takich akcji w całej Polsce odbywa się kilkadziesiąt miesięcznie. Do tego dochodzą mobilne kampanie informacyjne z użyciem furgonetek oraz akcje billboardowe z wykorzystaniem dużych powierzchni reklamowych. Chcemy zwiększać częstotliwość akcji oraz ich liczbę. Potrzebujemy pomocy. Dlatego zwracam się z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby wesprzeć organizację kolejnych publicznych modlitw różańcowych oraz niezależnych akcji informacyjnych ostrzegających nasze społeczeństwo przed konsekwencjami aborcji i LGBT. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków W wyniku zmasowanej propagandy medialnej oraz działań aktywistów radykalnej lewicy na ulicach, coraz więcej Polaków, szczególnie młodych, utożsamia się z LGBT. Narasta również propaganda aborcyjna skierowana do młodzieży. Musimy powstrzymać to zjawisko i uodpornić Polaków poprzez kształtowanie świadomości i sumień naszego społeczeństwa. Temu służą nasze kampanie, organizowane w całym kraju,Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Szanowni Państwo, wczoraj po południu doszło do ataku nożownika na antyaborcyjną furgonetkę, którą jechałem na warszawskim Mokotowie! Mężczyzna na rowerze zajechał mi drogę gdy stałem na światłach, po czym wyjął duży nóż i ruszył w moim kierunku. Myślałem, że będzie próbował zaatakować mnie w szoferce, do czego dochodziło już w przeszłości w trakcie napadów na mnie. Tym razem jednak napastnik nie próbował wedrzeć się do środka pojazdu, ale z rozmachem rozpruł nożem przednią oponę naszego auta, po czym uciekł. Wszystko działo się w centrum miasta, na oczach przechodniów i przed obiektywem naszych kamer. To już kolejny napad w ciągu kilku ostatnich dni. Ataki ludzi podjudzanych przez media i aktywistów radykalnej lewicy robią się coraz częstsze oraz coraz bardziej zuchwałe.Publikujemy zdjęcie sprawcy i nagrania z kamer, a sprawę przekazaliśmy już policji. To nie pierwsze takie zdarzenie w ostatnim czasie. Przemoc i terror eskalują w niezwykle szybkim tempie. Zaledwie tydzień temu inny agresor przebił oponę naszej furgonetki nożem, po czym również uciekł z miejsca zdarzenia. Niedługo potem, ktoś rzucił ciężką kostką brukową w furgonetkę w trakcie jazdy! Wielki kamień z dużą siłą odbił się od naszego pojazdu. To czysty bandytyzm i wandalizm. Kostka brukowa mogła trafić w głowę przechodnia na chodniku lub jakiś inny samochód przejeżdżający obok. Jednak kolejni napastnicy i agresorzy w ogóle się tym nie przejmują. Niebezpiecznie szybko rośnie liczba osób, które pod wpływem medialnej propagandy wzywającej do nienawiści dokonują coraz bardziej zuchwałych ataków i aktów terroru. Dotyczy to nie tylko wolontariuszy naszej Fundacji. Miesiąc temu we Wrocławiu agresywny mężczyzna zaatakował księdza, który wracał na plebanię z porannej Mszy Św. Napastnik uderzył kapłana w tył głowy, po czym rzucił się na niego z pięściami. Na szczęście sprawca został szybko obezwładniony przez przechodniów i przekazany w ręce policji. Pobity ksiądz powiedział w wywiadzie medialnym, że agresję w napastniku wyzwolił widok kapłańskiej sutanny w miejscu publicznym. Podobną agresję u ludzi karmiących się propagandą wyzwala prawda o aborcji i ideologii LGBT, którą pokazujemy na naszych furgonetkach, bannerach i billboardach. Pod wpływem medialnej indoktrynacji kolejni ludzie reagują jak zaprogramowane roboty – atakują bez względu na obecność kamer, licznych świadków oraz możliwe konsekwencje prawne swoich działań. Często wydaje się, że są w jakimś amoku i nie kontrolują swoich zachowań. Do ataków na mnie i moich kolegów z Fundacji dochodzi regularnie, często kilka razy dziennie. Od dłuższego czasu obserwuję, że chuligańskich czynów dokonują coraz młodsi wiekiem sprawcy. Kilka dni temu grupa nieletnich chłopców obrzuciła mnie jajami, gdy jechałem furgonetką. Wrzucili rozbite jajko do środka szoferki. Regularnie spotykam się również z niezwykłą wulgarnością ze strony coraz młodszych nastolatków. Wszystko dlatego, że młodzi Polacy całymi godzinami wpatrują się w ekrany swoich smartfonów, gdzie bez przerwy przeglądają media społecznościowe opanowane przez aktywistów radykalnej lewicy. Polska młodzież jest programowana za pomocą aplikacji takich jak TikTok oraz innych social mediów do reagowania przemocą i wulgarnością wobec prawdy o aborcji, LGBT oraz symboli takich jak krzyż, kapłańska sutanna, kościół, kapliczka itp. To trend, który przyszedł do nas z Zachodu. Kilka dni temu w trakcie tzw. „parady równości” LGBT w Seattle w USA zorganizowano zabawę dla dzieci, w trakcie której najmłodsi dostali zadanie, aby rzucać cegłami (!) do celu, którym były zdjęcia polityków sprzeciwiających się antymoralnej rewolucji. Dzieci rzucały cegłami m.in. w zdjęcie gubernatora Florydy Rona DeSantisa, który podpisał ostatnio ustawę ograniczającą tzw. „tranzycję” dla dzieci, czyli okaleczanie najmłodszych poprzez amputację piersi, organów płciowych i zażywanie blokerów hormonalnych. Podobne rzeczy dzieją się w polskich mediach społecznościowych, gdzie pochwala się przemoc, chuligańskie wybryki i wulgarność, jasno wskazując przy tym, kto jest wrogiem i celem – wszyscy ludzie przywiązani do normalności, rodziny, wiary katolickiej i sprzeciwiający się mordowaniu dzieci przez aborcję oraz indoktrynacji społeczeństwa przez ideologię LGBT. Nie dziwią nas zatem kolejne incydenty, w trakcie których ktoś rzuca kostką brukową w naszą furgonetkę – to po prostu konsekwentne zachowania, do których „wytresowały” odbiorców media. Pomimo tych wszystkich prześladowań i ataków, musimy działać dalej. Trwa nasza kampania furgonetkowa, w ramach której ostrzegamy nasze społeczeństwo przed skutkami aborcji. Każdego roku dochodzi do nawet kilkudziesięciu tysięcy nielegalnych aborcji za pomocą pigułek poronnych, które aborcyjne grupy przestępcze reklamują na masową skalę w mediach. Z kolei w polskich szpitalach rośnie liczba aborcji wykonywanych de facto na życzenie, przede wszystkim na dzieciach z podejrzeniem chorób i niepełnosprawności. Jest to możliwe z powodu wadliwego prawa, które umożliwia zabicie dziecka w dowolnym momencie ciąży na podstawie zaświadczenia od psychiatry. Proceder ten w ostatnim czasie reklamują w mediach nie tylko aktywiści radykalnej lewicy, ale również członkowie rządu z premierem, wicepremierem i ministrem zdrowia na czele. Chcę przejechać naszą furgonetką kolejne kilometry po ulicach polskich miast. Auto jest oklejone w duże bannery obrazujące skutki aborcji oraz wyposażone w megafony, za pomocą których emitujemy nagrania wyjaśniające na czym polega aborcja i jak wielkim jest złem. Aby móc dalej jeździć, potrzebujemy wsparcia. W ciągu tylko ostatniego tygodnia dwa razy wymienialiśmy opony po ataku nożowników, co kosztowało nas prawie 1400 zł. Musimy również regularnie tankować auto, żeby dotrzeć z prawdą do tysięcy kolejnych osób. Dlatego proszę o pomoc i przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić nam kontynuowanie naszej kampanii furgonetkowej, za pomocą której w sposób niezależny docieramy do Polaków ostrzegając ich przed aborcją. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Przekaz głoszony z naszych furgonetek wywołuje emocje, jakich nie ma przy żadnej innej kampanii społecznej w Polsce. Zachęcam do obejrzenia specjalnego reportażu, w którym opowiadam o kulisach naszych kampanii mobilnych oraz o tym, dlaczego w walce o życie dzieci należy używać zdecydowanych i skutecznych środków. Raz jeszcze proszę również o wsparcie naszych akcji furgonetkowych, które zmieniają świadomość Polaków. Serdecznie pozdrawiam,PS: Zachęcam również do tego, aby śledzić nasz profil na Facebooku, na którym regularnie prowadzę transmisję na żywo z jazd naszą furgonetką.Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Szanowni Państwo, w związku z tzw. „miesiącem dumy gejowskiej” do internetu trafiają kolejne filmy i zdjęcia przedstawiające to, co aktywiści LGBT robią z dziećmi. Szczególnie poruszające jest nagranie z jednej ze szkół podstawowych w Kanadzie. Widać na nim, jak małe dzieci wchodzą do szkoły witane przez szpaler nauczycieli machających flagami LGBT. W środku cała szkoła przystrojona jest w tęczową symbolikę homoseksualnego aktywizmu – tęczowe flagi, transparenty, ubrania, a nawet tęczową bramę na szkolnym korytarzu. Tak będą wyglądać szkoły również w Polsce jeśli nie będziemy działać i mobilizować naszego społeczeństwa do oporu. Już teraz zaczyna się u nas dziać to, do czego na masową skalę dochodzi na Zachodzie. Podczas „parady równości” w Zielonej Górze przed dziećmi wystąpił transseksualista śpiewający wulgarny utwór o pornograficznej treści! Musimy walczyć i budzić świadomość Polaków, zanim będzie za późno. Do szokujących wydarzeń, w trakcie których zmuszono małe dzieci do celebrowania „dnia dumy gejowskiej”, doszło w szkole podstawowej „St. Matthew School” w Kanadzie. Wchodzące do budynku szkoły dzieci zostały przywitane przez nauczycieli machających tęczowymi chorągiewkami. Tego dnia cała szkoła była udekorowana barwami reprezentującymi homoseksualny styl życia. Oprócz wielkich flag LGBT wiszących na ścianach, widać specjalną bramę w kształcie tęczy ustawioną na szkolnym korytarzu, przez którą przechodzą dzieci w asyście ubranych na tęczowo nauczycieli. Następnie uczniowie szkoły podstawowej wzięli udział w propagandowym spotkaniu z transseksualistą, które odbyło się w szkolnej auli. Nie był to pojedynczy, skrajny incydent. W związku z tym, że lobby LGBT obchodzi na całym świecie czerwiec jako „miesiąc dumy gejowskiej”, do internetu bez przerwy trafiają nowe zdjęcia i filmy ukazujące kolejne szkoły i instytucje zmuszające dzieci do świętowania „gejowskiej dumy”. Jedna ze szkół podstawowych w Vancouver zorganizowała nawet własną, mini „paradę równości” (!), w trakcie której dzieci szły razem z nauczycielami po swojej dzielnicy machając flagami LGBT. W Kanadzie zostało to zarządzone odgórnie. Minister oświaty kanadyjskiej prowincji Ontario wystosował do dyrekcji wszystkich szkół specjalny list, w którym nakazał placówkom świętowanie „dumy gejowskiej”. W jednym z rejonów Ontario rada szkolna, sprawująca nadzór nad ponad 50 szkołami podstawowymi, podjęła decyzję o tym, że wszystkie placówki mają obowiązkowo wywiesić flagi LGBT w dniu 1 czerwca. Jak podają media, spotkało się to z reakcją niektórych rodziców, którzy podjęli decyzję o nieposłaniu dzieci do szkoły tego dnia. Problem w tym, że „miesiąc dumy gejowskiej” trwa 30 dni, a propaganda LGBT i tak jest obecna przez wszystkie dni nauki w roku, gdyż większość środowiska pedagogicznego przesiąknięte jest tęczową propagandą, która nakazuje afirmować homoseksualny styl życia na każdym kroku. Wielu rodzicom w Kanadzie nie pozostaje już nic innego, jak przenieść swoje dzieci do jakiejś prywatnej szkoły (co często jest niemożliwe z uwagi na bardzo wysokie koszty lub brak odpowiednich placówek w swoim miejscu zamieszkania) lub do edukacji domowej. Muszą oni jednocześnie stanąć do walki, gdyż jeśli tego nie zrobią, w ogóle nie będzie dokąd uciekać. Przekonali się o tym Niemcy, którzy w zasadzie nie mają już możliwości obrony swoich dzieci przed systemową deprawacją. Od dziesięcioleci w Niemczech wulgarna „edukacja seksualna” jest zawarta w podstawie programowej i obowiązkowa we wszystkich szkołach. W trakcie lekcji uczniów zachęca się do masturbacji, rozwiązłości seksualnej i oddawania się aktom homoseksualnym oraz namawia do oglądania pornografii i eksperymentów seksualnych. Za nieposłanie dziecka na tego typu zajęcia grożą kary grzywny i więzienia. Kilka lat temu grupa rodziców z Nadrenii Północnej-Westfalii odmówiła udziału swoich dzieci w lekcjach „edukacji seksualnej”, bo podręcznik do tego przedmiotu uznali za pornograficzny i niechrześcijański. Rodziców najpierw ukarano grzywnami, a ci, którzy nie chcieli zapłacić, trafili do więzienia. Co więcej, sprawa trafiła przed Europejski Trybunał Praw Człowieka, który oddalił skargę rodziców twierdząc, że nie mają oni prawa zwalniać dzieci z „edukacji seksualnej” z powodu swoich przekonań! Warto w tym miejscu zaznaczyć, że edukacja domowa w Niemczech jest co do zasady zabroniona, więc rodzice praktycznie nie mają możliwości ucieczki przed deprawacją ich dzieci. Opisywaliśmy już na naszej stronie przykłady zdrowych i normalnych rodzin z Niemiec, których dzieci zdeprawowały się pod tą wszechogarniającą presją. Jeśli my w Polsce również nie staniemy do walki, to już wkrótce przed zorganizowaną, systemową i narzuconą z góry deprawacją dzieci nie będzie dało się uciec lub schować. Wielu Polaków usprawiedliwia swoją bierność i uspokaja swoje sumienia myśląc, że rewolucja moralna w jakiś sposób ominie ich rodzinę. Daje to bardzo złudne poczucie bezpieczeństwa. Polscy aktywiści LGBT publicznie oznajmiają, że ich żądaniem jest, aby we wszystkich przedszkolach i szkołach w Polsce odbywała się „edukacja seksualna”. Już teraz takie zajęcia odbywają się w wielu placówkach na terenie całej Polski, a działaniom tym otwarcie sprzyjają liczni politycy i prezydenci miast tacy jak prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak czy prezydent Wrocławia Jacek Sutryk, którzy wspierają i dotują propagandę LGBT wśród dzieci i młodzieży. Deprawacja w szkołach zbiega się z organizowanymi na ulicach miast tzw. „paradami równości”, w trakcie których naraża się dzieci na wulgarne ekspozycje o charakterze seksualnym. Do takiego wydarzenia doszło m.in. w Zielonej Górze. Przy okazji „parady równości”, która niedawno odbyła się w tym mieście, zorganizowano „występ artystyczny” LGBT. Najpierw przed dziećmi zatańczył mężczyzna przebrany za kobietę, po czym na scenę wszedł aktywista LGBT, który zaśpiewał niezwykle wulgarną piosenkę o pornograficznej, seksualnej treści. O sprawie głośno było w mediach. Już teraz dochodzi w Polsce do wydarzeń takich jak w Kanadzie, Niemczech czy USA, tylko jeszcze na mniejszą skalę. Aktywiści LGBT nie ukrywają, że docelowo wszyscy Polacy, szczególnie dzieci i młodzież, mają być przymusowymi odbiorcami ich propagandy, oswajającej z rozwiązłością seksualną, homoseksualnym stylem życia i zniesieniem norm moralnych w relacjach między ludźmi. Tęczowi rewolucjoniści zrealizowali już swoje cele w wielu krajach Zachodu. Zrealizują je również w Polsce, jeśli będziemy bierni i nie stawimy im skutecznego oporu. Aktualnie polskie dzieci są deprawowane na kilku płaszczyznach, przede wszystkim: – Poprzez media, zwłaszcza platformy społecznościowe, na przeglądaniu których dzieci i nastolatki spędzają wiele godzin dziennie za pomocą swoich smartfonów z nieograniczonym dostępem do internetu. – Poprzez zarażonych wulgarnością, rozwiązłością i propagandą rówieśników. Już teraz dochodzą do nas przejmujące głosy wielu rodzin z różnych rejonów Polski, szczególnie z dużych miast, że w najbliższym środowisku ich dzieci, takim jak np. szkolna klasa, w ogóle nie ma innych rodzin, które w podobny sposób wychowują dzieci. – Poprzez instytucje takie jak szkoły, które wpuszczają do środka aktywistów LGBT i deprawatorów seksualnych, czego najczęściej w ogóle nie są świadomi rodzice. Deprawacyjne zajęcia odbywają się w wielu placówkach, często pod przykryciem „warsztatów o dojrzewaniu” lub „lekcji o tolerancji”. – Poprzez wydarzenia w przestrzeni publicznej, takie jak „parady równości”, w trakcie których dzieci wystawiane są na wulgarne ekspozycje o charakterze seksualnym i oswajane z homoseksualnym stylem życia. Walczmy o przyszłość naszego społeczeństwa, szczególnie o dzieci i młodzież! Jeśli nic nie zrobimy, Polska będzie wyglądać podobnie jak kraje Zachodu. Aktualnie już ponad 25% młodzieży w Stanach Zjednoczonych identyfikuje się jako LGBT. Najbardziej szokujące liczby dotyczą młodych dziewcząt, z których blisko 40% (!) deklaruje „biseksualizm” lub brak pewności co do tego, jakiej są płci. Z kolei we Francji 22% przedstawicieli pokolenia Z (urodzonych w 1997 r. i później) identyfikuje się jako LGBT. Przede wszystkim musimy budzić świadomość Polaków, zwłaszcza rodziców, i mobilizować nasze społeczeństwo do działania. Temu służą nasze ogólnopolskie kampanie społeczne. Za pomocą niezależnych akcji informacyjnych docieramy do Polaków i ostrzegamy przed zagrożeniem. Jako społeczeństwo nie możemy stać i przyglądać się biernie. Kolejne osoby muszą zaangażować się w walkę i podjąć osobiste decyzje w zakresie obrony swoich rodzin przed zgorszeniem. Aby mogły to zrobić, potrzebują ukształtowania swojej świadomości i wsparcia. W najbliższym czasie zamierzamy zorganizować akcje m.in. w: Warszawie, Krakowie, Toruniu, Wrocławiu, Szczecinie, Gdańsku, Sopocie, Elblągu, Olsztynie, Ełku, Radomiu, Lublinie, Bydgoszczy, Siedlcach, Białymstoku, Poznaniu oraz szeregu innych miast. Musimy być także aktywni w internecie. Potrzebujemy na te działania ok. 11 000 zł. Dlatego zwracam się z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić organizację kolejnych akcji informacyjnych, w ramach których budzimy sumienia i kształtujemy świadomość Polaków, mobilizując nasze społeczeństwo do działania w obronie dzieci. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPWAktywiści LGBT chcą, aby przed promowaną przez nich deprawacją nie było ucieczki. O prawdziwości tych żądań przekonali się już mieszkańcy Niemiec, Kanady czy niektórych stanów USA takich jak Kalifornia, gdzie wulgarna deprawacja połączona z dewastacją własnej tożsamości została narzucona odgórnie. Nas Polaków czeka to samo, jeśli nie podejmiemy walki i osobistych decyzji na temat skutecznej ochrony dzieci w swoim miejscu zamieszkania. Dlatego raz jeszcze proszę Pana o pomoc i zaangażowanie w nasze działania. Serdecznie pozdrawiam,PS: Do powodzenia naszych akcji w sposób szczególny przyczyniają się Patroni naszej Fundacji, czyli osoby regularnie wspierające nas finansowo. Więcej o naszym programie patronackim w linku.Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Szanowni Państwo, kilka dni temu media społecznościowe w Polsce obiegło wstrząsające zdjęcie. Fotografię wrzuciła do internetu pewna kobieta aby pokazać, że jej nastoletnia córka amputowała piersi w celu „zmiany płci”! Dziewczyna okaleczyła się w ramach procesu tzw. „tranzycji”, do czego intensywnie zachęcają młodych Polaków aktywiści LGBT i edukatorzy seksualni. „Tranzycja” polega na przyjmowaniu środków hormonalnych hamujących proces dojrzewania oraz amputacji części ciała takich jak piersi lub narządy rozrodcze. Na Zachodzie „tranzycja” jest już prawdziwą plagą wśród dzieci i młodzieży. Musimy to powstrzymać w Polsce zanim będą kolejne ofiary. Proszę zobaczyć i przeczytać dalej:Wedle informacji opublikowanej w mediach, dziewczyna, której amputowano zdrowe piersi, jest w wieku szkolnym. Sylwetka na zdjęciu sugeruje, że mogła wcześniej zażywać blokery hormonalne hamujące dojrzewanie. Po dokończeniu tzw. „tranzycji” dziewczyna ma się stać „trans chłopcem”. Według relacji z mediów społecznościowych, krzywdę dokonaną na dziecku wspiera matka dziewczynki. „U nas duży balast, ale robota cudna” – napisała kobieta wrzucając zdjęcie córki do internetu. „Balastem” nazywa ucięte piersi córki. Takim terminem określa się w ideologii LGBT biust, który należy amputować, aby „zostać mężczyzną”. Matka, która cieszy się z trwałego kalectwa własnej córki, i dziewczynka, która okalecza się myśląc, że w ten sposób zostanie chłopcem – oto przerażające konsekwencje ideologii, które widzimy już w Polsce. To nie jedyny taki wpis, który w ostatnich dniach pojawił się w polskim internecie. W innym poście, 14-letnia dziewczyna, która pisze sama o sobie w rodzaju męskim, opisuje w jaki sposób przebiegają u niej początki procesu „tranzycji”. Nastolatka chce być „trans chłopcem”, w związku z czym odwiedziła już kilku lekarzy, aby zdobyć opinie umożliwiające „zmianę płci” poprzez środki hormonalne lub amputacje. Wszystko wskazuje na to, że dziewczyna postępuje zgodnie z instrukcjami i poradami opublikowanymi na stworzonym przez aktywistów LGBT portalu, który zachęca polską młodzież do „tranzycji”. Wedle relacji 14-latki, jedna wizyta u lekarza odbyła się online, a drugi lekarz nawet nie spojrzał na wyniki badań i przepisał dziewczynce testosteron podczas pierwszej wizyty! Po co 14-letniej dziewczynie preparat zawierający męskie hormony testosteronu? Zażywanie go ma zablokować proces jej dojrzewania jako kobiety i spowodować nabranie męskich cech fizycznych i anatomicznych. Branie tego typu środków hormonalnych powoduje spustoszenie w rozwijającym się organizmie młodego człowieka. Oto do czego prowadzi ideologia. I to wszystko dzieje się już w Polsce. Niedawno jedna z agencji rządu USA opublikowała wyniki badań dotyczące „tożsamości seksualnej” wśród nastolatków. Wedle tych danych, już ponad 25% młodzieży w USA identyfikuje się jako LGBT! Najbardziej szokujące statystyki dotyczą młodych dziewcząt, z których blisko 40% (!) deklaruje „biseksualizm” lub brak pewności co do tego, jakiej są płci.Z kolei liczba operacji „zmiany płci” wzrosła w USA dziesięciokrotnie (!) tylko między 2016 a 2017 rokiem. To wszystko efekt bombardowania społeczeństwa amerykańskiego propagandą, która skierowana jest głównie do dzieci i młodzieży. W USA już najmłodsze, kilkuletnie dzieci faszerowane są propagandą transseksualną i homoseksualną. W tym celu urządzane są m.in. „parady dumy gejowskiej” oraz spotkania dzieci z aktywistami LGBT i transseksualistami, które odbywają się w szkołach lub miejscach publicznych takich jak biblioteki. Z kolei w krajach takich jak Niemcy propaganda roznosi się m.in. poprzez obowiązkowe lekcje „edukacji seksualnej” w szkołach, w których muszą brać udział wszystkie dzieci. W trakcie takich zajęć zachęca się uczniów nie tylko do rozwiązłości seksualnej i masturbacji, ale również wprowadza się zamęt co do tożsamości płciowej oraz oswaja z homoseksualnym trybem życia. Rodzice, którzy odmówią posłania dzieci na deprawacyjne zajęcia, płacą wysokie grzywny lub trafiają do więzienia. To wszystko, tylko jeszcze na nieco mniejsza skalę niż na Zachodzie, dzieje się w Polsce. Lekcje „edukacji seksualnej” prowadzone są już w szeregu największych polskich miast, a „edukatorzy” LGBT wchodzą do kolejnych placówek pod przykryciem prowadzenia zajęć o „dojrzewaniu” i „tolerancji”. W wielu miastach Polski odbywają się tzw. „parady dumy gejowskiej”. Już wkrótce rozpocznie się w naszym kraju sezon na organizację tych propagandowych przemarszów, których celem jest m.in. wywieranie presji na to, aby wprowadzić we wszystkich polskich przedszkolach i szkołach „edukację seksualną”. Jednak propaganda LGBT przenosi się przede wszystkim za pomocą mediów społecznościowych. Dzisiaj niemal każdy nastolatek ma swojego smartfona z nieograniczonym dostępem do internetu. Większość rodziców w ogóle nie kontroluje tego, co wyświetla się na ekranach, przed którymi dzieci spędzają wiele godzin dziennie. A to właśnie w internecie na szeroką skalę oswaja się dzieci i młodzież z homoseksualnym stylem życia oraz wprowadza się zamęt do świadomości najmłodszych. Na polskojęzycznych grupach dyskusyjnych i forach możemy znaleźć setki poruszających wpisów, których autorami są młodzi ludzie – ofiary ideologii LGBT. Przechodzą oni trudny czas dojrzewania, wiążący się z wieloma emocjami oraz zmianami anatomicznymi w organizmie, szczególnie widocznymi u dziewcząt. Pod wpływem indoktrynacji, takie młode osoby nie potrafią określić swojej tożsamości płciowej. Nie są pewni, czy są chłopcami, czy dziewczynkami. Nie wiedzą, co powinni myśleć i czuć oraz jak powinni się zachowywać. Są w związku z tym zagubieni i przygnębieni. W takim momencie z „pomocą” przychodzą im aktywiści LGBT, którzy zachęcają młodzież do „tranzycji”. Skoro czujesz się źle w swojej płci, to zmień płeć – podpowiadają młodym Polakom tęczowi aktywiści, którzy kierują dzieci i młodzież na specjalne strony internetowe oraz „grupy wsparcia”, gdzie znajdują się informację na temat zażywania blokerów hormonalnych oraz namiary na specjalistów, którzy podejmą się chirurgicznych operacji takich jak amputacja piersi. „Tranzycja” to nic innego jak okaleczanie i wyrządzanie ciężkiej krzywdy zmanipulowanemu, nieświadomemu, młodemu człowiekowi. Inicjatorzy i sprawcy tego okrucieństwa usprawiedliwiają swoje postępowanie za pomocą ideologii. Musimy czym prędzej powstrzymać jej dalsze rozpowszechnianie się w Polsce. W USA już 25% ogółu młodzieży i aż 40% populacji młodych dziewcząt ma problemy z identyfikacją płciową. W Wielkiej Brytanii w ciągu kilku lat liczba dzieci zmieniających płeć wzrosła aż sześciokrotnie. Jedna z brytyjskich gazet cytowała wypowiedź nauczycielki o tym, że w jej szkole aż 17 uczniów wyraziło chęć zmiany płci. Jej zdaniem, transseksualizm stał się wśród brytyjskich dzieci po prostu modny. Doniesienia medialne wskazują na to, że podobny trend bardzo szybko narasta w naszym kraju. Jeżeli nic z tym nie zrobimy, będziemy oglądać w mediach zdjęcia kolejnych okaleczonych i nieodwracalnie skrzywdzonych dzieci. Ratunkiem jest kształtowanie świadomości Polaków, w szczególności rodziców i wychowawców oraz wywieranie presji na wprowadzenie w Polsce skutecznego zakazu „tranzycji”. Tym zajmuje się nasza Fundacja.W całym kraju organizujemy niezależne akcje informacyjne, w trakcie których uświadamiamy społeczeństwo na temat zagrożeń związanych z ideologią LGBT oraz skutkami „tranzycji”, „edukacji seksualnej” i aborcji. Obecnie większość Polaków w ogóle nie zdaje sobie sprawy z istnienia zjawiska „tranzycji”. W tym samym czasie okaleczane są kolejne dzieci, a aktywiści LGBT zatruwają umysły tysięcy młodych osób. Organizowane przez naszych wolontariuszy akcje uliczne, mobilne kampanie z użyciem furgonetek, akcje billboardowe oraz publiczne modlitwy różańcowe każdego dnia docierają do tysięcy osób. To jedyna szansa na zmianę świadomości Polaków i obronę dzieci przed kalectwem, które szykują dla najmłodszych aktywiści i ideolodzy. W najbliższym czasie potrzebujemy ok. 11 000 zł, aby móc kontynuować działania i przeprowadzić akcje w kolejnych miejscowościach. Dlatego zwracam się z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić organizację niezależnych akcji informacyjnych, w ramach których ostrzeżemy Polaków przed niebezpieczeństwem „tranzycji”. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPWNa Zachodzie zainteresowanie dzieci i młodzieży „zmianą płci” rośnie lawinowo. To efekt propagandy LGBT, którą młodzi ludzie bombardowani są w mediach, szkołach, instytucjach publicznych i prywatnych. W Polsce coraz więcej młodych osób jest skrzywdzonych przez ideologię. Musimy powstrzymać jej rozprzestrzenianie się poprzez kształtowanie świadomości Polaków, zwłaszcza rodziców. Media sprzyjają propagandzie i deprawacji, dlatego musimy organizować niezależne akcje informacyjne, o wsparcie których bardzo Pana proszę. Serdecznie Pana pozdrawiam,PS: Do powodzenia naszych akcji w sposób szczególny przyczyniają się Patroni naszej Fundacji, czyli osoby regularnie wspierające nas finansowo. Więcej o naszym programie patronackim w linku.Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Szanowni Państwo, w Elblągu napadnięto na uczestników publicznej modlitwy różańcowej zorganizowanej przez naszą Fundację. Modlących się o powstrzymanie aborcji ludzi zaatakował zamaskowany mężczyzna w kominiarce. Wszystko zarejestrowała nasza kamera. Napastnik zniszczył transparenty towarzyszące modlitwie, w wulgarnych słowach groził uczestnikom różańca i rzucił się na naszego wolontariusza Marka, który koordynował akcję. Bezczelnego i zuchwałego napadu dokonano w biały dzień, w ruchliwym miejscu miasta, przed obiektywem kamery i na oczach przechodniów. Do tego właśnie prowadzi w praktyce pobłażanie aktywistom radykalnej lewicy, którzy bez przerwy nawołują w mediach do przemocy wobec naszych wolontariuszy. Terror wciąż narasta. Proszę zobaczyć video i przeczytać więcej:Do ataku doszło w trakcie legalnego, pokojowego zgromadzenia publicznego. Gdy Marek, organizator akcji, próbował powstrzymać agresora, napastnik rzucił się na niego i wywiązała się szarpanina, w trakcie której Marek doznał obrażeń ręki. Napastnik groził również w obelżywych słowach Markowi, sugerując że go pobije. Chwilę później sprawca oddalił się w stronę pobliskiego supermarketu. Agresywny, zamaskowany napastnik zrobił to, do czego w mediach podżegają aktywiści radykalnej lewicy, zwolennicy aborcji i LGBT – do stosowania fizycznego terroru wobec wolontariuszy naszej Fundacji. W internecie bez przerwy pojawiają się komentarze zachęcające do tego, aby nas atakować, napadać, a nawet zabijać. Publikowane są również specjalne poradniki na temat tego, w jaki sposób zakłócać za pomocą przemocy zgromadzenia organizowane przez naszą Fundację. Ten terror zatacza coraz szersze kręgi. Ofiarami przemocy padają kolejne osoby, które dają publiczny wyraz swojej wierze oraz przeciwstawiają się aborcji i deprawacji seksualnej dzieci. Dochodzi do kolejnych napadów na kościoły, zakłócania nabożeństw i Mszy Św. oraz dewastacji przydrożnych krzyży, kapliczek i pomników świętych. Na tę eskalację przemocy od lat biernie patrzą rządzący, głównodowodzący służb mundurowych oraz urzędnicy. W internecie pełno jest komentarzy wzywających do przemocy, na ulicach dochodzi do kolejnych przestępstw, i nikt w praktyce nic z tym nie robi. Politycy rządzący zaznaczają co najwyżej werbalny sprzeciw wobec terroru i agresji, ale nie podejmują żadnych realnych działań, aby zapobiec kolejnym atakom. Z kolei niektóre sądy uniewinniają sprawców tego typu chuligańskich incydentów twierdząc, że bicie drugiego człowieka za poglądy to czyn o niskiej szkodliwości społecznej. Zachowanie wielu innych aktywistów radykalnej lewicy świadczy o tym, że zmagają się oni z poważnymi problemami psychicznymi i duchowymi. Dodatkowo, takie osoby są nieustannie zachęcane przez media i innych aktywistów do przemocy, terroru i agresji. W Stanach Zjednoczonych nacisk ten jest jeszcze silniejszy niż w Polsce. Niedawno do budynku chrześcijańskiej szkoły w Nashville wtargnęła „transpłciowa” kobieta i zaczęła strzelać do niewinnych dzieci, mordując troje 9-latków. Wkrótce potem w Kolorado policja aresztowała „transpłciowego” mężczyznę, który planował serię krwawych zamachów na kościoły i szkoły.Regularnie dochodzi w USA do kolejnych tego typu tragedii oraz aktów chuligaństwa i terroru. Po tym, jak w ubiegłym roku Sąd Najwyższy USA uchylił tzw. „prawo do aborcji” i kolejne stany zaczęły wprowadzać zakazy i ograniczenia mordowania dzieci, w Ameryce dochodzi do ataków terrorystycznych na biura organizacji pro-life, centra pomocy kobietom w ciąży oraz kościoły. W Madison aborcyjny terrorysta wrzucił koktajl mołotowa do biura lokalnej organizacji pro-life. Lokal został ciężko uszkodzony przez bombę, ale na szczęście nikogo nie było akurat w środku. W Los Angeles zwolennicy aborcji wdarli się do katedry w trakcie Mszy Świętej. Zakłócili liturgię próbując rozwiesić w pobliżu ołtarza proaborcyjne transparenty i wszczęli starcie z ochroną kościoła. „Urządzimy Wam piekło” – napisali aborcjoniści w mediach społecznościowych wzywając innych do ataków na katolickie świątynie. W miejscowości Katy w Teksasie z kościoła św. Bartłomieja skradziono tabernakulum po tym, jak lokalni aborcjoniści nawoływali do „palenia Eucharystii”. W parafiach w miastach Houston, Armada, Boulder, Portland i Fort Collins zdewastowano fasady kościołów. W Nowym Jorku aborcjoniści zablokowali wejście do katedry św. Patryka, grożąc ludziom zgromadzonym na modlitwie. W Polsce wszystko zmierza w tym samym kierunku. Obłędna ideologia, połączona z pogardą dla człowieka i akceptacją dla aborcji i deprawacji, powoduje w ludzkiej psychice niewyobrażalne zniszczenia. Aborcja to brutalne morderstwo. Ludzie, którzy aborcję wspierają i karmią swoje umysły ideologiczną propagandą, gotowi są napadać także tych, którzy już się urodzili, aby zagłuszyć mówienie prawdy o aborcji i zastraszać tych, którzy publicznie dają wyraz przywiązania do wiary. Tego samego dnia, gdy napadnięto na nasz różaniec w Elblągu, pod Radomiem doszło do napaści na księdza, który szedł do chorych z Najświętszym Sakramentem. 80-letni kapłan został zaatakowany, przewrócony i pobity przez agresywnego mężczyznę. Liczba takich ataków i napadów dramatycznie rośnie w całej Polsce. W 2021 roku w Siedlcach brutalnie zamordowany został ksiądz, którego napastnik skatował młotkiem w trakcie spaceru po parku. Coraz częściej dochodzi także do dewastacji kapliczek, przydrożnych krzyży i pomników świętych, a także włamań do kościołów. Eskalacja przemocy dokonuje się m.in. dlatego, że sprawcy ataków są nie tylko zmotywowani, ale również czują się bezkarni. Bierność służb i organów państwa, brak reakcji oraz pobłażliwość wobec sprawców przestępstw z nienawiści sprawiają, że napastnicy stają się coraz bardziej zuchwali. Zaledwie tydzień temu informowaliśmy, że warszawski sąd umorzył postępowanie wobec agresywnego mężczyzny, który napadł na Jana, kierowcę naszej furgonetki. Gdy auto stało na światłach, napastnik otworzył drzwi i rzucił się na Jana. Zaczął go szarpać i próbował wyrzucić go z szoferki na ulicę. Uderzył przy tym naszego kierowcę drzwiami i uszkodził jego telefon. Prowadząca sprawę sędzia stwierdziła, że napad na Jana był po prostu „wyrazem dezaprobaty” wobec działań naszej Fundacji. W tym samym czasie przeciwko naszym wolontariuszom toczy się blisko 150 spraw sądowych jednocześnie za pokazywanie prawdy o aborcji i ostrzeganie przed tzw. „edukacją seksualną” forsowaną przez aktywistów LGBT. Większość wniosków o ukaranie nas kieruje do sądów… policja. Gdy my bezustannie jesteśmy wzywani na przesłuchania w charakterze oskarżonych, lewicowi chuligani i terroryści dokonują kolejnych napadów wiedząc, że zostaną potraktowani ulgowo, o ile w ogóle ktoś pociągnie ich do odpowiedzialności. Czy możemy odwrócić tę sytuację? Żeby to kaci byli karani zamiast ich ofiar? Żeby aborcja była czymś nie do pomyślenia? Żeby na ulicach zapanował porządek? Tak. Żeby tak się stało musimy zacząć od skutecznej ochrony. „Jeśli matka może zabić swoje dziecko, któż powstrzyma ciebie i mnie abyśmy nie pozabijali się nawzajem?” pytała przed laty Matka Teresa z Kalkuty. W tej chwili aborcyjne mordy są bezkarne, a deprawatorzy niszczą psychikę dzieci, które zdążyły się urodzić. Dlatego musimy budzić sumienia Polaków, kształtować świadomość naszego społeczeństwa i mobilizować kolejne osoby do działania. Po napadzie na nasz różaniec w Elblągu, o którym głośno było w mediach lokalnych i ogólnopolskich, dostaliśmy wiele wyrazów wsparcia. Kolejne osoby kontaktują się z naszą Fundacją i deklarują, że wezmą udział w następnych naszych akcjach i pomogą nam docierać z prawdą do innych. Już teraz planujemy organizację kolejnych kampanii informacyjnych, publicznych modlitw różańcowych i przejazdów naszych furgonetek. Zamierzamy dalej działać nie tylko w Elblągu, ale w całej Polsce.Tylko w najbliższym czasie publiczne modlitwy różańcowe, połączone z akcją informacyjna na temat zagrożeń związanych z aborcją i ideologią LGBT, odbędą się m.in. w: Warszawie, Krakowie, Toruniu, Wrocławiu, Szczecinie, Gdańsku, Sopocie, Olsztynie, Ełku, Radomiu, Lublinie, Bydgoszczy, Siedlcach, Białymstoku, Słupsku, Łodzi, Płocku, Koszalinie, Olecku, Łomży, Augustowie oraz szeregu innych miast. Kolejne miejscowości dołączają do grona miejsc, w których publicznie głoszona będzie prawda oraz głośno wybrzmi modlitwa. Aby akcje mogły być kontynuowane, potrzebne jest nam Pana wsparcie. Na organizację niezależnych działań informacyjnych potrzebujemy ok. 14 000 zł. Musimy także wyposażyć naszych wolontariuszy w nowe, niezbędne środki ochrony osobistej oraz podejmować kolejne działania prawne, aby bronić naszych wolontariuszy i pociągnąć do odpowiedzialności karnej napastnika, który zaatakował nas w Elblągu. Liczymy na to, że tożsamość chuligana zostanie szybko ustalona i uda się postawić go przed sądem. Dlatego zwracam się z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby wesprzeć działania naszej Fundacji i umożliwić nam organizację kolejnych, niezależnych akcji informacyjnych oraz niezbędne działania prawne. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPWPowiązani z radykalną lewicą bandyci myślą, że za pomocą terroru, gróźb i przemocy uda się nas zastraszyć i zmusić nas do rezygnacji z kształtowania świadomości Polaków. Nie uda im się to. Nie zamierzamy ugiąć się przed prześladowaniami. Prawda musi zwyciężyć, potrzeba tylko tego, aby odważnie ją głosić. Potrzebujemy do tego niezbędnych środków, dlatego proszę Pana o wsparcie. PS: Do powodzenia naszych akcji w sposób szczególny przyczyniają się Patroni naszej Fundacji, czyli osoby regularnie wspierające nas finansowo. Więcej o naszym programie patronackim w linku.Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Szanowni Państwo, Organizacja Narodów Zjednoczonych (ONZ) opublikowała wytyczne, w których sugeruje podejmowanie zmian prawnych na rzecz legalizacji współżycia seksualnego między dziećmi a dorosłymi, które odbywałoby się za „zgodą” dziecka! Dlaczego jest to ważna informacja dla nas, Polaków, a w szczególności dla wszystkich rodziców? Jedną z agencji ONZ jest Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), czyli współautor „Standardów edukacji seksualnej”, według których prowadzona jest „edukacja seksualna” forsowana w polskich szkołach oraz prowadzona przez aktywistów LGBT w polskojęzycznym internecie. Wedle tych Standardów, polskie dzieci już w wieku 6-9 lat mają rozumieć w jaki sposób wyrażać zgodę na seks. Sprawdza się to, o czym nasza Fundacja ostrzega i alarmuje od dawna: rozbudza się dzieci seksualnie od najmłodszych lat życia, podejmując jednocześnie działania na rzecz legalizacji współżycia z nimi. Dlatego musimy kontynuować naszą kampanię informacyjną „Stop pedofilii” i docierać z ostrzeżeniem do kolejnych osób. Proszę zobaczyć szczegóły.Opublikowany przez ONZ raport dotyczy takich zagadnień jak reprodukcja, seks, używanie narkotyków czy HIV. Możemy w nim przeczytać zalecenie, aby szukać możliwości legalizacji współżycia między dorosłymi a nieletnimi, o ile tylko nieletni „zgodzą się” na takie współżycie. Wytyczne te mówią także, że osobom poniżej 18 lat powinno się zagwarantować „niedyskryminację” ich wyborów i decyzji w zakresie seksualności. Raport został zaprezentowany na stronach jednej z agencji ONZ, a poparcie dla niego wyraził m.in. Wysoki Komisarz ONZ do spraw Praw Człowieka. Wstęp do raportu napisał Edwin Cameron, pochodzący z RPA sędzia i znany na świecie aktywista LGBT, który publicznie deklaruje swój homoseksualizm. Możemy w nim przeczytać, że zdaniem Camerona: „Zasady zawarte w raporcie mają być użyteczne w praktyce dla jak najszerszego grona interesariuszy. Z mojego doświadczenia z pracy zawodowej i prywatnego życia wiem, że będą miały one natychmiastowy wpływ na szeroką grupę odbiorców.” Jacy to interesariusze mogą czerpać użytek z wytycznych, które sugerują legalizację seksu z dziećmi? Spójrzmy. Gdy jedna z agencji podległych ONZ promuje ten raport, inna agencja ONZ, jaką jest Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), forsuje napisane przez siebie „Standardy edukacji seksualnej”, które mają obowiązywać we wszystkich państwach Europy, w tym w Polsce. W niektórych krajach obowiązują już od dawna, np. w Niemczech, gdzie „edukacja seksualna” jest obowiązkowa dla wszystkich dzieci. Wedle Standardów WHO, już u dzieci w wieku 6-9 lat należy rozwijać rozumienie pojęcia „akceptowalny seks” oraz przekazywać dzieciom informacje na temat „praw seksualnych dzieci”. To wszystko ma prowadzić do tego, że dzieci w wieku 12-15 lat mają posiadać „umiejętności negocjowania i komunikowania się w celu uprawiania bezpiecznego i przyjemnego seksu.” W praktyce sprowadza się to do tego, że już od pierwszych lat życia kształtuje się w dziecku pogląd, iż nie istnieją żadne normy w zakresie seksualności, rodziny i związków. Innymi słowy: róbta, co chceta, wszystko jest dozwolone. „Edukacja seksualna” w oparciu o te Standardy szeroko jest już rozpowszechniona w Polsce, przede wszystkim w internecie, gdzie aktywiści LGBT zakładają kolejne strony, grupy i profile ukierunkowane na dotarcie do dzieci i młodzieży. „Edukacja seksualna” według Standardów WHO jest już także prowadzona w polskich szkołach przez liczne organizacje „edukatorów seksualnych” i aktywistów LGBT. Tęczowe lobby nie ukrywa, że chciałoby objąć „edukacją seksualną” wszystkie dzieci w Polsce. Na stronie największej w Polsce „parady równości” LGBT możemy przeczytać oficjalne żądanie (!) wprowadzenia do polskich szkół i przedszkoli „edukacji seksualnej”. W tej samej „paradzie równości” LGBT, która żąda wprowadzenia „edukacji seksualnej” do polskich przedszkoli, brał udział Volker Beck – niemiecki polityk z partii Zielonych, który domagał się legalizacji pedofilii. Beck postulował już w latach 80 tych zniesienie kar za seks z dziećmi, gdyż, jego zdaniem: „każde dziecko ma prawo do seksualności.” Jak widzimy, dzisiaj wraca ten sam postulat, promowany już przez największe na świecie, międzynarodowe instytucje o globalnych wpływach. I nie tylko. Wie Pan kto wypowiedział poniższe słowa? „Dzieci mają prawo wiedzieć, że mogą kochać i mieć relacje seksualne z kimkolwiek im się podoba.” Wydawać by się mogło, że to fragment przesłuchania jakiegoś pedofila, który tłumaczy się i próbuje usprawiedliwić swoje zbrodnie. Niestety jest inaczej. To niedawna wypowiedź Irene Montero – minister ds. równouprawnienia w rządzie Hiszpanii. Szokujące słowa hiszpańskiej minister ujawniają to, o co tak naprawdę chodzi w tzw. „edukacji seksualnej” zgodnej ze Standardami Edukacji Seksualnej WHO. Wedle „edukatorów seksualnych” dozwolony jest seks dorosłego z dzieckiem, o ile tylko dziecko wyrazi na to zgodę. „Edukacja seksualna” ma doprowadzić do tego, że dziecko nie tylko będzie potrafiło taką zgodę wyrazić, ale również będzie chciało wchodzić w rozmaite relacje seksualne, gdyż będzie do tego zachęcane, a także oswajane z rozmaitymi praktykami seksualnymi. W ten sposób próbuje się doprowadzić m.in. do tego, aby pedofilia była społecznie akceptowana i praktykowana. Rozmaici „edukatorzy seksualni” i aktywiści radykalnej lewicy oficjalnie przyznają w ślad za Standardami edukacji seksualnej WHO, że dzieci posiadają swoją seksualność oraz prawa seksualne, które powinny być respektowane i chronione, a sama „edukacja seksualna” ma pomóc dzieciom w rozwinięciu i wyrażaniu seksualności. Z kim dzieci mają wchodzić w relacje seksualne, do których tak zachęcają „edukatorzy”? Z kimkolwiek im się podoba – jak otwarcie przyznała hiszpańska minister ds. równouprawnienia, odpowiedzialna za wdrażanie ideologii LGBT w swoim kraju. Teraz, dodatkowo wobec powyższych działań, ONZ sugeruje podejmowanie zmian prawnych na rzecz legalizacji współżycia seksualnego między dziećmi a dorosłymi. To globalna ofensywa, której ofiarami będą najmłodsze, niewinne i niczego nieświadome dzieci. Komu najbardziej zależy na tym, aby dzieci potrafiły sprawnie wyrażać zgodę na seks i były zaznajomione z różnymi praktykami seksualnymi? Pedofilom. Właśnie do tego prowadzi „edukacja seksualna” – do zniszczenia wszelkich norm moralnych w zakresie seksualności i relacji międzyludzkich, również pomiędzy dziećmi, a dorosłymi. Niestety, większość Polaków, w tym rodziców i nauczycieli, nie zdaje sobie z tego sprawy. Wiele osób, pod wpływem medialnych manipulacji jest przekonanych, że chodzi o „pomoc w dojrzewaniu”, „równość”, „tolerancję” czy „przeciwdziałanie dyskryminacji”. Są to jednak tylko propagandowe hasła, których zadaniem jest dezinformacja co do prawdziwych celów „edukatorów seksualnych” i uśpienie czujności naszego społeczeństwa. Właśnie dlatego istnieje nasza Fundacja. Dzięki zaangażowaniu naszych wolontariuszy i pomocy darczyńców, możemy prowadzić w całym kraju niezależną kampanię informacyjną „Stop pedofilii”, za pomocą których ostrzegamy Polaków przed zagrożeniem. Musimy działać, aby bronić naszych dzieci i nie dopuścić do legalizacji oraz społecznej akceptacji pedofilii.Chcemy dotrzeć do kolejnych Polaków, gdyż to jedyna szansa na zmianę świadomości naszego społeczeństwa i obronę dzieci. W najbliższym czasie zamierzamy zorganizować akcje w kolejnych miastach z użyciem plakatów, billboardów, furgonetek i megafonów i ujawnić opinii społecznej, czym jest „edukacja seksualna” prowadzona według Standardów WHO i ONZ. Potrzebujemy na te działania ok. 12 000 zł. Jest to tym bardziej naglące, że już wkrótce w całym naszym kraju rozpocznie się sezon na tzw. „parady równości”, czyli sponsorowane przez międzynarodowe korporacje i obce ambasady propagandowe przemarsze, których celem jest oswojenie Polaków z ideologią LGBT i homoseksualnym stylem życia, a także forsowanie postulatów politycznych takich jak objęcie polskich dzieci „edukacją seksualną”. Dlatego zwracam się do Pana z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby wesprzeć organizację niezależnych akcji informacyjnych „Stop pedofilii” w kolejnych miastach Polski. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPWJeśli nic nie zrobimy, proces deprawacji i demoralizacji polskich dzieci będzie tylko postępował. Musimy sami aktywnie działać oraz mobilizować do walki kolejne osoby, poprzez kształtowanie ich świadomości i sumień. Temu służą nasze akcje, w trakcie których informujemy o tym, co zawierają Standardy edukacji seksualnej WHO forsowane wśród polskich dzieci. Każdego dnia ta prawda dociera do kolejnych osób. Proszę Pana o wsparcie i umożliwienie nam dalszych działań, które służą ratowaniu dzieci i ich rodzin przed deprawatorami. Serdecznie Państwa pozdrawiam,PS: Do powodzenia naszych akcji w sposób szczególny przyczyniają się Patroni naszej Fundacji, czyli osoby regularnie wspierające nas finansowo. Więcej o naszym programie patronackim w linku.Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Standardy edukacji seksualnej w Europie. 10 lat od publikacji w Polsce
Kiedy w kwietniu 2013 roku na konferencji w Pałacu Staszica zaprezentowano Standardy edukacji seksualnej w Europie, dokument przygotowany przez federalny urząd niemiecki i promowany przez WHO, wielu uczestników przecierało oczy ze zdumienia. Zachęcanie niemowląt do masturbacji? Informowanie przedszkolaków o przyjemnościach seksualnych? Przekazywanie 6-latkom wiadomości o antykoncepcji i seksualnych prawach dzieci? Uczenie 9-latków skutecznego stosowania prezerwatyw? Zachęcanie 12-latków do negocjowania uprawiania bezpiecznego seksu? Komu miałoby na takiej „edukacji” zależeć? Chyba tylko pedofilom.
To co 10 lat temu wydawało się większości Polaków nie do pomyślenia, kilka lat później stało się rzeczywistością. Rozmnożyły się rozmaite „organizacje pozarządowe”, których celem jest zachęcanie do rozwiązłości i promocja rozmaitych zboczeń. Proponują młodym Polkom i Polakom oglądanie pornografii (może być inspirujące), eksperymenty seksualne (dlaczego nie spróbować?), udział w orgiach seksualno-narkotykowych (to jest coś!), proponują rozmaite zboczenia (różnorodność to coś dobrego). „Edukatorzy seksualni” wchodzą do szkół i przedszkoli. Wszystkie te przedsięwzięcia są wspierane przez władze wielu miast, które chcą w Polsce wprowadzić „standardy europejskie”. Wprawdzie art. 72 Konstytucji ma zapobiegać demoralizacji młodzieży, ale dla władz państwowych nie jest to priorytet.
Patrząc z perspektywy dziesięciolecia można przypuszczać, że prezentacja Standardów nie była rzeczą przypadkową. Wzięli w niej udział „eksperci od seksu” ale również wysocy urzędnicy Ministerstwa Edukacji i Ministerstwa Zdrowia. Przypomnijmy, że rządy wówczas sprawowała Platforma Obywatelska. Prawdopodobnym celem rządzących było wprowadzenie edukacji seksualnej na wzór niemiecki do polskich szkół.
Prezentacja spotkała się jednak z mocnym sprzeciwem ze strony organizacji rodzicielskich. W następujących po seksualnej konferencji miesiącach i latach aktywność rodziców rosła. Stowarzyszenie Stop seksualizacji dzieci i wiele innych informowały rodziców o zagrożeniach i mobilizowały ich do działania. Do Polski zaproszono Gabriele Kuby, autorkę wielu książek o katastrofie wychowawczej w Niemczech. Na spotkania z nią w miastach powiatowych przychodziły setki osób. Fundacja Pro – Prawo do życia zorganizowała inicjatywę ustawodawczą „Stop pedofilii”, która zebrała ćwierć miliona podpisów Polaków. Ukoronowaniem kampanii w obronie dzieci przed demoralizacją był warszawski wiec Stop deprawacji w edukacji w sierpniu 2015 roku. Kilkadziesiąt tysięcy uczestników wystraszyło rządzących i dzięki temu propaganda rozwiązłości nie została wprowadzona do szkół.
Rodzice walczący o obronę dzieci przed deprawatorami obiecywali sobie wiele po zwycięstwie wyborczym i objęciu władzy przez PiS. Rozczarowali się. Dygnitarz odpowiedzialny za edukację powiedział na początku kadencji, że nie chce aby „szkoła stała się terenem wojny kulturowej”. Ta wojna została przez lewicę rozpoczęta wiele lat wcześniej, więc wypowiedź ministra była faktycznie aktem kapitulacji. 8 lat rządów PiS potwierdziło tę deklarację. PiS unikał jakichkolwiek działań, które mogłyby nie spodobać się deprawatorom. Faktycznie nie zrobił nic aby zablokować rozprzestrzenianie rozwiązłości. Deklarował poparcie dla inicjatywy Stop pedofilii w roku 2019 i 2020 i od 4 lat trzyma ją w sejmowej zamrażarce.
Ciężar walki w obronie dzieci wzięły na siebie organizacje społeczne i to im możemy zawdzięczać rewolucjoniści seksualni nie opanowali szkół całkowicie. „Konserwatyści” z PiSu nie robią nic, poza deklaracjami na użytek elektoratu, aby powstrzymać deprawatorów. Sytuacja w polskich szkołach jest bardzo zła, a minister Czarnek zajmuje się głównie utrudnianiem edukacji domowej.
Również dzisiaj ciężar walki spoczywa na organizacjach społecznych. Dygnitarze rządowi lepiej by zrobili co im mówią rodzice i ludzie którzy znają się na wychowaniu, zamiast uprawiać propagandę wyborczą.
Tak czy inaczej trzeba walczyć. Zaniechanie walki byłoby wydaniem polskich dzieci na pastwę zboczeńcom.
Mariusz Dzierżawski
Szanowni Państwo, do wstrząsających wydarzeń doszło niedawno w chrześcijańskiej szkole w Nashville w USA. Do budynku wtargnęła „transpłciowa” kobieta i zaczęła strzelać do niewinnych dzieci, mordując troje 9-latków. Wkrótce potem w Kolorado policja aresztowała „transpłciowego” mężczyznę, który planował serię krwawych zamachów na kościoły i szkoły. Niedoszły zamachowiec był w trakcie tzw. „tranzycji”, czyli procesu „zmiany płci”, podczas którego często zażywa się środki hormonalne. Ogromnie destabilizuje to psychikę człowieka, co może prowadzić do niewyobrażalnych tragedii. „Tranzycja” to makabryczna procedura, która na zachodzie, zwłaszcza w USA, stała się już prawdziwą plagą. Od jakiegoś czasu jest ona intensywnie promowana w Polsce przez aktywistów LGBT, w szczególności wśród dzieci. Polacy nie zdają sobie sprawy z powagi zagrożenia, które jest śmiertelnie niebezpieczne dla całego naszego społeczeństwa. Każdy powinien się tym natychmiast zainteresować i podjąć działania. Poniżej wyjaśniamy jak bardzo poważna jest sytuacja.28-letnia Audrey Hale z Nashville cierpiała na zaburzenia tożsamości płciowej. Identyfikowała się jako osoba „transpłciowa”. Media donoszą, że jej rodzice nie wyrażali zgody na to, aby mieszkając w ich domu przebierała się w męskie ubrania. 27 marca br. Hale wtargnęła z bronią do chrześcijańskiej szkoły podstawowej. Za ofiary wybrała sobie bezbronne dzieci i ich nauczycieli. Na miejscu zamordowała troje 9-letnich dzieci i trzech pracowników szkoły. Wedle relacji medialnych, zamach nie był spontaniczny, a dobrze zaplanowany od dłuższego czasu. Niedługo potem policja w Kolorado aresztowała 19-letniego mężczyznę Williama Whitwortha, posługującego się kobiecym imieniem „Lilly”. Planował on zamach na szkołę oraz pobliskie kościoły. W jego domu znaleziono szczegółowe plany budynków, a także nazwiska ofiar planowanych do zamordowania i szkice budowy ładunków wybuchowych. Odkryto także zeszyt pełen mrocznych, samobójczych myśli. Jak poinformowały prowadzące sprawę Whitwortha służby, mężczyzna jest w trakcie procesu tzw. „tranzycji”, czyli „zmiany płci”, w trakcie którego bardzo często zażywa się preparaty hormonalne. To nie pierwsze tego typu przypadki. W 2018 roku w Aberdeen 26-letnia Snochia Moseley przyszła rano do pracy. Jednak zamiast normalnie wykonywać swoje obowiązki, wyjęła pistolet i zaczęła strzelać do niewinnych ludzi. Zamordowała trzy osoby, po czym popełniła samobójstwo. Wcześniej Moseley miała dokonać tzw. „coming outu” i ujawnić przed swoją rodziną, że jest „transpłciowa”. Jej przyjaciele mówili, że zmagała się z problemami psychicznymi. Na jakiś czas przed zamachem Moseley pisała do jednego z przyjaciół, że rozważa rozpoczęcie „tranzycji” połączonej z „kuracją hormonalną.” W 2019 roku 16-letni Alec McKinney, określający się jako osoba „transpłciowa”, wszedł do budynku swojej szkoły razem z 18-letnim kolegą, po czym obaj wyjęli broń i zaczęli strzelać. Zamordowali jedną osobę i ranili 6 innych. „Transpłciowy” McKinney powiedział, że chciał, aby inne dzieci w szkole musiały cierpieć z powodu traumy, tak jak on musiał to robić w swoim życiu. W lipcu 2022 roku w Highland Park 21-letni mężczyzna Robert Eugene Crimo zaczął strzelać do tłumu przypadkowych osób w trakcie parady z okazji Święta Niepodległości USA. Crimo zamordował 7 osób i ranił 48 innych. Na nagraniach udostępnionych w mediach widać, jak Crimo przebierał się za kobietę i farbował sobie włosy na różowo zaplatając warkocze. W listopadzie 2022 roku 22-letni Anderson Lee Aldrich, określający się jako osoba „niebinarna” (czyli taka, która nie czuje się ani mężczyzną ani kobietą), wszedł do nocnego klubu LGBT w Colorado Springs i zaczął strzelać do przypadkowych ludzi, mordując 5 osób i raniąc kilkanaście kolejnych. Tego typu wstrząsające przypadki mnożą się. Sprawców zamachów często łączy jedno – mają oni poważne problemy duchowe i psychiczne, coraz częściej szczególnie w zakresie własnej tożsamości. Jaki wpływ na to może mieć ideologia LGBT, którą od wielu lat bombardowane jest społeczeństwo amerykańskie? Proszę przeczytać dalej. „Nie wiadomo kim jesteś” – mówi człowiekowi propaganda LGBT. Może mężczyzną? Może kobietą? Może każdym po trochu? A może… nikim? Albo przedstawicielem jakiejś zupełnie innej „płci” (w ideologii LGBTQ+ jest ich już kilkadziesiąt, a ich liczba wciąż rośnie)? Jak w związku z tym powinieneś się zachowywać? Jak ubierać? Co powinieneś robić? Z kim się spotykać? Co czuć i co myśleć? Człowiek, szczególnie młody, poddany tego typu indoktrynacji, zaczyna cierpieć na poważne zaburzenia tożsamości płciowej, co powoduje jego rozregulowanie psychiczne. Media od wielu lat donoszą o pladze samobójstw, depresji i chorób psychicznych wśród osób zainfekowanych propagandą LGBT. Zdaniem tęczowych aktywistów, jest to spowodowane takimi czynnikami jak brak tolerancji, „homofobia” czy brak akceptacji społecznej. Tyle tylko, że najwięcej problemów psychicznych u osób LGBT notowanych jest w krajach, które już dawno przyjęły i wdrożyły u siebie postanowienia ideologii LGBT, gdzie większość społeczeństwa popiera i akceptuje „różnorodność” oraz gdzie w mediach można usłyszeć same pochwały na temat LGBT i homoseksualnego stylu życia. Skąd więc zaburzenia, problemy, samobójstwa, depresje i rozchwianie emocjonalne? To konsekwencja odrzucenia podstawowych faktów biologicznych i antropologicznych na temat człowieka, porzucenia wiary i moralności, zainfekowania swojego umysłu ideologią LGBT oraz oddawania się praktykom homoseksualnym i transseksualnym. To jednak nie koniec. Aktywiści LGBT chcą iść dalej. Nie wystarczają im jedynie zmiany mentalne u ludzi, którzy są poddani ich propagandzie. Chcą również fizycznych zmian w ciałach i umysłach swoich ofiar. Stąd właśnie silnie reklamowana przez nich procedura „tranzycji”. Co to takiego? „Tranzycja” polega na „zmianie płci” poprzez przyjmowanie preparatów hormonalnych, mających na celu wywołanie w organizmie człowieka konkretnych zmian w cechach płciowych w zależności od tego, czy chce się „zostać” mężczyzną czy kobietą. Szczególnie niebezpieczne są tzw. „blokery hormonalne”, które hamują proces dojrzewania płciowego u dzieci i młodzieży. Tego typu środki są już szeroko rozpowszechniane wśród najmłodszych w krajach takich jak USA. A w Polsce? „Tranzycja” jest coraz silniej reklamowana w mediach ukierunkowanych na docieranie do dzieci i młodzieży. Organizacje aktywistów LGBT tworzą kolejne internetowe poradniki dotyczące „zmiany płci” i zachęcające do zażywania „blokerów hormonalnych”. Wystarczy wpisać w wyszukiwarce słowo „tranzycja” aby zobaczyć, jak silnie promowane jest w Polsce to zjawisko. Równolegle, w ostatnich latach nasilają się napady i ataki aktywistów LGBT na wolontariuszy naszej Fundacji, a w całej Polsce mnożą się przypadki wandalizmu i terroru wobec kościołów, kapliczek, przydrożnych krzyży czy pomników świętych. Niezwykle agresywni aktywiści LGBT w biały dzień napadają na naszych działaczy i kierowców furgonetek. Używają niebezpiecznych narzędzi aby sterroryzować członków naszej Fundacji. Kładą się na ruchliwej jezdni lub torach tramwajowych, aby zablokować przejazd naszych pojazdów. Wskakują pod maskę naszych aut aby uniemożliwić dalszą jazdę furgonetek ujawniających prawdę o LGBT. Dewastują billboardy, niszczą plakaty, uszkadzają megafony. Są tak zuchwali, że wielu ataków dokonują na oczach kamer. Często wydaje się, że są w jakimś amoku i nie kontrolują swoich zachowań. W tym samym czasie media donoszą o kolejnych atakach na kościoły, a także o prowokacjach takich jak zakłócanie Mszy Św. Tzw. „tranzycja”, połączona z zażywaniem niebezpiecznych preparatów hormonalnych, może powodować totalną destabilizację psychiki człowieka, i tak bardzo już zniszczonej na skutek propagandy LGBT. Zaburzenia związane z „tranzycją” stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia i życia człowieka, a konsekwencje społeczne tolerowania „tranzycji” mogą być nieobliczalne. Świadczą o tym przerażające statystyki samobójstw, depresji i chorób psychicznych u młodzieży LGBT oraz kolejne przypadki masakr urządzanych w miejscach publicznych przez osoby z zaburzeniami własnej tożsamości. Kolejne stany USA, rządzone przed konserwatywnych i chrześcijańskich polityków, pracują już nad zakazami „tranzycji”. Wspieranie tego procederu ma skutkować m.in. utratą licencji lekarskiej i surowymi karami. „Tranzycję” udaje się w Ameryce ograniczać pomimo ogromnej presji ze strony rządu USA i prezydenta Joe Bidena, który aktywnie wspiera i dotuje działalność aktywistów LGBT. O zakaz „tranzycji” apelują kolejni ludzie, w tym takie osoby jak np. Elon Musk, który powiedział ostatnio, że każdy rodzić lub lekarz, który sterylizuje dziecko przed osiągnięciem dorosłości powinien dostać dożywocie. Sterylizacja jest wynikiem stosowania „blokerów hormonalnych” oraz innego rodzaju preparatów hormonalnych używanych w procesie „tranzycji”. Tymczasem w Polsce promocja i reklama „tranzycji” wśród dzieci i młodzieży rozwija się w najlepsze. Aktywiści LGBT i „edukatorzy seksualni” cieszą się pełną swobodą działania i namawiają młodych Polaków do „kuracji hormonalnych” i „zmiany płci”. Większość rodziców nie ma pojęcia, że tego typu treści wyświetlają się ich dzieciom na ekranach smartfonów i komputerów.Musimy działać już TERAZ, zanim będzie za późno. Kluczową kwestią jest budowa świadomości społecznej Polaków i ostrzeganie przed „tranzycją”, „edukacją seksualną” oraz innymi konsekwencjami ideologii LGBT. Tym zajmuje się nasza Fundacja. W całym kraju organizujemy niezależne akcje informacyjne, za pomocą których docieramy do Polaków z ostrzeżeniem. W najbliższym czasie chcemy uruchomić kampanię na temat niebezpieczeństwa „tranzycji”. Zamierzamy użyć m.in. wielkoformatowych billboardów, furgonetek, bannerów i plakatów. Możemy dotrzeć do tysięcy osób, potrzebujemy jednak ok. 16 000 zł na przygotowanie akcji i zakup niezbędnych materiałów. Dlatego zwracam się z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby wesprzeć organizację niezależnej kampanii informacyjnej, za pomocą której ostrzeżemy Polaków przed ogromnym zagrożeniem jakim jest „tranzycja”. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPWWedle statystyk powielanych przez ideologów LGBT, 70% młodzieży LGBT ma myśli samobójcze, a 50% wykazuje poważne objawy depresji. Tęczowi aktywiści okłamują społeczeństwo mówiąc, że to skutek „homofobii”. Tymczasem zaburzenia psychiczne to prosta konsekwencja zniszczonego poczucia własnej tożsamości, potęgowanego przez preparaty hormonalne, do zażywania których zachęcają „edukatorzy seksualni”. Musimy jak najszybciej powstrzymać to zjawisko w Polsce. Do tego niezbędna jest budowa świadomości Polaków i mobilizowanie naszego narodu do działania. Raz jeszcze proszę o wsparcie naszej akcji – razem uda nam się dotrzeć do kolejnych osób i ocalić kolejne dzieci przed tragedią. Serdecznie pozdrawiam,PS: Niedawno kierowca naszej furgonetki Jan został skazany przez sąd w Gorzowie Wielkopolskim za podawanie do wiadomości publicznej faktów na temat konsekwencji homoseksualnego stylu życia. Wedle absurdalnej argumentacji skazującego go sędziego, nasze akcje mogą doprowadzić do eskalacji przemocy, a w konsekwencji do… ludobójstwa na aktywistach LGBT! To wszystko dzieje się w sytuacji, gdy osoby będące pod silnym wpływem ideologii dokonują prawdziwych masakr na niewinnych ludziach. Wydaje się, że świat stanął na głowie. Możemy jednak wrócić do normalności, trzeba tylko głośno mówić prawdę i mobilizować społeczeństwo do stanowczych działań. Dzięki temu ocalimy tysiące ludzi. Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Szanowni Państwo, tuż przed Wielkanocą zapadł na mnie kolejny wyrok sądu. Zostałem skazany na ponad 10 000 zł kary i opłat za kierowanie furgonetką Fundacji Pro-Prawo do Życia po Gorzowie Wielkopolskim w ramach akcji „Stop pedofilii”. Byłem w szoku, kiedy usłyszałem argumentację sędziego. Jego zdaniem, nasza kampania społeczna, w ramach której informujemy Polaków m.in. o treści Standardów Edukacji Seksualnej WHO wdrażanych w polskich szkołach oraz medycznych konsekwencjach praktyk homoseksualnych takich jak HIV, to „odczłowieczanie” aktywistów LGBT, będące wstępem do przemocy. Skazujący mnie sędzia zasugerował, że nasza akcja może doprowadzić do ludobójstwa (!!) aktywistów LGBT podobnego do masakry Ukraińców przez Rosjan w Buczy. Aż trudno mi uwierzyć, że można wymyślić coś tak absurdalnego… Jednak na mocy tak uzasadnionego wyroku mam nie tylko zapłacić kolejną wysoką grzywnę, ale również wpłacić pieniądze na konto organizacji zajmującej się propagandą LGBT!5 kwietnia Sąd Rejonowy w Gorzowie Wielkopolskim skazał mnie za rzekome zniesławienie i pomówienie aktywistki LGBT, która skierowała przeciwko mnie oskarżenie. Nie wiem czym mógłbym ją zniesławić lub w jaki sposób pomówić, gdyż nigdy wcześniej nie widziałem tej kobiety i nie wiedziałem nawet o jej istnieniu. Okazało się, że zniesławia ją informowanie Polaków o treściach zawartych w dokumencie pt. „Standardy Edukacji Seksualnej” autorstwa Światowej Organizacji Zdrowia WHO, publikowanie oficjalnych danych medycznych na temat epidemii HIV wśród osób oddających się praktykom homoseksualnym oraz podawanie do wiadomości publicznej wyników badań naukowych na temat powiązań między homoseksualizmem a pedofilią. Na tym właśnie polega nasza mobilna kampania „Stop pedofilii”, którą prowadzimy z użyciem furgonetek w całej Polsce. W 2019 roku kierowałem takim autem na ulicach Gorzowa. Sprawa ciągnęła się ponad 2 lata, w trakcie których byłem wielokrotnie przesłuchiwany i wzywany na rozprawy. Sąd stwierdził, że informowanie Polaków o zawartości publicznie dostępnych dokumentów, statystyk i wyników badań zniesławia aktywistkę LGBT. W związku z tym, zostałem skazany na 6 000 zł grzywny. Muszę także wpłacić 3 000 zł na konto organizacji LGBT z Gorzowa Wielkopolskiego, którą kieruje skarżąca mnie aktywistka, a także oddać pozywającej mnie kobiecie 1 400 zł kosztów sądowych. W sumie to ponad 10 000 zł. Tuż po wyroku na stronach i grupach należących do aktywistów LGBT wybuchła euforia. O sprawie piszą także powielające propagandę LGBT media. O szczegółach procesu donosi m.in. Gazeta Wyborcza: „W uzasadnieniu wyroku sędzia Krzysztof Rawo podkreślał, że odczłowieczanie poszczególnych grup społecznych prowadzi do przyzwolenia na poniżanie. – Stąd tylko krok do przemocy – dodał sędzia. Przywołał przykład przedwojennych Niemiec i Bałkanów w latach 90. XX wieku oraz dehumanizowanie Ukraińców przez Rosję. – Możemy z nimi [osobami LGBT] zrobić to co w Buczy. Nie czas i miejsce, by iść tą drogą. W XXI wieku wypada patrzeć na historię nie tylko jak na komiks, ale jak na nauczycielkę życia – przestrzegał.” Innymi słowy, nasza kampania informacyjna polegająca na prezentowaniu faktów ma być wstępem do ludobójstwa i eksterminacji, takiej jak zbrodnie wojenne czy holocaust… Ciężko mi wyobrazić sobie bardziej absurdalne uzasadnienie. Tym bardziej, ze przecież to wolontariusze naszej Fundacji są bez przerwy napadani i atakowani przez agresywnych aktywistów LGBT, którzy publicznie wzywają do przemocy przeciwko nam. W czerwcu 2020 roku zostałem napadnięty przez grupę aktywistów LGBT w trakcie jazdy furgonetką w centrum Warszawy. Mój kolega, który jechał razem ze mną w szoferce, został poturbowany. Napastnicy usiłowali też zniszczyć nasze auto. Od tego czasu ataki regularnie się powtarzają i nasilają. Musimy stosować coraz więcej środków ostrożności i bezpieczeństwa. Na grupach internetowych należących do aktywistów LGBT mnożą się skierowane przeciwko nam groźby oraz wpisy podżegające do mordowania nas i dokonywania kolejnych aktów terroru, takiego jak podpalanie naszych furgonetek czy przeprowadzanie zamachów na nasze biuro. Treści tego typu jest tak wiele, że ciągle znajdują się kolejni napastnicy inspirowani tą nienawiścią, którzy atakują nas na ulicznych pikietach, podkładają ogień pod nasze pojazdy oraz niszczą nasze billboardy. Są przy tym niemal całkowicie bezkarni, gdyż służby przymykają oko na przemoc, terror i chuligańskie wybryki aktywistów LGBT. Za to ja zostałem skazany za rzekome podsycanie przemocy mogące prowadzić do ludobójstwa… Wyrok z Gorzowa Wielkopolskiego to nie jedyna taka sprawa w ostatnim czasie. Dwa miesiące temu sąd w Szczecinie skazał mnie na 30 000 zł kary za jazdę furgonetką „Stop pedofilii”. Tam również oskarżali nas aktywiści LGBT twierdzący, że prezentowanie faktów, statystyk medycznych i wyników badań ich zniesławia. Warto przypomnieć, że sąd w Szczecinie skazał mnie krótko po tym, gdy do opinii publicznej przedostała się informacja, że jeden z liderów szczecińskich aktywistów LGBT przebywa w więzieniu za pedofilię, gdyż usiłował wykorzystać seksualnie 13 letniego chłopca. Trzy tygodnie temu zapadł wyrok na Mariusza Dzierżawskiego, członka zarządu i założyciela naszej Fundacji. Mariusz Dzierżawski został skazany na karę 1 roku ograniczenia wolności oraz zapłatę 15 000 zł za organizację kampanii „Stop pedofilii” na ulicach Trójmiasta. Mamy więc trzy wyroki skazujące w zaledwie dwa miesiące. Wyrok z Gorzowa jest nieprawomocny, podobnie jak te ze Szczecina i Trójmiasta. W praktyce oznacza to, że odwołania i apelacje będą ciągnąc się miesiącami, a jeśli je przegramy i wyroki zostaną utrzymane w mocy, będziemy zmuszeni zapłacić ponad 55 000 zł kar, grzywien i opłat. To jednak nie wszystko. Przeciwko naszej Fundacji toczy się obecnie również blisko 150 innych procesów. Wszystkie za mówienie prawdy o konsekwencjach LGBT i skutkach aborcji. Nie możemy ugiąć się pod ciężarem tych sądowych prześladowań. Musimy walczyć dalej. Tydzień temu w Wielkiej Brytanii jedna z największych stacji telewizyjnych rozpoczęła emisję programu pod tytułem „Naga edukacja”, w ramach którego aktywiści LGBT… rozbierają się przed dziećmi i młodzieżą! W pierwszym odcinku „edukowano” dzieci pokazując im na żywym przykładzie różnice w owłosieniu łonowym. W kolejnych odcinkach przed dziećmi mają rozbierać się „transpłciowi mężczyźni”, czyli kobiety, które przeszły procedurę „tranzycji” polegającą m.in. na okaleczeniu się poprzez amputację piersi. Wśród „edukatorów”, którzy chcą rozbierać się przed dziećmi, ma się znaleźć także piosenkarka nagrywająca utwory o masturbacji i YouTuber recenzujący zabawki erotyczne. Na tym właśnie polega w praktyce tzw. „edukacja seksualna” i działalność aktywistów LGBT. Nasza Fundacja ostrzega przed tym społeczeństwo, głośno wołając za pomocą naszych kampanii informacyjnych: obudźcie się Polacy i stańcie do walki o dzieci, zanim będzie za późno! Aby zrozumieć tę sytuację warto zdać sobie sprawę z tego, co dzieje się od dziesięcioleci na zachodzie Europy. Po porzuceniu chrześcijańskiej wiary i praktyk religijnych przez Europejczyków nastąpiło odrzucenie zasad moralnych. Europa wyrzekła się swoich korzeni, a zjawiska społeczne miały wpływ na prawo. Głoszenie treści wypływających z Dekalogu nazywane jest „mową nienawiści” i surowo karane. Wiele państw w Europie wprowadziło już prawa zakazujące wypowiadania się krytycznie na temat deprawacji i ideologii LGBT. W Polsce takich praw jeszcze nie ma, ale zwolennicy rewolucji obyczajowej starają się wykorzystać każdą okazję. Przykładem mogą być wydane na nas wyroki z Gorzowa, Gdańska i Szczecina. Sędziowie uznali, że podawanie do wiadomości publicznej faktów zawartych w ogólnodostępnych dokumentach i oficjalnych statystykach zniesławia „edukatorów seksualnych”. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to sprzeczne z logiką, ale zwolennicy nowej moralności już dawno logikę przezwyciężyli. Społeczeństwa Zachodu poddały się tyranii nowej moralności, która aborcję nazywa „prawem człowieka”, deprawację seksualną „różnorodnością”, a prawdę „mową nienawiści”. W Polsce walka o prawdę wciąż trwa. Chociaż coraz więcej ludzi i środowisk przechodzi na stronę wroga, nawet najpotężniejsi nie mogą uczynić kłamstwa prawdą. Ci, którzy przy prawdzie wytrwają, za cenę prześladowań, zwyciężą. Bo Prawda zawsze zwycięża!Zamierzam brać udział w kolejnych akcjach informacyjnych organizowanych przez naszą Fundację. Nie poddamy się. Planujemy już kolejne, niezależne działania z użyciem furgonetek, megafonów, billboardów i plakatów. Będziemy walczyć też w sądach, broniąc prawa do głoszenia prawdy i sprzeciwiając się cenzurze. Aby nasza działalność była możliwa, niezbędna jest nam pomoc Darczyńców. Tylko w najbliższym czasie potrzebujemy ok. 17 000 zł na podjęcie kolejnych akcji, zorganizowanie środków bezpieczeństwa dla wolontariuszy oraz opłaty prawne związane z walką w sądach. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPWAktywiści LGBT cieszą się z wyroku w Gorzowie i zapowiadają już kolejne pozwy i oskarżenia przeciwko nam. Dla naszej Fundacji oznacza to ciągnące się dalej prześladowania sądowe, kolejne przesłuchania i rozprawy. Pomimo tego wszystkiego wierzę, że prawda zwycięży. Musimy tylko ją głosić i nie bać się prześladowań. Chcę dalej działać w Fundacji, jeździć furgonetką i brać udział w innych akcjach, za pomocą których budujemy świadomość Polaków i bronimy najmłodszych przed deprawacją. Jeszcze raz proszę Pana o umożliwienie nam walki poprzez wsparcie finansowe, którego bardzo potrzebujemy. Serdecznie Pana pozdrawiam,PS: Zachęcam do obejrzenia reportażu video na temat naszych akcji furgonetkowych. Pokazujemy w nim „od kuchni” jak wyglądają kampanie, za które jesteśmy prześladowani i skazywani w sądach. Warto także śledzić nasz profil na Facebooku, na którym regularnie prowadzę transmisję na żywo z jazd naszą furgonetką.Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Młoda dziewczyna zaatakowała nas chwilę przed Różańcem! – relacja z Katowic
W czwartek, 16 marca br. w Katowicach odbył się publiczny Różaniec o odnowę moralną narodu polskiego, połączony z pikietą antyaborcyjną.
Zgromadzenie nie zdążyło jeszcze na dobre się rozpocząć, gdy do skupionych i czekających na modlitwę osób podeszła energicznie młoda dziewczyna i zaczęła krzyczeć, mówiąc że nie podobają jej się zdjęcia, jakie pokazujemy oraz że powinniśmy modlić się za kobiety, które zmarły, bo według niej nie miały dostępu do aborcji. Zaczęła zakłócać zgromadzenie, nie zareagowała na wezwanie przewodniczącej, która dwukrotnie prosiła ją o opuszczenie terenu modlitwy. Na szczęście za chwilę zjawił się patrol policji, wyznaczony do ochraniania modlących się osób. Gdy młoda kobieta zaczęła głośno odtwarzać z telefonu muzykę, funkcjonariusze zainterweniowali, a my mogliśmy dokończyć Różaniec bez dalszych incydentów tego typu, ale za to nie bez zaczepek ze strony osób postronnych.
Pewien mężczyzna zaczął mówić, że „to nieprawda, dziecko w 11 tygodniu życia tak nie wygląda!” – na prośbę wolontariusza sprawdził, jak wygląda człowiek na tym etapie swojego życia. Za chwilę bez słowa poszedł dalej.
Wiele osób przystawało i fotografowało baner, niektórzy chcieli porozmawiać dłużej. Widać było duże zainteresowanie ze strony przechodniów; zdecydowanie jest potrzeba, aby tego typu akcje odbywały się na Śląsku regularnie.
Po zeszłotygodniowej pikiecie podczas Śląskiej Manify, była to nasza druga akcja w Katowicach w tym miesiącu, ale na tym nie poprzestajemy!
Zapraszamy Państwa do włączenia się w nasze akcje w Katowicach i na Śląsku – zgłoszenia można dokonać za pomocą formularza na naszej stronie.
Cenzura w mediach oraz bierność polityków i wymiaru sprawiedliwości w sprawie aborcji motywują nas, aby wychodzić na ulice. Głoszenie prawdy o tym, że aborcja to morderstwo niewinnego dziecka jest zadaniem na nasze czasy, sprawą pilną i naglącą. Każdego roku w Polsce ponad 30 000 dzieci jest zabijanych w wyniku działania pigułek poronnych, to daje ponad 80 dzieci dziennie! Jeśli jesteś gotów stanąć w ich obronie, dołącz do nas – liczymy na Twoje zaangażowanie.
Anna Trutowska
> Zobacz inne artykuły tego autora
Kto hańbi pamięć o Janie Pawle II tuż przed Wielkanocą?
Nasilają się ataki na osobę Jana Pawła II, mające na celu podważenie zaufania nie tylko do samego papieża Polaka, ale przede wszystkim do prawdy o Bogu, człowieku, życiu i rodzinie.
W odpowiedzi na tę agresję w całym kraju odbyły się w ostatnich dniach marsze papieskie oraz wydarzenia poświęcone obronie Jana Pawła II. Brali w nich udział m.in. liczni politycy, którzy publicznie deklarują werbalne przywiązanie do papieża i jego nauczania. W tym samym czasie wielu z tych polityków łączy coś jeszcze – praktyczne poparcie dla zbrodniczego procederu aborcji, który za ich przyzwoleniem na ogromną skalę rozwija się w Polsce. Proszę przeczytać, na czym w praktyce polega rzeczywisty demontaż nauczania Jana Pawła II i jak poważne ma to konsekwencje dla każdego z nas.
Marsze, koncerty, konferencje i inne wydarzenia z udziałem prezydenta, premierów, ministrów i polityków, z radością witanych przez wielotysięczne tłumy ludzi oraz liderów organizacji społecznych, mają świadczyć o naszym przywiązaniu do Jana Pawła II i jego nauczania. W tym samym czasie aborcja w Polsce pochłania każdego roku dziesiątki tysięcy niewinnych istnień.
Wydaje się, że do wielu osób wciąż nie dotarły słynne słowa Jana Pawła II:
„Wy mi nie klaszczcie, wy mnie słuchajcie!”
Politycy razem z licznymi artystami, dziennikarzami oraz działaczami społecznymi werbalnie „stoją murem” za Janem Pawłem II, ale gdy przychodzi do czynów popierają lub tolerują aborcję – straszliwą zbrodnię na dzieciach, o powstrzymanie której papież Polak tak często i gorąco apelował.
Gdy w USA kolejne stany wprowadzają zakazy lub poważne ograniczenia aborcji, a dokonujący tego politycy wygrywają kolejne wybory z wysokim poparciem społecznym, w „katolickiej Polsce Jana Pawła II” nieustannym poparciem większości wyborców i wielu organizacji pozarządowych cieszą się politycy popierający aborcję w czynach i głosowaniach.
W Polsce wiele mówi się o Janie Pawle II i konieczności obrony „wartości chrześcijańskich”, ale niewiele robi się w praktyce, aby wprowadzić w życie nauczanie papieża, a także nie rozlicza się polityków z ich deklaracji i obietnic wyborczych.
Taka postawa jest możliwa m.in. dlatego, że nie spotykają ich żadne konsekwencje polityczne z powodu poparcia dla aborcji. Liczne w Polsce środowiska pozarządowe, kościelne, a także organizacje „pro-life” (!) nie rozliczają obłudnych polityków z ich postępowania. Zamiast tego, nieustannie zezwalają takim politykom promować się na organizowanych przez siebie wydarzeniach oraz zapraszają na rozmaite spotkania i konferencje, co umożliwia posłom prowadzenie kampanii wyborczej w oparciu o katolicki i patriotyczny wizerunek.
Aktualna sytuacja w Polsce pod wieloma względami przypomina sceny z Wielkiego Tygodnia, który właśnie przeżywamy.
W Niedzielę Palmową Pan Jezus wjechał do Jerozolimy jako Król, wśród radosnych okrzyków i hołdów zgromadzonego tłumu, aby w Wielki Piątek zostać ukrzyżowanym jako przestępca, wśród drwin, szyderstw i bluźnierstw.
W dzisiejszej Polsce liczne okrzyki, wiwaty, oklaski, publicznie wydarzenia, konferencje, spotkania i akcje mają świadczyć o przywiązaniu do Jana Pawła II i kwestii takich jak ochrona życia. Równolegle, w sejmowych głosowaniach odrzucane są kolejne ustawy mające na celu powstrzymać aborcję (ostatnie odbyło się zaledwie miesiąc temu, 7 marca 2023, gdy Sejm odrzucił projekt Fundacji Życie i Rodzina „Aborcja to zabójstwo”), a przeciwko osobom mówiącym prawdę o aborcji wytaczane są prześladowania sądowo-policyjne i zapadają kolejne wyroki jak na bandytów.
Jan Paweł II mówił, że naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości. W naszym kraju każdego roku dokonuje się ok. 30 000 nielegalnych aborcji na dzieciach za pomocą pigułek poronnych, na co jest pełne zezwolenie ze strony rządzących. Z kolei w polskich szpitalach legalna jest aborcja de facto na życzenie na każdym etapie ciąży, a liczba takich aborcji rośnie, m.in. na dzieciach z podejrzeniem zespołu Downa. Czy w związku z tym czeka nas zagłada?
Nie musimy dalej iść tą drogą. Polsce i Polakom konieczne jest nawrócenie w oparciu o prawdę, którą trzeba głosić niezależnie od konsekwencji, doświadczanych trudności i prześladowań. Nie możemy ukrywać ani pudrować prawdy o tym, że aborcja to okrutne morderstwo, a popieranie tego procederu oraz bierność wobec niego ściągnie na nasz naród katastrofę. Znajomość i świadomość prawdy potrzebna jest m.in.:
– politykom, aby zaczęli w końcu dotrzymywać obietnic wyborczych i bronić prawa do życia dla każdego dziecka, zamiast obłudnie promować się na „obrońców wartości”,
– lekarzom, aby zaczęli ratować życie i zdrowie dzieci, zamiast mordować nienarodzonych poprzez aborcję, sprzeniewierzając się swojemu powołaniu,
– sędziom i policjantom, aby zaczęli ścigać członków aborcyjnych mafii i grup przestępczych, zamiast prześladować wolontariuszy naszej Fundacji,
– dziennikarzom, pracownikom mediów i organizacji społecznych, aby zaczęli informować społeczeństwo, że aborcja to morderstwo i wywierać wpływ na powstrzymanie aborcji,
– wszystkim Polakom, aby aborcja stała się dla każdego czymś nie do pomyślenia. Musimy głosić prawdę w porę i nie w porę. W tym celu w całej Polsce organizujemy niezależne kampanie informacyjne, za pomocą których ujawniamy skutki aborcji, wywieramy presję na wprowadzenie skutecznego zakazu tej barbarzyńskiej praktyki oraz informujemy społeczeństwo kto odpowiada za aborcję w naszym kraju.
W ostatnim czasie na ulice wyjechała m.in. specjalnie wyposażona laweta, która ostrzega przed największym w Polsce zagłębiem aborcyjnym, jakim stał się szpital w Oleśnicy, gdzie w ubiegłym roku padł rekord liczby aborcji oraz rekord aborcji na dzieciach z zespołem Downa. Inne nasze pojazdy, w tym furgonetki, ostrzegają przed aborcyjnymi pigułkami poronnymi, reklamowanymi na ogromną skalę w mediach, a nasi wolontariusze organizują uliczne akcje informacyjne w kolejnych miejscowościach. Na kontynuowanie tych działań w najbliższej przyszłości potrzebujemy ok. 11 000 zł.
Wszystkie te akcje są możliwe dzięki zaangażowaniu wolontariuszy oraz stałemu i regularnemu wsparciu Darczyńców. Chcemy być niezależni, aby móc właściwie zmieniać i kształtować świadomość Polaków.
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Przemiana serc i umysłów Polaków nie jest zadaniem łatwym, a bez Bożej pomocy jest wręcz niemożliwa. Nie mamy lepszych środków niż modlitwa i publiczne głoszenie prawdy.
Serdecznie Państwa pozdrawiam,
Fundacja Pro
> Zobacz inne artykuły tego autora
Anglia: Ponownie aresztowana za modlitwę w myślach
Isabell Vaughan-Spruce została ponownie aresztowana za modlitwę w myślach. Według policji złamała ona Public Space Protection Order (Nakaz Ochrony Przestrzeni Publicznej), który tego zabrania.
PSPO, który wszedł w życie 13 października 2022 roku pociąga do odpowiedzialności każdego, kto „wyrazi” a nawet „usiłuje wyrazić” „aprobatę/dezaprobatę w związku ze sprawami powiązanymi z usługami aborcyjnymi w jakikolwiek sposób. Zalicza się do tego, ale nie ogranicza się do nich środki graficzne, słowne lub pisane, modlitwę lub doradztwo” w przestrzeni otaczającej placówkę aborcyjną. Akt prawny nie tylko penalizuje pokazywanie prawdy, pomoc, czy nawet chęć pomocy kobietom w rozterce, ale również myśli, gdy ktoś modli się w ciszy.
Nie pierwszy raz Isabel modliła się w ciszy przed placówką aborcyjną. Niedawno sąd orzekł w jej sprawie, że modlitwa w myślach nie stanowi złamania prawa. Tymczasem tydzień później aresztowano ją znowu. Doprecyzowaniem PSPO ma się teraz zająć parlament. Samo bowiem używanie terminu „nie ogranicza się do nich” w akcie prawnym powoduje, że osoba przebywająca w strefie otaczającej placówkę aborcyjną może być aresztowana za coś jeszcze, cokolwiek, co przyjdzie na myśl „stróżom prawa”.
Znakiem naszych czasów jest to, że podczas gdy dzieci są torturowane i mordowane, prawo ściga nie sprawców, ale tych, którzy kilka metrów dalej modlą się za nie. Czy może być większe niezrozumienie tego, co jest dobrem, a co złem?
Źródło: https://www.lifesitenews.com/(…)
Przeczytaj również:https://stronazycia.pl/anglia-skazany-za-modlitwe-w-myslach-za-zabitego-syna/embed/#?secret=CMKRlJhQq9#?secret=BoUtK935JQ
Aleksandra Musiał
> Zobacz inne artykuły tego autora
Szanowni Państwo, dzisiaj rano sąd w Gdańsku wydał na mnie wyrok – rok ograniczenia wolności oraz zapłatę 15 000 zł. Jako członek zarządu naszej Fundacji zostałem skazany za organizację kampanii społecznej w ramach której informujemy Polaków o szczegółach tzw. „edukacji seksualnej” dzieci prowadzonej wedle wytycznych WHO, o medycznych konsekwencjach praktyk homoseksualnych takich jak np. zachorowania na HIV, oraz o wynikach badań naukowych dotyczących powiązań między homoseksualizmem a pedofilią. Zdaniem sądu, publiczne mówienie o tych sprawach stanowi zniesławienie aktywistów LGBT. Wyrok przypomina najgorsze mechanizmy z czasów totalitarnych.Akt oskarżenia przeciwko zarządowi naszej Fundacji skierowała do sądu organizacja LGBT Tolerado z Gdańska, zarzucając nam zniesławienie. W oskarżeniu podniesiono trzy zarzuty: 1) Że podajemy do wiadomości publicznej wyniki badań naukowych wskazujące na to, iż osoby homoseksualne mają większą skłonność do czynów pedofilskich, 2) Że twierdzimy, iż środowiska LGBT oraz organizacje homoseksualne aktywnie zabiegają o wprowadzenie edukacji seksualnej, która ma ułatwiać dzieciom podejmowanie decyzji dotyczącej stosunków seksualnych z dorosłymi, 3) Że twierdzimy, iż homoseksualiści częściej chorują na HIV oraz inne choroby. Sąd przychylił się do opinii aktywistów LGBT. Zdaniem sądu, tego typu stwierdzenia ich zniesławiają oraz pomawiają osoby o „orientacji homoseksualnej”, narażając je na poniżenie w oczach opinii publicznej, co może im utrudniać m.in. „działalność edukacyjną”. Jako osoba odpowiedzialna za działania Fundacji zostałem skazany na karę 1 roku ograniczenia wolności poprzez wykonywanie prac społecznych oraz zapłatę 15 000 zł na cele charytatywne. Czym są te „zniesławiające treści”, które ugruntowuje nasza Fundacja wśród Polaków? To prawda na temat społecznych, medycznych i duchowych konsekwencji praktyk homoseksualnych oraz planów lobby LGBT wobec polskich dzieci. Wszystkie informacje, które upowszechniamy w ramach naszej akcji, opierają się na dostępnych publicznie badaniach naukowych, a także publikacjach medialnych. Powszechnie znanym i niepodważalnym faktem, zarówno naukowym jak i statystycznym, jest m.in. epidemia HIV wśród homoseksualistów. Wedle oficjalnych statystyk, większość zdiagnozowanych przypadków HIV jest związanych z praktykami homoseksualnymi. Skoro można informować społeczeństwo np. o negatywnych skutkach palenia papierosów lub niezdrowego jedzenia, to dlaczego nie można publikować dobrze udokumentowanych danych na temat medycznych konsekwencji praktyk homoseksualnych? Odpowiedz jest prosta – przeszkadza to w postępach rewolucji antymoralnej, która prowadzona jest w naszym kraju. Międzynarodowe lobby LGBT przeznacza gigantyczne środki na to, aby przekonać Polaków do homoseksualnego stylu życia, twierdząc jednocześnie, że jest on bezpieczny, radosny i atrakcyjny. Jest to bardzo odległe od rzeczywistości. Jak informuje jedna z rządowych agencji USA: „[W 2014 roku] geje i biseksualni mężczyźni stanowili około 2 proc. populacji USA, ale wśród nich odnotowano aż 70 proc. nowych zakażeń wirusem HIV (…) geje i biseksualni mężczyźni są również bardziej narażeni na inne choroby przenoszone drogą płciową (STD), takie jak kiła, rzeżączka i chlamydia”. Tymczasem aktywiści LGBT działają zgodnie z zasadą, że jeżeli teoria nie zgadza się z faktami, to tym gorzej dla faktów. Tęczowe flagi, marsze, parady, tęczowe piątki w szkołach, „edukacja seksualna”, lekcje o równości itp. – na wszelkie możliwe sposoby ocieplają homoseksualny styl życia i zachęcają do niego kolejnych Polaków, w szczególności dzieci i młodzież. To jednak nie wszystko. Zostałem skazany na ograniczenie wolności również za to, że informujemy o powiązaniach homoseksualizmu i pedofilii. Istnieje szereg badań naukowych wskazujących na nieproporcjonalnie duży odsetek pedofilów wśród homoseksualistów. Co więcej, również same środowiska LGBT otwarcie wyrażały swój pozytywny stosunek do seksu z dziećmi. Dla przykładu, w magazynie LGBT „Guide” ukazało się w 1995 roku stwierdzenie: „Jesteśmy dumni, że ruch gejowski jako jeden z nielicznych zdobył się na odwagę powiedzenia głośno, że dzieci są naturalnie seksualne i zasługują na prawo seksualnej ekspresji z kimkolwiek, kogo wybiorą.” Dla aktywistów LGBT nie jest to tylko teoria. Część z nich aktywnie działała na rzecz legalizacji pedofilii. Organizatorzy największej w Polsce warszawskiej „parady równości” LGBT publicznie chwalą się tym, że uczestnikiem i promotorem „parady” był w przeszłości Volker Beck – niemiecki polityk z partii Zielonych, który domagał się legalizacji pedofilii. Beck postulował w latach 80 tych zniesienie kar za seks z dziećmi, gdyż, jego zdaniem: „każde dziecko ma prawo do seksualności.” Tego typu przykłady można długo mnożyć, jednak tęczowi rewolucjoniści nie tylko udają, że takie sytuacje nie mają miejsca, ale również grożą każdemu, kto przypomni o tym w przestrzeni publicznej. Zostałem skazany także za to, że nasza Fundacja informuje Polaków, że środowisko LGBT prowadzi działania ukierunkowane na przygotowanie dzieci i młodzieży do wyrażania zgody na seks i gotowości do podejmowania kontaktów seksualnych. Nie wymyśliliśmy sobie tego. Jest to fakt wprost podany w oficjalnych, opublikowanych na piśmie standardach, jakimi kierują się tęczowi rewolucjoniści. Chodzi o Standardy Edukacji Seksualnej WHO w Europie, wedle których organizowana i prowadzona jest tzw. „edukacja seksualna” w szkołach oraz w internecie. Każdy może zajrzeć do tego dokumentu, który publicznie dostępny jest w sieci, i przeczytać, że już w wieku 6-9 lat dzieci mają rozwijać rozumienie pojęcia „akceptowalny seks”, a w wieku 12-15 dziecko ma posiąść umiejętności negocjowania i komunikowania się w celu uprawiania bezpiecznego i przyjemnego seksu. Lobby LGBT żąda wprowadzenia takiej „edukacji seksualnej” do polskich szkół i przedszkoli. Jest to m.in. oficjalny postulat polityczny największej polskiej „parady równości”. Tej samej, w której kiedyś brał udział niemiecki polityk domagający się legalizacji pedofilii. Co więcej, aktywiści pozywającego nas Tolerado sami brali czynny udział w przeforsowaniu programu „edukacji seksualnej” opartej o Standardy WHO na terenie szkół Gdańska. Dzisiejszy wyrok gdańskiego sądu przypomina najgorsze mechanizmy z czasów totalitarnych i jest w praktyce niczym innym, jak zwykłą cenzurą prewencyjną. Za pomocą ograniczania wolności i surowych kar finansowych zamierza się uniemożliwić dotarcie do Polaków z faktami opartymi o badania naukowe i dane statystyczne. Lobby LGBT dąży do realizacji w Polsce radykalnych postulatów politycznych, takich jak przymusowa i powszechna „edukacja seksualna” dzieci, legalizacja „małżeństw” homoseksualnych z możliwością adopcji oraz wprowadzenia kar za tzw. „mowę nienawiści”, czyli jakąkolwiek krytykę homoseksualnego stylu życia. Warunkiem koniecznym do realizacji tych celów jest oswojenie Polaków z homoseksualizmem i zachęcenie społeczeństwa, w szczególności dzieci i młodzieży, do oddawania się praktykom homoseksualnym oraz rozwiązłości seksualnej. Realizację tych planów lobby LGBT blokują wolontariusze i Darczyńcy naszej Fundacji, których zaangażowanie pozwala na organizację profesjonalnych kampanii społecznych w całej Polsce. To dlatego homoseksualni aktywiści tak bardzo się nas obawiają i dążą do wprowadzenia totalitarnej cenzury na wszelkie akcje, które podejmujemy. Wyrok, który dzisiaj rano został ogłoszony, jest nieprawomocny. W praktyce oznacza to, że sprawa będzie dalej ciągnąć się przed sądami przez kolejne, długie miesiące, a nawet lata. Oznacza to dla nas kolejne wydatki związane z kosztami sądowymi, dojazdami, udziałem w rozprawach itp. Jest to część prześladowań sądowych naszej Fundacji prowadzonych na szeroką skalę. Przeciwko wszystkim wolontariuszom naszej Fundacji toczy się obecnie blisko 150 procesów za mówienie prawdy. Celem tych działań jest uciszenie nas i zablokowanie naszych kampanii.Nie zamierzamy się poddać, ale do dalszej walki o świadomość i sumienia Polaków potrzebujemy Pana wsparcia. Marzeniem aktywistów LGBT jest to, aby nikt nie stanął im na drodze, gdy będą zachęcać Polaków do praktykowania rozwiązłości seksualnej i rozbudzać seksualnie polskie dzieci. Niezależnie od radykalizmu środków, jakie przeciwko nas podejmą, nie zamierzamy im ustąpić. W najbliższym czasie musimy zebrać środki w kwocie ok. 17 000 zł konieczne na dalsze prowadzenie obrony prawnej przed sądami, oraz na organizację kolejnych, niezależnych akcji informacyjnych na ulicach polskich miast z użyciem furgonetek, bannerów, billboardów, megafonów oraz innych urządzeń. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPWAktywiści LGBT już cieszą się z wyroku, który dzisiaj na mnie zapadł, i zapowiadają wytaczanie nam kolejnych procesów sądowych. Lobby LGBT mówi wprost, że celem tych działań jest zatrzymanie działalności naszej Fundacji. Więcej o naszym programie patronackim w linku.Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl |
Młodzi Demokraci za legalizacją pedofilii
Młodzi Demokraci, czyli młodzieżówka holenderskiej liberalno – postępowej partii Demokraci 66, która wchodzi w skład koalicji rządzącej, podjęła próbę zalegalizowania pedofilii jako „orientacji seksualnej” z którą człowiek się rodzi. Według nich pedofile są poszkodowani, gdyż napiętnowanie społeczne powoduje w nich ciężką depresję lub nawet prowadzi do samobójstwa.
Idąc za tą „logiką” należałoby zapewne pozostawić Hitlerowi swobodę działania, bo piętnowanie go mogłoby spowodować, że zrobi mu się przykro.
Państwo, aby mogło się nazywać państwem prawa ma obowiązek ścigania zbrodniarzy i izolowania ich od społeczeństwa. Dostępne są również terapie dla pedofili, które, jak podkreśla dr Giuliana Guadagnini mają duże szanse powodzenia u młodych ludzi.
Jeśli pedofilia byłaby dopuszczona mielibyśmy do czynienia z sytuacją odwrotną. Zbrodnie byłyby codziennością, a ofiary nie mogłyby dochodzić sprawiedliwości. Co więcej, terapie byłyby zakazane, ponieważ nie można leczyć czegoś, co jest uznane za normalność. Widzimy to zresztą na przykładzie homoseksualizmu. W wielu państwach zabronione są już terapie osób zmagających się z takimi zaburzeniami i ci ludzie, choćby mieli dobrą wolę, nie mogą liczyć na czyjąś pomoc.
Państwo, które programowo zakłada krzywdę dzieci jest skazane na klęskę. Mimo to próby legalizacji pedofilii nie ustają. Prawdopodobnie ludzie, którzy to postulują sami mają takie przestępstwa na sumieniu. Pamiętajmy, że nazywanie zbrodniarza i zbrodni po imieniu pomaga nam widzieć kto tu jest prawdziwym pokrzywdzonym i kogo mamy obowiązek bronić.
Źródło: https://pch24.pl/(…)
Aleksandra Musiał
> Zobacz inne artykuły tego autora
5 KWIETNIA 2023
Hiszpania: zmiana płci jedynie na podstawie osobistej deklaracji. Jak doprowadzić absurd do logicznego końca?
#Hiszpania#prawo#presja LGBT#rewolucja seksualna#transseksualizm
(Fot. Pixabay, zdjęcie ilustracyjne)
Hiszpański pisarz Juan Manuel de Prada w felietonie dla gazety „ABC” komentuje przyjętą niedawno w jego kraju ustawę, umożliwiającą prawną zmianę płci jedynie na podstawie osobistej deklaracji. W odwołaniu do Cycerona, nazywa wspomniane prawo niesprawiedliwym.
To właśnie ten słynny filozof rzymski nauczał, że prawo powinno być sprawiedliwe, czego warunkiem jest jego zgodność z „najstarszą i pierwszą naturą wszystkich rzeczy”. W przeciwnym przypadku prawo przypomina truciznę, którą lekarz przepisuje na recepcie. Nie stanie się ono lekiem nawet wtedy, gdy większość ludzi uzna je za lekarstwo.
Dzieje ludzkości znają różne sposoby radzenia sobie z podobnymi trudnościami. Św. Tomasz z Akwinu pisał, że wolno buntować się przeciwko niesprawiedliwym prawom, posuwając się nawet do tyranobójstwa. Z kolei Henry David Thoreau zalecał nieposłuszeństwo obywatelskie. Jego zdaniem przestrzeganie niesprawiedliwego prawa prowadzi do „innego rodzaju niewolnictwa”, które zmusza ludzi do „zrzeczenia się niezbywalnych praw rozumu i sumienia”.
Juan Manuel de Prada, jak zauważa na portalu Wpolityce.pl publicysta G. Górny, proponuje swoim rodakom inną drogę dla zaradzenia niesprawiedliwemu prawu. Odwołuje się przy tym do G.K. Chestertona. Wskazuje mianowicie, że tam, gdzie wszystkie kategorie zostały całkowicie obalone, tylko ten ratuje zdrowy rozsądek, kto je łamie. Nie należy zatem znosić prawa, lecz je wypełnić, w ten sposób wykazując jego niedorzeczność.
Dlatego wystarczy, aby miliony rozsądnych mężczyzn zarejestrowały się jako kobiety (a miliony kobiet zapisały się jako mężczyźni). Zgodnie z obowiązującym prawem nikt nie będzie mógł im tego przecież odmówić. Wystarczy przecież tylko deklaracja “czucia” się mężczyzną czy kobietą, wbrew płci biologicznej. Bo tylko doprowadzenie absurdu do logicznego końca może doprowadzić do jego totalnej kompromitacji. Może to dobry sposób na postępujący na Półwyspie Iberysjskim demontaż społeczno-kulturowy?
MZ/wpolityce.pl
7 GRUDNIA 2021
Kolejny przejaw zagrożenia dla kobiecego sportu. „Transpłciowy” pływak bije rekordy w kategorii żeńskiej
#LGBT#presja LGBT#sport#USA#zmiana płci(fot. unsplash.com/brian-matangelo, zdjęcie ilustracyjne)7 GRUDNIA 2021
Lia Thomas, pływak identyfikujący się jako „transpłciowa kobieta”, w poprzednich sezonach startował w męskiej drużynie pływackiej. W tym roku jednak zmienił drużynę reprezentując Uniwersytet Pensylwanii w kobiecej drużynie pływackiej i nurkowej.
Thomas pobił lokalny rekord na dystansie 200 jardów w stylu dowolnym kobiet, wyprzedzając drugą pływaczkę o prawie 7 sekund.
„Transpłciowy” zawodnik pobił również rekordy zawodów na innych dystansach, zawsze wygrywając dużą różnicą z zawdoniczkami.
(…) ten człowiek, który teraz konkuruje jako kobieta, niszczy żeńskich sportowców po tym, jak konkurował przez trzy lata jako męski pływak – stwierdził Clay Travis, dziennikarz sportowy.
Thomas wcześniej pływał w męskiej drużynie Uniwersytetu w Pensylwanii od 2017 do 2020 roku, używając imienia Will Thomas. W sezonie 2018-2019 zajął drugie miejsce w mistrzostwach Ivy League w trzech wyścigach w stylu dowolnym.
Jeśli uważasz, że w interesie sportowej rywalizacji jest, aby sportowiec mężczyzna zdecydował się zostać kobietą, a następnie zdominował zawodniczki kobiety przewagą wzrostu, siły, wagi sportowca mężczyzny, to stanowi to potencjalne zniszczenie kobiecej lekkoatletyki. To absurdalne, to niedorzeczne. Nie powinno się do tego dopuścić – zaznaczył Travis.
Organizacja Women’s Liberation Front ujawnia, że dziewięć stanów uchwaliło prawa, które wymagają od sportowców, aby reprezentowali drużyny sportowe, które odpowiadają ich biologicznej płci, a nie tożsamości płciowej.
Jednak wysiłki mające na celu ograniczenie udziału w kobiecych sportach wyłącznie do biologicznych kobiet, odniosły mniejszy sukces na poziomie college’u.
National Collegiate Athletic Association, jedno z kilku stowarzyszeń regulujących sporty uczelniane w USA, zagroziło przeniesieniem turniejów z Idaho w odpowiedzi na uchwalenie przez ten stan prawa zakazującego biologicznym mężczyznom rywalizacji w sportach kobiecych.
https://twitter.com/JD63936589/status/1467206095550795781
AM/ChristianPost.com
4 KWIETNIA 2023
Światowej sławy surferka kończy karierę. Wszystko przez ideologię LGBT
#gender#ideologia#LGBT#presja LGBT#sport#Stany Zjednoczone#USA#windsurfing(Fot. pixabay.com)4 KWIETNIA 2023
Ideologia gender coraz częściej niszczy świat sportu. Dowodzi tego decyzja legendy surfingu, która zdecydowała się zrezygnować z rywalizacji przez to, że byłaby zmuszona do rywalizowania z mężczyznami.
Bethany Hamilton, bo o niej mowa, poinformowała o swojej rezygnacji z udziału w zawodach sportowych. O ile podobne decyzje w świecie sportu pojawiają się często, tym razem powodem nie był stan zdrowia czy uznanie, że zawodniczka nie jest w stanie rywalizować na dotychczasowym poziomie.
Hamilton postanowiła powiedzieć „dość” przez wpływ ideologii gender na świat sportu. Naciski ideologów doprowadziły do tego, że kobiety coraz częściej muszą rywalizować z mężczyznami, którzy dokonali „zmiany płci”. Zawody takie stają się po prostu bezcelowe.
Takie też zadnie ma surferka, która wcześniej informowała, że jeśli zapadnie decyzja World Surf League o dopuszczeniu do zwodów „transgenderystów”, ona ze sportu wyczynowego po prostu zrezygnuje. Znamienny jest fakt, że wcześniej wróciła do jego uprawiania nawet po tym, jak w wieku 13 lat została zaatakowana przez rekina i straciła rękę.
Wspomniana organizacja sportowa podjęła spodziewaną decyzję, uginając się pod naciskiem ideologów. Hamilton dotrzymała słowa i poinformowała o wycofaniu się ze sportu.
ds/pch24.pl